[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się na poduszki. Zapragnęła się trochę zdrzemnąć. Dobrze
będzie wrócić do domu. Wolałaby zamieszkać raczej u Ger
harda niż u mamy, bo Rebekka myśli wyłącznie o sobie.
Poza tym Konstanse nie zna jej nowego męża.
Dam uszyć sobie elegancką garderobę, a małą Hannę
Gerlinde wystroję jak księżniczkę, postanowiła. Któregoś
pięknego dnia spotkam nowego mężczyznę, który zechce
wziąć odpowiedzialność zarówno za mnie, jak i za moją
córeczkę, i pokocha nas obie z całego serca.
- Pani Li ndemann!
Emily odwróciła się i zobaczyła nadchodzącego pośpiesz
nie w jej kierunku doktora Bache.
- Dowiedziałem się, że jest pani na spacerze, a chciał
bym zamienić z panią parę słów na osobności.
Serce na moment przestało jej bić. Czyżby stan Gerhar
da był gorszy, niż się łudziła? Czy doktor przyszedł ją
ostrzec i poprosić, by przedłużyli tu swój pobyt?
Uśmiechnął się szczerze i skinął głową w kierunku ścież
ki prowadzącej do świerkowego lasu.
- Pójdzmy tamtędy. Tą ścieżką dojdziemy do miejsca,
skąd roztacza się przepiękny widok.
Kiwnęła potakująco głową, wyrażając zgodę. Na dworze
trochę się ociepliło, ale niebo było szare, zasnute ciężkimi
chmurami, zupełnie jakby niebawem miał zacząć padać,
deszcz, a może śnieg? Otuliła się szczelniej peleryną.
- Ni e dostrzegam u pani męża żadnych symptomów,
które by świadczyły o uszkodzeniu mózgu - zaczął doktor.
- Ni e da się j ednak tego z całą pewnością wykluczyć.
Przełknęła głośno ślinę i idąc ze spuszczonym wzro
kiem, wpatrywała się w pokrywające ścieżkę zwiędłe igli
wie i poskręcane korzenie.
- Organizm ludzki jest przedziwny. Często sam się re
generuje. Broń Boże, nie chciałbym, żeby się pani zamart
wiała o swojego męża. Jak już wspomniałem, pan Linde
mann upadł dość szczęśliwie, ponadto uderzenie złagodziła
sterta worków leżących na dnie szybu.
Odczuła wielką ulgę. Słuchała j ednak uważnie doktora,
zastanawiając się, co chce jej właściwie powiedzieć.
- Znam pana Li ndemanna od lat i wiem, że nie należy
do ludzi, którzy wykonują swoją pracę niespiesznie, od
kładając na jutro to, co można zrobić dzisiaj.
- Rzeczywiście - uśmiechnęła się Emily.
- Dlatego muszę panią prosić, by dopilnowała, aby mąż
się oszczędzał. Przynajmniej przez pierwsze pół roku.
Przez ścieżkę przebiegła wiewiórka w jasnym zimowym
futerku.
- Co to znaczy według pana, doktorze? Jak ma się
oszczędzać? Nie powinien wychodzić z domu? Obawiam
się, że tego nie będę w stanie na nim wymusić.
- Nie, nie to mam na myśli. Ale nie może pod żadnym
pozorem przemęczać się. Powinien dużo spać, prowadzić
regularny tryb życia i unikać długiego siedzenia po no
cach. W ciągu dnia musi przeznaczyć godzinę na odpoczy
nek. A jeśli powtarzać się będą bóle głowy, to należy jesz
cze bardziej zwolnić tempo i koniecznie udać się do leka
rza. Nie powinien jezdzić konno. Wiem, że mu się to nie
spodoba, ale organizm nie zniesie kolejnego upadku. Ni e
teraz.
- Ozy on kiedyś wróci całkiem do zdrowia, doktorze?
Wyszli z lasu i ich oczom ukazały się ołowiane wody
fiordu, nad którymi wisiały ciężkie chmury.
- Będę wobec pani całkiem szczery, pani Lindemann.
Myślę, że pani mąż odzyska pełną sprawność, choć oczywi
ście nie mogę tego zagwarantować w stu procentach. Upa
dek z dużej wysokości i obrażenia głowy mogły spowodo
wać pewne osłabienie organizmu, które w przyszłości ob
jawiać się może bólami głowy i problemami z równowagą.
Jednak kolejny taki wypadek mógłby się okazać bardziej
brzemienny w skutki. Ale, jak mówię, pani mąż jest silny
i zakładam, że prawdopodobnie wypadek pozostanie
w państwa życiu jedynie nieprzyjemnym wspomnieniem,
a za parę lat całkiem o tym zapomnicie.
Skinęła głową i zapatrzyła się na stado wron, które z szu
mem skrzydeł nadleciały od strony fiordu.
- Na pani spoczywa obowiązek, by przypilnować męża,
zwłaszcza w pierwszym okresie. Dbać o to, by dużo wypo
czywał. Pani najłatwiej potrafi ocenić jego samopoczucie.
Zarumieniła się lekko i zwróciwszy ku niemu twarz,
zapytała:
- Ale poza tym możemy żyć normalnie?
Myślała o czułościach, wspólnie przeżywanej ekstazie.
Może jest zbyt słaby, by narażać go na taki wysiłek?
- Całkiem normalnie. Pod każdym względem - odpo
wiedział z uśmiechem.
- Dziękuję, doktorze. Jestem panu bardzo wdzięczna
za opiekę nad moim mężem.
- SiÄ…dzmy tu na chwilÄ™!
Przez dłuższy czas siedzieli w milczeniu. Blade promie
nie słońca przebiły się przez warstwę chmur i napełniły
blaskiem wody fiordu.
- Słyszałem historię z pani życia, która wydaje mi się
zupełnie niesamowita, pani Lindemann. Chodzi mi o utra
tę pamięci.
Odwróciła się gwałtownie.
- Kto panu o tym powiedział?
- Mathilde, siostra Aksela.
Skoro siostra Aksela opowiadała mu o jej przyszłości,
to pewnie nie omieszkała też wspomnieć o jej romansie
z bratem.
- Nadal nie odzyskała pani pamięci?
- Tyl ko pojedyncze fragmenty.
- Proszę na mnie popatrzeć, pani Li ndemann.
Odwróciła się i napotkała jego badawcze spojrzenie.
- Spodziewa siÄ™ pani dziecka?
Wzdrygnęła się i przeniknął ją lekki dreszcz.
- Potrafię to rozpoznać, w końcu jestem lekarzem.
- Ni komu jeszcze o tym nie mówiłam. Ni e jestem cał
kiem pewna.
- Chciałbym tylko powiedzieć, że okres ciąży jest dla
kobiety czasem wyjątkowym. Bardzo wiele się wówczas
dzieje w jej organizmie. Kobieta zyskuje szczególną wraż
liwość. A poród... No cóż, nie powinna pani się zdziwić, jeśli
nagle pojawiÄ… siÄ™ wspomnienia.
To bardzo ciepły, troskliwy i obdarzony wyjątkową cierp
liwością człowiek, pomyślała. Chętni e zabrałaby go ze sobą
do Kragerø, by uniknąć wizyt w gabinecie Victora. PodaÅ‚a
mu rękę i powiedziała:
- Stokrotne dzięki za wszelką pomoc i troskę, doktorze
Bache. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
- Z pewnością.
- Płyniemy jutro do domu - wyjaśniła, podnosząc się
z miejsca. - Pani Hildburg przygotowała pożegnalny po
siłek.
- Mam to szczęście być zaproszony. Zajrzę tylko naj
pierw do szpitala.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]