[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieboszczka Katarzyna miała na imię, albo to jest ten dzień, kiedy ją graf utrupił. Wiem na
pewniaka, bo jak raz trzynastego nam wypada rocznica ślubu i zawsze ją u córki obchodzimy.
Córka najstarsza tu we wsi mieszka i nasze insze dzieci też się zjeżdżają. I nie ma roku, żeby
kto nie ucierpiał.
Trzynastego to prawie za tydzień zauważyła nerwowo Okrętka.
I od kiedy się ten duch pokazuje? spytała Tereska. Zawsze był?
E, nie. Czy przed wojną, to nie wiem, ale jak myśmy tu nastali, to go nie było. Mnie to
jeszcze we wojnę przywiezli, u grafa na robotach byłem, spodobało mi się nawet i tak po
wojnie zostałem. Przy zamku. Zamek, że to ocalał, tom się starał, ile mogłem, żeby nie
zniszczał, żeby takie dobro uratować. Siedziały tu różne urzędy, jakieś zarządy od Ziem
Odzyskanych czy coś takiego. Wyniesły się ze dwadzieścia pięć lat temu i nastały te od
turystyki, nawet mieszkało dosyć dużo narodu, bo jeszcze to było w lepszym stanie. Dach nie
przeciekał ani te rury nie popękały, co je potem trza było zaszpuntować. Pózniej te od
turystyki poszły precz i pegeer się wprowadził razem z kolonią dla dzieci, co do dziś dnia tam
siedzą. No i wtenczas właśnie jakiś czas pustką stało, z miesiąc chyba, a mnie nie było, bo w
szpitalu jak raz leżałem i ktoś ukradł cegły.
Jakie cegły? spytał podejrzliwie Zygmunt, nie widząc związku ducha z materiałami
budowlanymi.
A te z okien. Wszystkie puste okna, co państwo pewno widziały, były zamurowane.
Znaczy, na parterze były zamurowane, a górą tylko luzem ułożone. Pewno dlatego z parteru
ukradli ino połowę, a z góry wszystkie co do jednej. Dochodzenie nawet było, ale to dopiero
pózniej, jak wróciłem, tak że szukaj wiatru w polu. I od tamtego czasu, będzie już z osiem lat,
zaczął się ten duch pokazywać&
A milicja co na to? Nie sprawdzali?
Sprawdzali, dlaczego nie. I te wszystkie, co tu miały o remoncie obradować, tyż
sprawdzały. Nikt się niczego nie dopatrzył. Może tam co przeoczyły, bo to każden ino patrzył
byle prędzej uciekać. Dwóch tylko&
Jesionek urwał nagle, po czym zmienił ton.
Z tych wszystkich, co uciekły, dwóch tylko wróciło ciągnął tajemniczo. Kto to
był, to ja nie wiem, ale wracały cięgiem i niby to za świeżym powietrzem patrzyły&
Cztery osoby wymieniły między sobą błyskawiczne spojrzenia.
Ale ja mam oko. Co im tam było powietrze! Węszyły tu oba i szukały i tyle miały
zysku, że jeden nogę skręcił, a drugiemu cegła rękę przygnietła. Wtenczas poszły precz. Ino
te oba takie były uparte, a tak to co i raz kto inny przyjeżdża i zaraz o ducha pyta, a ja tylko
pokazuję, gdzie lustro i taras, bo co mi tam. Sam nie chodzę&
Duch jako temat utrzymał się do końca wizyty. Przy pożegnaniu Jesionkowa zaoferowała
świeże jajka, bo jej kury, mimo zimy, niosły się doskonale. Zdecydowano się na te jajka i od
razu Jesionkowa ułożyła je ładnie w koszyku, który należało jej zwrócić następnego dnia.
Mogli coś wykombinować tylko wtedy, kiedy tu nikogo nie było rzekł Zygmunt w
drodze powrotnej. Wtedy kiedy ukradli te cegły.
Mnie się rysuje rzekła Tereska. Ale niestety, nic atrakcyjnego, zwykła
szpiegowska afera.
Ha, żeby& ! wykrzyknął żarliwie Januszek.
Jak ci się rysuje? spytał Zygmunt.
Słyszeliście, ciągle ktoś przyjeżdża i pyta o ducha. I on pokazuje miejsce. Czego więcej
potrzeba? Nie dość, że obcy ludzie mogą się tu pętać do upojenia, to jeszcze każdy, jak po
sznurku, trafia do tego samego punktu. Do lustra. Skrzynka kontaktowa.
Puknij się w globus! zaprotestował energicznie Zygmunt.
Nie ma na świecie takiego idiotycznego szpiega, żeby lazł akurat tam, gdzie jest jakaś
sensacja! I jeszcze heca z duchem, w oczy bije, że to kant! Oni wolą na siebie nie zwracać
uwagi.
Tereska aż się zatrzymała.
Ależ właśnie dlatego! Wszyscy myślą tak samo jak ty i pies z kulawą nogą nie będzie
podejrzewał szpiegowskiej afery! I sam popatrz, ile lat& ?! I co? Nikt się nie interesuje!
Zainteresowali się ci dwaj z samochodu przypomniał Januszek.
No właśnie. To są rutyniarze, wszyscy myślą logicznie, przywykli do jakichś zasad, to,
co nielogiczne i bez sensu, automatycznie uważają za niemożliwe. Pojechali sobie i cześć. A
czy ty masz pojęcie, ile osób mogło się tu już porozumieć bez żadnego kłopotu?
Zygmunt zaczął się wahać. Rzeczywiście, działalność szpiegowska oparta na duchu to
byłoby coś tak idiotycznego, że nikt by tego nie potraktował poważnie. A zatem, kto wie& ?
Na wszelki wypadek trzeba te miejsca obejrzeć pod odpowiednim kątem widzenia
zadecydował. Przede wszystkim lustro&
Ja nie chcę, żeby to była szpiegowska afera! jęknęła buntowniczo Okrętka. Nie
znam się na tym i w ogóle to okropne! Gdyby była szpiegowska afera, fotograf by nas
ostrzegł!
Ale to lustro musi coś znaczyć upierała się Tereska.
W kompletnej ruinie zostało lustro. Musi w tym coś być!
Zastanówmy się zaproponował Zygmunt. Lustro, lustro& Co lustro? W lustrze
się człowiek odbija&
Może się krzywo odbijać podsunął Januszek.
Czekajcie, chodzi o ducha przypomniała Tereska. Możesz patrzeć w lustro i
zobaczyć coś za plecami. Odwracasz się i nic nie ma. Patrzysz w lustro i jest. Odwracasz się i
znów nic&
Owszem, niezłe pochwalił Zygmunt. Od czegoś takiego można w ogóle
zwariować.
Ewentualnie może być tak, że zobaczysz coś w lustrze pod odpowiednim kątem.
Rozumiecie, trzeba stanąć tam, gdzie duch i popatrzeć. Z innego miejsca się nie zobaczy,
tylko akurat z tego&
Nie zwracając uwagi na to, co robią, dotarli do zamku, weszli do pokoju, zdjęli kurtki i
buty, zjedli resztę kanapek. Rozważania trwały. Zygmunt sięgnął po zeszyt ze spisem ofiar i
wydarzeń.
Jeżeli ukradzenie cegieł wprowadziło jakąś odmianę, zastanówmy się jaką rzekł,
wyciągając długopis. Jazda, wyliczamy wszystkie możliwości!
Zwieże powietrze powiedziała Okrętka niepewnie.
Wilgoć powiedziała Tereska. Deszcz mógł padać do środka. I temperatura,
zrobiło się zimniej&
I widniej dodał Januszek. Zrobił się widok na durch, bo te okna są naprzeciwko
siebie.
Przeciągi podsunęła Okrętka. Zygmunt notował spostrzeżenia.
Akustyka dorzucił. Wszystko lepiej słychać, w środku i na zewnątrz. Co jeszcze?
Chyba nic więcej&
Dobra, to teraz co to daje? Z punktu widzenia ducha&
Widok to na nic rozważała Tereska. Zaraz& Wilgoć& Podobno coś tam się
lęgnie z wilgoci, ale żeby duchy, to nie słyszałam. Wilgoć do bani&
Zwieże powietrze chyba też zauważył Zygmunt. Dla duchów raczej stęchlizna&
Widniej& Odpada, duchy nie lubią światła dziennego. Temperatura owszem, różne tam
grobowe zimna, lodowate powiewy, pasuje. Nie było jeszcze ducha, od którego buchałoby
tropikalnym upałem. Co tam dalej?
Wiatr. Wiatr chyba też do kitu. %7ładen duch nigdy nie pojawiał się w przeciągach, w
każdym razie ja nic o tym nie wiem. Akustyka& Na co mu, on nic nie gada!
Ale te dzwięki&
Dzwięki słychać w środku! Nikt nic nie mówił o słuchaniu dzwięków na zewnątrz!
Może chodziło mu o to, żeby właśnie było słychać& ?
Słuchajcie, czy wyście zgłupieli? spytała rozpaczliwie Okrętka, która mimo niechęci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]