[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przez pewien czas siedzieliśmy zdumieni i patrzyliśmy na siebie nie mówiąc ani
słowa. Ale ten, który obchodził rocznicę po synu, bynajmniej się nie zmieszał. Z tym swoim
płaczliwym uśmiechem zwrócił się do młodzieńca przy oknie:
- Oby pan doczekał stu dwudziestu lat! Należy się panu złoty medal...
- ZÅ‚oty medal? Za co?
- Powiem panu, ale to długa historia. Jeśli pan zechce być dziesiątym, to zmówimy
najpierw kadysz18 po moim synu, a pózniej panu opowiem.
Wyjął koszulę śmiertelną, włożył ją na surdut, obrócił się twarzą do ściany i począł
odmawiać kadysz.
Lubię tę codzienną modlitwę. Taka modlitwa słodsza jest od popisowych sztuczek
kantora i pompy świątecznej. W modlitwie odmawianej przez ojca było tyle uczucia, że
wszystkich nas ogarnęło wzruszenie. Nie wątpię, że wzruszyło to również dziesiątego . To
przecież musi chwycić za serce, gdy się słyszy ojca odmawiającego kadysz po synu. A ten
ojciec miał głos taki łagodny, kojący. A poza tym - sama modlitwa! Tylko kamień nie
wzruszyłby się dzwiękami tych słów...
Po zakończeniu modlitwy ojciec przysiadł się do nieznajomego i jął opowiadać.
Opowiadając gładził się po brodzie, a mówił powoli, jak człowiek, który ma dużo czasu...
- Historia ta, młody człowieku, składa się właściwie z trzech opowiadań, z trzech
krótkich opowiadań.
Pierwsza historia zdarzyła się u arendarza. We dworze mieszkał arendarz z żoną.
Dwór był wielki, przestronny. Znalazłbyś tam wielu chrześcijan, lecz ani jednego %7łyda -
prócz arendarza. Tym lepiej się zarabia. Jak powiadają: mieszkać masz wśród obcych...
Przez długie lata nie mieli dzieci. Aż dopiero gdy się zestarzeli, Bóg się nad nimi
zmiłował. Arendarka zaszła w ciążę i powiła arendarzowi syna. Aatwo domyślić się, jaka tam
zapanowaÅ‚a radość! Trzeba wiÄ™c odprawić chrzciny, jak przystoi %7Å‚ydowi. Ósmego dnia nasz
arendarz zaprzągł konia do wozu i pojechał do miasta, aby sprowadzić rabina, szocheta19 z
szamesem20 i jeszcze pięciu %7łydów.
18
Kadysz - modlitwa za zmarłych.
19
Szochet - rzezak rytualny.
20
Szames - sługa bóżniczny.
W domu oczekiwała gości suta wieczerza. Wszystko było przygotowane. Nagle
spostrzegli się, że brak dziesiątego %7łyda. Jak to się stało? Tępa, arendarska głowa! Zaliczył
do grona modlących się również swoją żonę...
Powstał śmiech - ale co z tego? Czas nie stoi w miejscu. Co począć? Wieś dużą, ale
ani jednego %7łyda. yle. Wtem patrzą - jedzie wóz. Niech będzie woznica, byle %7łyd! Trudno
opisać radość obecnych.
- Wejdzcie, prosimy, będziecie dziesiątym!
Teraz widzimy, jak wielki jest nasz Bóg! Cała wieś nie poradzi. A tu zjawia się jeden
%7łyd, furman, i już dobrze!
Druga historia nie zdarzyła się na wsi, lecz w mieście, w małym żydowskim
miasteczku. Było to w piątek wieczór, po zapaleniu świec. Gospodarz wrócił z bóżnicy, umył
ręce, zmówił modlitwę. Wtem świeca zaczęła kopcić. Pod zwisający knot podstawiono chałę
szabasową, ale nie pomogło. Knot spadł na stół, zajął się obrus... Powstał pożar.
Co począć? Gasić? Przecież nie wolno! Sobota! Zbiegli się sąsiedzi, cała ulica.
Krzyczą, załamują ręce... %7łydzi, jesteśmy zgubieni! Patrzą - a tu idzie Fedor, szabesgoj21.
- Fedorze drogi! Czy widzisz to wielkie światło?
A Fedor, choć tępą ma głowę, w lot zrozumiał, co się święci. Splunął w garść, dużą
łapą ściągnął płonący obrus ze stołu, stłumił ogień i nie ma już pożaru! Więc pytam was: któż
zdoła przewidzieć cud z nieba? Tylu %7łydów nic nie mogło pomóc, a przyszedł szabesgoj i
ocalił całe miasteczko...
A teraz opowiem panu trzecią historię, która zdarzyła się u samego rabina. Rabin - oby
żył! - miał syna jedynaka, wielce udanego, pełnego wszelkich zalet. Słowem: takiego, jakiego
tylko może mieć rabin. Ożeniono go bardzo wcześnie. Dano mu żonę, posag i dożywotnie
utrzymanie u teścia. Miał siedzieć na miejscu i uczyć się...
Byłoby wszystko w porządku, gdyby na świecie nie brali do wojska. Chociaż, prawdę
mówiąc, co może pobór obchodzić syna rabinowego? Po pierwsze, jest jedynakiem. Po dru-
gie, jeśli zwolnienie ma nawet kosztować, to nie zabraknie pieniędzy. Były jednak, niestety,
straszne czasy. Zabierano %7łydom jedynaków, a i pieniądze nie pomagały. Nawet dziesięć
tysięcy!
Straszna komisja, niedobry doktor, zle!
I cóż na to powiecie, młody człowieku, wprowadzono syna rabinowego - nagiego. Po
raz pierwszy w życiu wypadło mu stanąć bez czapki na głowie. I to było jego szczęście!
21
Szabesgoj - chrześcijanin za zapłatą wyręczający %7łyda w szabas i w święta w czynnościach
codziennych.
Albowiem na obnażonej głowie ukazało się... nie życzę wam tego... cacko... Pozostało mu to
jeszcze z lat dziecinnych. Był dzieckiem upartym, nie dał sobie myć głowy.
Oczywiście, został uwolniony.
A teraz pytam cię, młody człowieku, ileś ty wart? Jesteś %7łydem, pragniesz być gojem
- a bohaterem trzeciej historii jesteś z całą pewnością... Czy nie należy ci się za to złoty
medal?
Na najbliższej stacji nasz dziesiąty ulotnił się jak kamfora.
TRZECIA KLASA
Nie będzie to żadna opowieść, ale pogawędka - kilka słów pożegnalnych od dobrego
przyjaciela.
Rozstając się z wami, drodzy Czytelnicy, chcę w dowód wdzięczności za waszą
cierpliwość udzielić wam rady, która pochodzi od człowieka praktycznego, od komiwojażera.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]