[ Pobierz całość w formacie PDF ]

format i w tej opowieści było kilka interesujących punktów, a także monsieur Zeropoulos uczynił
kilka ciekawych uwag. A teraz, przyjacielu, zrób mi tę przyjemność i zwróćmy nasze kroki w innym
kierunku.
 W jakim?
 W kierunku Boulevard des Capucines.
 Chwileczkę, to znaczy?&
 Do biura Universal Airlines.
 Oczywiście. Ale my już przeprowadziliśmy tam pobieżne śledztwo. Nie powiedzieli nic
interesującego.
Poirot stuknął go delikatnie w ramię.
 Ach, ale widzi pan, odpowiedzi zależą od zadawanych pytań. Nie wiedzieliście, jakie zadawać
pytania.
 A pan wie?
 Tak, mam pewien mały pomysł.
Nic więcej nie chciał powiedzieć i bez przeszkód dotarli na Boulevard des Capucines.
Biuro Universal Airlines było bardzo małe. Za wypolerowanym na wysoki połysk kontuarem stał
elegancki młody mężczyzna, a przy maszynie do pisania siedział chłopak, mniej więcej piętnastoletni.
Fournier pokazał legitymację i mężczyzna, który nazywał się Jules Perrot, zadeklarował pełną
pomoc.
Na prośbę Poirota chłopak przy maszynie został odesłany w najdalszy kąt biura.
 To, o czym będziemy mówić, jest ściśle poufne  wyjaśnił.
Jules Perrot wydawał się być przyjemnie podekscytowany.
 Słucham panów?
 Dotyczy to zamordowania Madame Giselle.
 Ach tak, przypominam sobie. Wydaje mi się. że już odpowiadałem w tej sprawie na jakieś
pytania.
 Zgadza się. zgadza się. Ale istnieje konieczność bardzo precyzyjnego ustalenia faktów. No więc
Madame Giselle zarezerwowała miejsce& Kiedy?
 Myślę, że to już zostało ustalone. Telefonicznie zarezerwowała miejsce na siedemnastego.
 To znaczy na godzinę dwunastą następnego dnia?
 Tak, monsieur.
 A ja dowiedziałem się od jej służącej, że Madame zarezerwowała miejsce na ósmą czterdzieści
pięć.
 Nie, nie& w końcu wypadło inaczej. Służąca Madame prosiła o miejsce na ósmą czterdzieści
pięć, ale wszystkie miejsca były już zarezerwowane, więc zamiast tego daliśmy jej miejsce na lot o
godzinie dwunastej.
 Ach tak, rozumiem, rozumiem.
 Tak, monsieur.
 Tak& tak& jednak to ciekawe& bardzo ciekawe.
Urzędnik spojrzał pytająco.
 Widzi pan, mój przyjaciel w ostatniej chwili zdecydował się lecieć do Londynu o ósmej
czterdzieści pięć rano, i samolot był prawie pusty.
Monsieur Perrot zaczął przewracać jakieś papiery. Wytarł nos.
 Być może pański przyjaciel pomylił dzień. Może to było dzień przedtem albo potem&
 Bynajmniej. Było to w dzień morderstwa, ponieważ mój przyjaciel powiedział, że gdyby nie
zdążył na ten lot. co prawie się stało, wówczas prawdopodobnie leciałby właśnie Prometeuszem.
 No tak, rzeczywiście. Tak, to bardzo ciekawe. Czasami ludzie nie przychodzą aż do ostatniej
chwili i wtedy oczywiście są wolne miejsca& a czasami też zdarzają się pomyłki. Muszę się
porozumieć z Le Bourget; oni nie zawsze są dokładni&
Aagodnie pytające spojrzenie Poirota wydawało się drażnić Julesa Perrota. Przerwał. Uciekł w
bok wzrokiem. Na jego czole pojawiła się kropelka potu.
 Dwa zupełnie prawdopodobne wyjaśnienia  rzekł Poirot  ale jakoś wydaje mi się, że oba
nie są prawdziwe. Nie sądzi pan, że lepiej po prostu uczciwie wszystko powiedzieć w tej sprawie?
 Uczciwie? Nie rozumiem pana.
 Ależ, ależ. Doskonale mnie pan rozumie. To sprawa o morderstwo& o morderstwo, monsieur
Perrot. Niech pan o tym nie zapomina, jeśli łaska. Jeżeli coś pan zatai, to konsekwencje mogą dla
pana okazać się bardzo poważne& naprawdę bardzo poważne. Policja nie będzie tego lekceważyć.
Przeszkadza pan w działaniu przedstawicieli prawa.
Jules Perrot spojrzał na niego uważnie. Jego usta pozostały otwarte, ręce drżały.
 No, dalej  ponaglał Poirot. Jego glos brzmiał autorytatywnie, władczo.  %7łądamy od pana
dokładnej informacji. Kto panu zapłacił i ile?
 Nie wiedziałem, że będzie jakieś nieszczęście& Nie miałem pojęcia& Nawet przez myśl mi
nie przeszło&
 Ile i kto?
 P& pięć tysięcy franków. Nigdy przedtem nie widziałem tego człowieka. Ja& to mnie zrujnuje.
 Zrujnuje pana wtedy, gdy nie będzie pan mówił. No dalej, wiemy już najgorsze. Teraz proszę
dokładnie powiedzieć, co się stało.
Na czoło Julesa Perrota wystąpił pot. Mówił szybko, lekko się jąkając.
 Nie wiedziałem, że będzie jakieś nieszczęście& Na honor, nie wiedziałem. Ten człowiek
wszedł, powiedział, że następnego dnia leci do Anglii. Chciał zaciągnąć pożyczkę od& od Madame
Giselle, ale pragnął, aby ich spotkanie odbyło się przypadkowo. Powiedział, że wtedy miałby
większą szansę. Mówił też, że wie, iż ona następnego dnia leci do Anglii. Miałem ją poinformować,
że ranny lot jest zajęty i dać jej miejsce numer dwa na Prometeuszu. Przysięgam, panowie, że nie
widziałem w tym nic złego. Cóż mogło się stać? Wtedy tak myślałem. Tacy są Amerykanie& zawsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \