[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobowtóra i po krzyku. Jeśli ma odrobinę rozumu, powinna mieć żelazne alibi.
A ma?
Podobno tak, była wtedy w Kołobrzegu.
Skąd wiesz?
Skąd wiem, to wiem, miałam się postarać, więc się postarałam. . .
No to jeśli była w Kołobrzegu, nie było jej w Warszawie, Kołobrzeg dosyć
daleko, nie? Na odległość jej nie zabiła!
Na pana Tadeusza nagle spłynęło natchnienie.
Wynajęła płatnego zabójcę, płci męskiej, włożył perukę i udawał kobietę,
każdy przysięgnie, że widział w samochodzie blondynkę, chociażby ta pani są-
siadka w trzecim domu. Nie znajdą go, bo będą szukać baby, ona się wyprze i nikt
jej niczego nie udowodni. . .
No proszę, jaki ty mądry jesteś! ucieszyła się Martusia. I brodaty!
Zaczynam cię lubić. Joanna, to co. . . ?
%7łebym ja wiedziała, co tam naprawdę w tym samochodzie siedziało!
westchnęłam. Panie Tadeuszu, niech pan otworzy którąś flachę, ona ma piwo,
to my wino. . . Wmawiałabym w nich jakąś odwrotność, nawet w sąsiadkę, w nor-
malnego świadka da się wmówić wszystko, ta blondynka, na przykład, miała taki
męski profil. . . albo była niedokładnie ogolona. . . Chociaż nie. . . Chociaż tak!
Specjalnie zawracał jak idiota, po tych krzaczkach, żeby każdemu się skojarzyło
z kobietą. Ale jeśli to był rzeczywiście facet, naprowadzę ich na ślad. Też zle.
Jeszcze mógł to być zupełnie inny samochód, który ze zbrodnią nie miał
nic wspólnego podsunął pan Tadeusz.
Ale ona mówi, że podobno innego samochodu nikt nie widział!
Motyw uparłam się. Do diabła z samochodem i blondynką płci mę-
skiej, trzeba znalezć inny motyw. Osobiście widzę tylko jeden.
Jaki?
Grała. Produkowała po nocach te ogłuszające dzwięki. Ktoś z lokatorów
nie wytrzymał. . . Dobrze, że już tam nie mieszkam, bo padłoby na mnie. Tylko
dlaczego ją kropnęli pod moim obecnym domem?
Ktoś musiał wiedzieć, że ona się wybiera do pani, że się umówiła telefo-
nicznie. . .
Ale czekajcie, jeśli ona była taka więcej rozrywkowa, podrywała facetów. . .
Podrywała? upewniła się Martusia.
Podobno tak.
No to przecież czyjaś żona! Zazdrosna! Albo oszczędna! A ten kretyn pchał
szmal w panienkę. . . Ukróciła mu głupie wybryki definitywnie!
Bardzo dobry pomysł pochwaliłam. A ta prawdziwa ma męża?
Nie odparł pan Tadeusz. Z tego co wiem, jest rozwiedziona.
98
No to zaczątek drugiego motywu już mamy! Co ja mówię, trzeciego nawet!
Podsunę glinom przy najbliższej okazji, ale ogólnie musimy się więcej dowie-
dzieć o jednej, i o drugiej. Panie Tadeuszu, pan przyciśnie dziennikarzy, redakcje,
Martusia, szukaj tego jakiegoś Tomka, tego co ją bronił. Niech tam ktoś krzyk-
nie na Chełmskiej w zatłoczonym bufecie, kto zna Tomka i kim on w ogóle jest.
Niech krzyka codziennie!
A ty. . . ?
A ja złapię moją przyjaciółkę, ona sędzia, różne znajomości w prokuratu-
rze jeszcze nam zostały. %7łe jakieś plotki tam się kłębią, za to głowę daję. Poza
tym, spokojnie, myślmy logicznie, one obie razem jednym samochodem nie je-
chały, to mowy nie ma. Nie, brednie mówię śmiertelne, żywa w ogóle jechać nie
mogła, bo była w Kołobrzegu, zastanów się, kto mógł się tu plątać w peruce czy
bez, blondynka to podobno najlepsza przyjaciółka nieboszczki, przyjaciółki nie-
zmiernie rzadko strzelają do siebie! Nie ma siły, róbcie co chcecie, dowiadujcie
wszystkiego o jednej i o drugiej, bo naprawdę zaczyna mnie to intrygować. . .
Nasze prywatne śledztwo ruszyło pełną parą.
* * *
Wypchnąwszy Roberta do ozdrowiałej już przyjaciółki, owej Agaty Młyniak,
Bieżan udał się do prawdziwej Barbary Borkowskiej na rozmowę w cztery oczy.
Jej pobyt w Kołobrzegu zdążył już sprawdzić, kołobrzeska policja przesłuchała
cały personel hotelu, złapała nawet starszą panią, plączącą się po plaży, ponadto
dowiedziała się o awanturze, jaka wybuchła przed wejściem do budynku, o go-
dzinie osiemnastej, akurat w dniu popełniania zabójstwa pod wierzbą. Wszyscy
zgodnie zaświadczali, że pani Borkowska była tam cały czas i w awanturze uczest-
niczyła jako coś w rodzaju mediatora. Rzecz poszła o dwa nieznośnie szczekliwe
pieski, których do hotelu nie przyjęto, ale ich właścicielka dzień w dzień przy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]