[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Witam rzucił.
Dzień dobry, panie Weston. Poniewa\ musiałem tędy prze-
je\d\ać, stwierdziłem, \e zaoszczędzę sobie drogi i wpadnę do pana.
Mam nadzieję, \e nie za wcześnie?
Ale\ skąd. Cieszę się, \e pana widzę, gdy\ chciałbym się
czegoś dowiedzieć.
87
Jestem gotów panu pomóc, je\eli tylko potrafię.
Pani Amis stała w przejściu dla słu\by.
Przejdzmy do salonu Weston wprowadził go do środka.
Sam stanął przy kominku czekając, a\ Turner siądzie w fotelu.
Chcę wiedzieć, dlaczego obdukcja nie została zakończona i dlacze-
go nie mo\na zorganizować pogrzebu?
Doprawdy nie umiem panu odpowiedzieć. My nie mamy z
tym nic wspólnego.
Przede wszystkim nie widzę, do cholery, potrzeby tej całej
obdukcji.
Takie jest prawo.
W porządku. Wobec tego nie widzę, do cholery, powodu,
dla którego prawo miałoby ją nakazywać. Có\ mo\e być prostszego
ni\ wypadek?
Prawdę mówiąc, są pewne niejasności.
Co pan chce przez to powiedzieć?
Na przykład, dlaczego spadła?
Zakręciło jej się w głowie, potknęła się i straciła rów-
nowagę. Przecie\ tak właśnie dochodzi do wypadków.
Sam mi pan mówił, \e nie zdarzały jej się zawroty głowy.
Czy to znaczy, \e nie mogły jej się przytrafić po raz pierw-
szy?
Oczywiście, \e mogły.
Ma pan jeszcze jakieś pytania?
Owszem. Chocia\ nie dokonano jeszcze szczegółowych
oględzin, przeprowadzono wstępne badanie. Brzuch pańskiej \ony
jest posiniaczony. Nie wie pan, czy mo\e doznała ostatnio jakiegoś
urazu, który spowodowałby te zasinienia?
Nie. Czy dlatego nalegał pan, \eby zmierzyć wysokość ba-
lustrady?
Zgadza się.
No i co się okazało?
Wysokość się zgadza.
Co to oznacza?
Mo\na by zało\yć, \e bardzo szybko biegnąc zderzyła się z
poręczą i wypadła poza nią na skutek utraty równowagi.
Dlaczego miałaby wbiegać na podest?
O to właśnie chciałem pana spytać.
Pana pytanie jest absurdalne tyle mogę powiedzieć.
88
Niekoniecznie. Mogła próbować przed czymś uciekać... al-
bo przed kimś.
Pytanie Turnera miało tak nieprzyjemny wydzwięk, \e Weston
potrzebował kilku sekund, \eby uświadomić sobie, co oznaczało.
Czy sugeruje pan, \e moja \ona została zaatakowana?
spytał podniesionym głosem.
Obawiam się, \e musimy wziąć pod uwagę taką ewen-
tualność.
To niemo\liwe Weston odszedł od kominka i opadł
gwałtownie na najbli\szy fotel. Powtarzam panu, \e to niemo\-
liwe.
Nie stwierdzono wprawdzie \adnych śladów czyjegoś gwał-
townego wtargnięcia w celu popełnienia przestępstwa, ale przebie-
gły złoczyńca potrafi je pozacierać. Chyba proszono pana o spraw-
dzenie, czy nic z domu nie zginęło? Zrobił pan to?
Wszystko jest.
Wobec tego zapomnijmy o wersji sprytnego bandyty, który
na pewno nie odszedłby z pustymi rękami. A niepoprawny włamy-
wacz bez wątpienia pozostawiłby ślady... Niech mi pan powie, czy
\ona przypadkiem nie była ostatnio z kimś skłócona?
Sądzi pan, \e gdyby tak było, ten ktoś wtargnąłby tutaj siłą i
zaszczuł ją na śmierć?
Niewykluczone. Turner wstał. Nie będę ju\ dłu\ej
zawracał panu głowy. Dziękuję za współpracę. Poszedł w stro-
nę drzwi, ale zatrzymał się i odwrócił.
Jeszcze jedno. Wyłącznie dla informacji gdzie pan był w
środę po południu, powiedzmy między trzecią a piątą?
Dlaczego pan o to pyta?
Mój komisarz jest takim typem faceta, który daje dwadzie-
ścia pensów za coś, co kosztuje dziewiętnaście i trzy razy sprawdza
resztę.
Turner mówił w sposób tak obojętny, \e Weston uznał tę infor-
mację za naprawdę bez znaczenia.
Pojechałem do Anstey Cross oznajmił.
Nie powiem, \ebym wiedział, gdzie to jest.
W Kent, na południe od Ashford.
89
Mówią, \e było to malownicze hrabstwo, zanim pojawiły
się w nim autostrady, tunel pod kanałem La Manche i magistrala
kolejowa... śeby uszczęśliwić mojego komisarza do końca, popro-
szę o nazwę tej miejscowości.
Mówiłem ju\ Anstey Cross.
A nazwisko jakiejś osoby, z którą pan się tam spotkał?
Pani Stevens.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]