[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwyciła go ostrożnie, tak aby nie uszkodzić powłoki skafandra. Zdumiony pilot
pomyślał, że znacznie prościej byłoby wyrwać w materiale skafandra niewielką
dziurę, wypuszczając na zewnątrz powietrze i ciepło. Zginąłby wtedy w jednej
chwili i nikt nie musiałby się więcej przejmować dryfującymi przez pustkę zwło-
kami.
Jego zdumienie wzrosło jeszcze bardziej na widok otwierającego się luku. Ro-
bot wleciał do śluzy i gdy tylko płyta wróciła z hukiem na miejsce, uwolnił swą
zdobycz. Nieco zdezorientowany Dosker zawisł w ciemnościach, próbując odgad-
nąć dalszy rozwój wydarzeń. Nagle zapłonęło światło, a wraz z nim włączyła się
sztuczna grawitacja. Opadł ciężko na podłogę, twarzą w dół, przez dłuższy czas
leżał bez ruchu, po czym zmusił się do wysiłku i chwiejnie stanął na nogi.
Nie wiadomo skąd pojawił się przed nim człowiek w mundurze starszego
oficera ONZ.
Zdejmij skafander powiedział. Twój skafander ratunkowy. Rozu-
miesz? W jego mowie pobrzmiewał wyraznie obcy akcent; naramienniki woj-
skowego świadczyły o przynależności do Ligi Nordyckiej.
Dosker dostosował się do polecenia i kawałek po kawałku zaczął ściągać swój
ochronny strój.
63
Wy, Goci rzucił przez zęby trzymacie wszystko w garści. Przynaj-
mniej jeśli chodzi o ONZ. Kusiło go, by zapytać, czy na Paszczy Wieloryba
sprawy mają się podobnie, lecz połyskujący w ręku oficera pistolet laserowy nie
zachęcał do rozmowy.
Siadaj padło następne polecenie. Wracamy na Ziemię. Nach Terra;
versteh n?
Przeszli do sterówki. Na tle ukazującego rozgwieżdżone niebo ekranu do-
strzegł zarys pleców ONZ-owskiego pilota. Rzut oka na przyrządy upewnił go,
że najszybszym z możliwych kursów kierowali się ku trzeciej planecie. W takim
tempie powinni być na Ziemi najpózniej za godzinę.
Sekretarz Generalny ponownie odezwał się oficer pragnie porozma-
wiać z tobą osobiście. Tymczasem odpręż się i odpocznij. Chcesz coś poczytać?
Mamy tutaj najnowszy numer Przyjaciela Ludzkości . A może wolisz obejrzeć
jakiś program rozrywkowy?
Nie odpowiedział Dosker i zapatrzył się ponuro w przeciwległą ścianę.
Jakby czytając w jego myślach, wojskowy powiedział: Namierzyliśmy sy-
gnał radiowy Omphalosa .
Dobra robota sarkastycznie rzucił Dosker.
Jednak ze względu na dużą odległość, minie kilka dni, nim nasze statki
znajdą się w jego pobliżu.
Ale tak czy inaczej, dopadniecie go.
Z całą pewnością przytaknął oficer. Widać było, że nie ma co do tego
żadnych wątpliwości. Dosker nie miał ich zresztą również. Wszystko było tylko
kwestią czasu, paru najbliższych dni.
Na powrót popadł w odrętwienie, a pościgowy statek ONZ unosił go z ogrom-
ną prędkością ku Ziemi, Nowemu Nowemu Jorkowi i Horstowi Bertoldowi.
W nowonowojorskiej siedzibie ONZ został poddany gruntownym badaniom;
lekarze i pielęgniarki przysuwali coraz to nowe aparaty, śledzili ich odczyty, za
każdym razem stwierdzając brak jakiejkolwiek ukrytej wewnątrz organizmu bro-
ni.
Niedawny wypadek zniósł pan nadzwyczaj dobrze poinformował go
szef zespołu, gdy Al wreszcie odzyskał ubranie i zaczął je wciągać na siebie.
A co teraz? zapytał.
Sekretarz Generalny oczekuje pana szybko rzucił lekarz, zapisując coś
w karcie badań; ruchem głowy wskazał na umieszczone w przeciwległym końcu
sali drzwi.
Skończywszy się ubierać, Dosker niespiesznie ruszył ku drzwiom, uchylił je
ostrożnie i zajrzał do środka.
Proszę się pospieszyć powiedział Horst Bertold.
64
Dlaczego? zapytał, zamykając za sobą drzwi obite grubą wykładziną.
Sekretarz Generalny siedział za wielkim, staroświeckim dębowym biurkiem.
Był to przysadzisty mężczyzna o rudych włosach, wąskim długim nosie i małych,
niemal bezbarwnych ustach. Rysy twarzy miał raczej drobne, lecz szerokie barki,
mocne ramiona i wypukła klatka piersiowa znamionowały kogoś, komu nieob-
ca jest pływalnia i piłka ręczna. Jego stopy oraz muskularne łydki świadczyły
o odbywanych w dzieciństwie długich pieszych wycieczkach; wiele mil musiał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]