[ Pobierz całość w formacie PDF ]
literatów staÅ‚o siê udowadnianie, ¿e jedynym zagro¿eniem dla Sta-
nów Zjednoczonych s¹ konserwatywni ekstremiSci. WolaÅ‚em wiêc
pokazaæ Amerykê we wÅ‚adzy najokrutniejszego i naskuteczniejsze-
go systemu totalitarnego, jaki istniał na Ziemi: stalinowskiej wersji
partii komunistycznej.
Nie zmieniÅ‚y tego faktu wydarzenia tysi¹c dziewiêæset osiem-
dziesi¹tego dziewi¹tego roku we wschodniej Europie. To wÅ‚aSnie
niechêæ Gorbaczowa do odgrywania roli Stalina doprowadziÅ‚a do
wyzwolenia pokonanych narodów. Gdyby chciaÅ‚ odwoÅ‚aæ siê do ka-
rabinu maszynowego i czołgu, tak jak jego poprzednicy, nie byłoby
ju¿ SolidarnoSci ani drugiej Praskiej Wiosny, nie byÅ‚oby dziur w Ber-
liñskim Murze ani podziurawionego kulami ciaÅ‚a Ceausescu, nie
byÅ‚oby otwartej granicy wêgiersko-austriackiej. A mo¿e? Gorbaczow
byÅ‚ czÅ‚owiekiem, który przeprowadziÅ‚ Rosjê przez moralne mieli-
zny, ale mySlê, ¿e i tak w koñcu to wszystko by siê zdarzyÅ‚o, z nim
albo z kimS innym.
Tysi¹c Smierci to prawdziwa historia, a wykorzystaÅ‚em w niej
Rosjan, poniewa¿ s¹ ostatnim Swiatowym mocarstwem, mog¹cym
pokazaæ, ¿e jest prawdziwa.
W poÅ‚owie lat siedemdziesi¹tych rozmawiaÅ‚em z mÅ‚o-
d¹ kobiet¹, o której mySlaÅ‚em kiedyS, ¿e jestem w niej zakochany.
Strasznie na ciebie leciaÅ‚am, zanim wyjechaÅ‚eS z misj¹ po-
wiedziaÅ‚a. I te wiersze, które dla mnie pisaÅ‚eS, gdy ciê nie byÅ‚o&
MySlaÅ‚am, ¿e kiedy wrócisz, coS z tego bêdzie. A potem przylecia-
łeS z Brazylii, czekałam, czekałam, a ty nawet nie zadzwoniłeS.
MySlaÅ‚em, ¿eby zadzwoniæ odparÅ‚em. Czêsto.
Ale nie zadzwoniÅ‚eS. Zniechêcona do ciebie, zakochaÅ‚am siê
w kimS innym.
I to jest najzabawniejsze: nawet siê nie domySlaÅ‚em, co ona czu-
je. Jednym z powodów, dla którego nie zadzwoniłem, była obawa,
198
¿e uzna mnie za dziwaka, usiÅ‚uj¹cego zmieniæ przyjaxñ w coS wiê-
cej. Nastolatki potrafi¹ tak pokrzy¿owaæ swoje plany, ¿e umo¿liwia-
j¹ romantyczne tragedie.
W nastêpnych latach znalazÅ‚em miÅ‚oSæ gÅ‚êbsz¹ i przywi¹zanie
mocniejsze ni¿ cokolwiek, co mogÅ‚em sobie wtedy wyobraziæ. Ale
kiedy rozwa¿aÅ‚em ideê podró¿y w czasie, pomySlaÅ‚em o ironicznej
historii dwojga ludzi zupełnie sobie nieznanych, którzy nie wie-
dz¹c o tym podró¿uj¹ w przeszÅ‚oSæ, by spêdziæ razem cudown¹
noc. Moje mySli, oczywiScie, wróciły do tej chwili bezsilnej frustra-
cji, kiedy uSwiadomiÅ‚em sobie, ¿e gdybySmy ta mÅ‚oda dama i ja
zachowali siê trochê inaczej, mogliSmy ¿yæ razem. Poniewa¿ o wie-
le Å‚atwiej jest wykorzystywaæ prawdziwe zdarzenia, ni¿ wymySlaæ
nowe, wykradÅ‚em ten fakt z wÅ‚asnego ¿ycia z nadziej¹ na znalezie-
nie tych gorzko-sÅ‚odkich wspomnieñ, które s¹ kluczem dla filmo-
wych romansów.
