[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ten naprężony, twardy...
I to, co z nią robił.
Ciężarówka Jake'a była zaparkowana w pełnym słońcu.
Wsiedli do niej. Jake włączył klimatyzację na pełny regulator i
po paru minutach zrobiło się całkiem znośnie w jej wnętrzu.
Przez tych parę minut żadne z nich nie wypowiedziało zresztą
ani słowa.
RS
128
Priss mogłaby tam siedzieć przez cały dzień, choć nie
spodziewała się usłyszeć niczego istotnego. Gdyby tak było,
Jake mógł jej to powiedzieć tam, nad strumykiem.
- To miasto to wylęgarnia plotek - mruknął wreszcie Jake.
- O tym chciałeś ze mną mówić? O plotkach, które rozsiewa
panna Agnes czy Ethel?
- Widzę, że wiesz, o co chodzi. Zdaje się, że to panna Agnes
rozdmuchała tę aferę, ale teraz całe miasto aż huczy od plotek.
%7łona Rico, wracając z dzieckiem od dentysty, usłyszała te
rewelacje. Podobno załatwiasz sobie dziecko przy pomocy
banku spermy.
Rzeczywiście, panna Agnes, recepcjonistka w tej instytucji,
uważała, że jej tajemnica nie obowiązuje. Zresztą tak to już było
w tym miasteczku. Wystarczyło, żeby ktoś znany zmienił
gatunek pasty do zębów, a już ta sprawa była omawiana szeroko
i ze szczegółami.
Priss przypuszczała, że Jake w końcu i tak się o wszystkim
dowie. Dowiedział się jednak za wcześnie.
- No i co z tego? - zapytała. Nie mogła wymyślić niczego
mądrego w tej sytuacji. Przytomność umysłu opuszczała ją
zawsze wtedy, kiedy była najbardziej potrzebna.
- No i to - odpowiedział przez zaciśnięte zęby. Widać było, że
jest wściekły jak szerszeń, ale próbuje się opanować. W końcu
gwałtownym ruchem zdjął kapelusz i rzucił go na tylne
siedzenie.
- Więc czemu, u diabła, nie chciałaś, żebym zrobił ci to
dziecko, jeśli tak ci na tym zależało?
RS
129
ROZDZIAA JEDENASTY
Jake nadal nalegał na rozmowę. Pojechali więc w stronę
parku. Zatrzymali się przy barze Małego Joe, żeby kupić hot
dogi z chili, jedno piwo i kubek mleka. Priss wolałaby colę, ale
jednak zamówiła mleko.
Chciała powiedzieć Jake'owi, że wcale nie ma ochoty na
piknik ani tym bardziej na jego wykłady, ale zapach jedzenia
przypomniał jej, że nie jadła nawet śniadania.
Zastanawiała się, co by tu powiedzieć, żeby zostawił ją w
spokoju, gdy Jake zawrócił nagle pośrodku Burrus Boulevard i
ruszył poza miasto.
- Co ty robisz? - zapytała Priss ze zdziwieniem.
- Ba, żebym to sam wiedział - mruknął.
Gdy minęli stację benzynową i bar z grillem, Priss
zorientowała się, dokąd jadą. Zastanawiała się natomiast, po co.
- Jak tam zdrowie Pete'a? - zapytała. Przyszło jej do głowy, że
pewnie stary kowboj zachorował i Jake potrzebuje pomocy.
- W porządku. Pojechał odwiedzić kogoś w okolicy Denton.
Jutro wraca.
Przejechali parę kilometrów i Priss znowu go zagadnęła:
- Mówiłeś, że musimy porozmawiać?
- Aha.
- A więc? - zapytała po dłuższej chwili.
- Myślę, że Faith powiedziała ci, że jestem bękartem. Priss aż
otwarła usta z wrażenia.
- Skąd ci to przyszło do głowy! Faith nigdy by tego nie
zrobiła. Ma o tobie naprawdę dobre zdanie. Twierdzi, że jesteś
bardzo miły.
Jake zaczął się śmiać, choć Priss nie miała pojęcia, dlaczego
to robi. Mimo to cieszyła się, że on się śmieje.
- To fakt, że nie ciągnę już dziewczyn za warkocze. Chciałem
jednak, abyś wiedziała, że mój stary nigdy nie zamierzał ożenić
się z moją mamą. Nawet mu to przez myśl nie przeszło.
RS
130
Jake wysunął lewą rękę przez otwarte okno, prawa
spoczywała na kierownicy. Priss chciała go dotknąć w geście
pocieszenia: Rosalie nauczyła ją w ten sposób wyrażać
współczucie. Nie mogła dotknąć żadnej z rąk, położyła więc
dłoń na jego udzie.
- Jake, tak mi przykro - powiedziała, ściskając go mocno.
- Wiem sama, ile znaczy dla dziecka ojciec. Ojcowie jednak
bywają bardzo różni. Mój chciał mieć syna. Zamiast
upragnionego chłopca urodziłam sieja, a mama powiedziała, że
ma tego dość. Mam na myśli rodzenie dzieci. W ciąży czuła się
okropnie, przez cały czas wymiotowała, a tata nie miał nigdy
cierpliwości dla cudzych niedomagań.
Z nie do końca uświadomionej potrzeby zwierzeń Priss
opowiadała mu o swoim życiu. O ogrodniku, który
zainteresował ją hodowaniem kwiatów i innych roślin. O pannie
Agnes, dzięki której znalazła się w biblijnej szkole metodystów,
choć rodzice byli prezbiterianami. Dzięki temu zrozumiała, że
wszyscy ludzie są równi wobec Boga i podział na tych
 lepszych" i  gorszych" jest wymysłem tych, którzy pobłądzili.
Jake z kolei opowiedział jej o swoim krótkim małżeństwie, o
tym, że musiał zrezygnować z nauki, żeby zająć się chorą
matką, jakie długi zaciągnął w wieku piętnastu lat.
- Zaciągnąłem kredyt w kwiaciarni, żeby mama co tydzień
miała na grobie świeże kwiaty. Najbardziej lubiła róże,
szczególnie jeden gatunek, takie różowożółte.
- Peace - powiedziała Priss. Jake nie zrozumiał, o co jej
chodzi.
- Tak się nazywają. Widziałam je w ogrodzie botanicznym w
Dallas. Czy ona tam bywała?
- Nie wiem - odparł w zamyśleniu. Priss czuła, że Jake myśli
teraz o tych wszystkich rzeczach, których nie wiedział o swojej
matce i o których nigdy się nie dowie. O tym, czego nigdy już
dla niej nie zrobi. Znała to odczucie. Sama doświadczała go
RS
131
nieraz po śmierci swoich rodziców, choć nie była z nimi tak
zżyta, jak on z matką.
- Zawsze jest na coś za pózno, prawda? - powiedziała.
- Kiedyś tak się starałam być smukła i mieć jasną cerę jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \