[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Początkowo Marte nie zdradziła mu, kim byli jego rodzice, ale kiedy Mały Ole bardzo nalegał,
niczego przed nim nie ukryła. W końcu chłopak był już prawie dorosły i miał prawo znać swoje
pochodzenie.
Kiedy Ole usłyszał o wizytach pastora, zdziwił się, ale też rozgniewał; sądził, że kwestia
została już dawno rozstrzygnięta. Zupełnie nie pojmował, dlaczego pastor chce zapobiec
konfirmowaniu Małego Ole. Czyżby był jakiś istotny powód? O ile jednak dobrze rozumiał, pastor
jedynie sugerował i prosił; nie odważył się wykluczyć go z grupy przyszłych konfirmantów, miał
tylko nadzieję, że chłopak sam się wycofa. Ole uśmiechnął się krzywo i kontynuował pracę przy
ozdobach na krześle. W zupełnej tajemnicy zrobił dwa krzesła z wysokimi oparciami. Bliznięta
dostaną je w prezencie na konfirmację, a oparcia i ramy siedzeń miały być rzezbione. Na krześle
Knuta miał wyciąć K. O. S. ", a na krześle Hannah-Kari H. K. O. C". Według starego zwyczaju
były to inicjały imienia dziecka i ojca, z dodaną literą S" od syn", lub C" od córka".
Ole zastanawiał się, czy powinien zrobić krzesło także dla Małego Ole, ale odpędził tę myśl
od siebie. Po pierwsze nie miał już na to czasu, a po drugie nie mógł przecież wyciąć na nim O. S.
". Mimo że chłopak był dla niego jak syn, przecież nim nie był... Kiedy tak stał i myślał, nagle miał
wyrazną wizję Karoline Sletten. Ujrzał ją z igłami i ziołami ukrytymi pod płaszczem, z chustką na-
ciągniętą nisko na oczy. Co to u licha było? Postać emanowała nikczemnością i Ole miał
przeczucie, że stanie się coś wyjątkowo podłego i niegodziwego. %7łe też ta baba nie mogła
zmądrzeć! Ole odrzucił nóż i podszedł do okna. Szyba pokryta była pyłem od szlifowania, ale i tak
widział przez nią zaśnieżony las i drugą stronę wsi. Czy powinien jechać z ostrzeżeniem? A może
tym razem nie była to jego sprawa? Niechętnie mieszał się w spory, które go nie dotyczyły...
Z miejsca, gdzie leżało Simenplassen, unosiła się jasna smuga dymu" i Ole pokręcił głową.
Tej zimy tyle we wsi było nierozwiązanych zagadek... Nagłe zgony zwierząt zaczęły się wraz z
powrotem Simena z Ameryki. Niejeden go podejrzewał, ale na nic nie było dowodów. Ole miał są-
siada na oku, ale za każdym razem, gdy próbował połączyć go z martwym zwierzęciem, jego myśli
buntowały się.
Nie, nie powinno się oskarżać go o coś, czego pewnie nie zrobił.
Krzesła. Musi skończyć krzesła, musi robić swoje.
Po drugiej stronie wsi przy biurku siedział rosły mężczyzna, trąc ręce. Przed nim leżała
Biblia, grube księgi rachunkowe i okulary. Pastor przetarł oczy i wyjrzał przez okno. Męczyło go
dumanie o czymś, co powinno być prostą sprawą. Ale grozby, że coś złego przytrafi się jego żonie i
dzieciom, rzucały ponury cień na jego myśli. Mocnym głosem nakazał szatanowi ustąpić i oznajmił,
że pójdzie drogą nakazaną przez Boga, musiał przecież postąpić według jego praw. Zaczął jednak
wątpić. Od czasu ostatniego spotkania z Karoline Sletten nosił w sobie ohydny lodowaty strach.
Mimo że zdecydowanie pokręcił głową, słysząc jej życzenie, zrobił przecież coś, by je spełnić...
- Tak, Panie, wiem, że postępuję zle. Ale czyż nie powinienem chronić mojej rodziny? -
Pastor splótł ręce i spojrzał w sufit. W ostatnim czasie odbył wiele takich rozmów na osobności z
Panem Bogiem. - Trzoda w moim obejściu choruje, a krowy dają mniej mleka. Dach nagle zaczyna
przeciekać, a koła odpadają od powozu w czasie jazdy. Zapasy w spiżarni nagle jełczeją i zaczynają
gnić... A teraz najstarsza córka leży z bólem w krzyżu i uchu. - Pastor wstał i raptownie odsunął na
środek pokoju wysoki fotel pokryty brokatem. Czy za tym wszystkim stała Karoline? Czy działo się
to, bo chciała, żeby przełożył konfirmację Małego Ole? Trudno mu było w to uwierzyć, ale co miał
o tym myśleć?
Wszystkie te niepojęte rzeczy zaczęły się dziać zaraz po tym, jak baba przyszła, by prosić o
oddalenie Małego Ole. Początkowo uważał to za nieszczęśliwy zbieg okoliczności, ale jak zaczęła
po niedzielnej mszy podawać mu rękę i wyrażać nadzieję, że nic złego nie przytrafi się jego
rodzinie, zaczął się poważnie zastanawiać. Jasne było, że Karoline miała coś przeciwko temu, żeby
jej syn, z którym nie chciała mieć nic do czynienia, dostąpił konfirmacji. Czy chodziło jej o to, że
miał przystępować razem z dziećmi z Rudningen, czy raczej o to, że w ten sposób zostanie uznany
za dorosłego i publicznie zaprezentowany, tego nie wiedział. Nigdy nie podała powodów swojego
życzenia.
Pastor westchnął i zaczął przemierzać pokój w tę i z powrotem. Mały Ole był bystry i nie da
[ Pobierz całość w formacie PDF ]