Cyberpunk był u szczytu, gdy wracałem do domu z Ar-
madilloConu, konwentu science fiction w Austin, gdzie spotkałem
biskupa cyberpunku, Bruce a Sterlinga. DÅ‚ugo ¿ywiÅ‚em wobec tego
nurtu uczucia doSæ ambiwalentne. Wizje cyberpunku Bruce a Ster-
linga zafascynowaÅ‚y mnie, pewnie dlatego, ¿e on jeden mówiÅ‚ o scien-
ce fiction w terminach, które nie były odgrzewanym Jamesem Bli-
shem czy Damonem Knightem ani nie zostaÅ‚y wykradzione gnij¹cym
zwÅ‚okom modernizmu, które wci¹¿ cuchn¹ pod niebo na wydziaÅ‚ach
literatury amerykañskich uniwersytetów. Krótko mówi¹c, Sterling
miał idee, nie tylko echa.
JednoczeSnie nie mogÅ‚em pozbyæ siê pewnego wra¿enia niesma-
ku na mySl o tym, co siê robi pod nazw¹ cyberpunku. William Gib-
son, choæ caÅ‚kiem utalentowany, wydawaÅ‚ siê pisaæ raz po raz t¹ sam¹
historiê. Co wiêcej, byÅ‚a to wci¹¿ tê sama samoobsÅ‚ugowa historia
obracana na ka¿dym kursie pisarskim w Ameryce i przynajmniej raz
na numer publikowana w ka¿dym pisemku literackim: cierpi¹cy ar-
tysta, wyalienowany ze spoÅ‚eczeñstwa i walcz¹cy, by znalexæ cel
¿ycia. Moja odpowiedx jest prosta. Artysta wyalienowany ze swego
spoÅ‚eczeñstwa nie ma w ¿yciu ¿adnego celu. Przynajmniej jako arty-
sta. CzÅ‚owiek tylko wtedy mo¿e ¿yæ jako artysta, jeSli jest SciSle po-
wi¹zany ze spoÅ‚eczeñstwem, któremu prezentuje swoj¹ sztukê.
199
Jednak najgorsza w cyberpunku byÅ‚a pÅ‚ytkoSæ tych, którzy go
naSladowali. Wystarczy sypn¹æ trochê narkotyków na sprzêg móz-
gowo-chipowy, wymieszaæ z luxnymi nawi¹zaniami do kontrkultury
lat szeSædziesi¹tych, doÅ‚o¿yæ sztuczny, afektowany jêzyk i dostanie-
my cyberpunk. Mniejsza z tym, ¿e opowiadane historie to klisze rów-
nie głupie i wtórne jak najgorsze teksty, przeciwko którym Bruce
Sterling siê pocz¹tkowo buntowaÅ‚. Nawet gdyby historie byÅ‚y wyso-
ce oryginalne, stylistyczna imitacja i afektacja s¹ przestêpstwami tak
ciê¿kimi, ¿e czyni¹ ruch litercaki godnym kary Smierci.
Tak wiêc, bêd¹c dzieckiem przewrotnym i zÅ‚oSliwym, rzuciÅ‚em
sobie wyzwanie: czy wtórnoSæ cyberpunku jest xródÅ‚em czy sympto-
mem jego pustki? Czy mo¿na napisaæ dobre opowiadanie, które
wykorzystuje wszystkie cyberpunkowe klisze? Sprzêg mózgowo-chi-
powy, podrabiany slang, prochy, kontrkultura& Czy ja, porz¹dny
mormoñski chÅ‚opiec, który obserwowaÅ‚ lata szeSædziesi¹te z od-
wrotnego koñca lornetki, potrafiê napisaæ przekonuj¹ce opowiada-
nie w tym stylu, a tak¿e opowiedzieæ historiê, która mnie osobiScie
usatysfakcjonuje jako dobre opowiadanie?
Jedno byÅ‚o pewne: nie mogÅ‚em naSladowaæ cudzych pomysłów.
To tylko jêzyk, styl chciaÅ‚em imitowaæ, musiaÅ‚em wiêc naruszyæ wÅ‚a-
sne przyzwyczajenia i zacz¹æ nie od fabuÅ‚y, lecz od gÅ‚osu. Od mono-
logu. Pierwsze dwa akapity Piesera to pierwsze dwa, jakie napisa-
Å‚em, wÅ‚aSciwie ju¿ w takiej formie, jakie s¹ teraz. FabuÅ‚a przyszÅ‚a
póxniej, kiedy miaÅ‚em ju¿ w miarê dobrze ustalony gÅ‚os i postaæ nar-
ratora.
SkoñczyÅ‚em tekst wkrótce po powrocie do domu i wysÅ‚aÅ‚em do
Gardnera Dozois w Asimovie. SpodziewaÅ‚em siê, ¿e je odrzuc¹.
Wyobra¿aÅ‚em sobie Gardnera, jak zataczaj¹c siê ze Smiechu wcho-
dzi do holu Davis Publications, krztusi siê i dusi, trzymaj¹c mój
maszynopis jak worek pÅ‚on¹cego nawozu. Patrzcie tylko, teraz Card
próbuje pisaæ cyberpunk . Zamiast tego Gardner przysÅ‚aÅ‚ mi umo-
wê. Trochê zepsuÅ‚ tym moje plany; chciaÅ‚em wykorzystaæ opowia-
danie podczas warsztatów w Sycamore Hill tego lata, a poniewa¿
zostaÅ‚o sprzedane, nie mogÅ‚em tego zrobiæ. W rezultacie podczas
warsztatów napisaÅ‚em nowelê Pageant Wagon, wiêc tak zupeÅ‚nie nie
przegrałem.
Tymczasem jednak Gardner nie opublikował Piesera. Trzymał
go dwa i pół roku, zanim wysÅ‚aÅ‚em liScik przypominaj¹cy, ¿e nasza
umowa dobiega koñca i jeSli nie zamierzaj¹ drukowaæ mojego opo-
wiadania, to chcê je z powrotem, ¿eby sprzedaæ komuS innemu. Wtedy
200
jakby nagle sobie o nim przypomnieli i wstawili do numeru w ostat-
niej chwili, ¿ebym zd¹¿yÅ‚ doÅ‚¹czyæ je do tej ksi¹¿ki.
W pewnym jednak sensie Gardner zrobiÅ‚ mi przysÅ‚ugê byæ
mo¿e celowo. Zatrzymuj¹c opowiadanie na tak dÅ‚ugo, sprawiÅ‚, ¿e
Pieser wyszedÅ‚ drukiem ju¿ po szczytowej fali naSladownictw cy-
berpunku. Opowiadanie nie zostało tak wyraxnie uznane za wtórne.
I wprawdzie z pozoru nie było typowym Cardem , mogło jednak
byæ odebrane jako moje dzieÅ‚o, a nie blada imitacja Gibsona. I tak
zaoszczêdzono mi losu zaprezentowania siê tak ¿aÅ‚oSnie, jak po-
wiedzmy Barbra Streisand Spiewaj¹ca disco z Bee Gees.
Przez krótki czas ulubion¹ restauracj¹ moj¹ i Kristine
w Salt Lake City był Savoy, restauracja jakoby angielska, która jed-
nak serwowała znakomite jedzenie. SprowadzaliSmy tam przyjaciół,
chodziliSmy sami, robiliSmy wszystko, ¿eby im siê udaÅ‚o. W dodat-
ku zawsze byÅ‚ tam tÅ‚ok. W szeSæ miesiêcy póxniej wÅ‚aSciciele zwi-
nêli interes.
Takie rzeczy zdarzaj¹ siê bez przerwy. Programy telewizyjne,
które lubiê, s¹ skazane na spadniêcie z ramówki. Autorzy, których
kocham, przestaj¹ pisaæ ksi¹¿ki, jakie kochaÅ‚em. (Dalej, Mortimer
i Rendell! Dla Rumpole a i Wexforda przyszliScie na Swiat! Co do
ciebie, Gregory McDoladzie, pisz Fletchera albo giñ!) Trendy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]