[ Pobierz całość w formacie PDF ]

historyków. Dowiedziałem się, że przed niecałymi stu laty żyłem jako Komańcz. Czasami
odradzałem się niemal momentalnie, czasami moje wcielenia dzieliły łata, nie wiem jaka była
tego przyczyna.
Wiem, że obecnie moje ego zamieszkało ciało Amerykanina zwanego John Garfield,
ale ożywione zostało wiele dzikich, pomalowanych postaci z niedalekiej przeszłości. Na
przykład, w swoim ostatnim wcieleniu byłem wojownikiem na scenie wspaniałego,
południowo-zachodniego kraju. Byłem Esatema, który jezdził z Quanah Parkerem i z Satanta
z Kiowa. Zginąłem w bitwie pod Adobe Walls, latem 1S74 r. Była przerwa między Esatema i
Johnem Garfieldem. Miedzy tymi dwoma wcieleniami byłem tygodniowym, zniekształconym
niemowlęciem, które urodziło się podczas ucieczki plemienia z rezerwatu w 1878 roku.
Ponieważ nie byłem istotą nadającą się do życia, porzucono mnie na równinach bym zginął.
Byłem - ale dlaczego mam próbować wyliczyć wszystkie istnienia i ciała, które w przeszłości
były moje? Jest to nieskończony łańcuch pomalowanych, ozdobionych piórami, nagich
postaci ciągnących się wstecz aż do niepamiętnych czasów. Jest to przeszłość tak daleka, że
sam waham się przekroczyć jej próg. Oczywiście, mój biały czytelniku, nie będę próbował
prze-nieść się wraz z sobą. Moja rasa jest bardzo stara była stara, kiedy mieszkaliśmy w
górach na północy Yellowstone i podróżowaliśmy pieszo, a nasze skąpe zapasy żywności
transportowały na grzbietach psy. Tej granicy nie przekroczyli biali badacze i dobrze to
zrobiło pamięci o pokoju i pięknym teoriom dotyczącym rodzaju ludzkiego. Ale ja mogę
opowiedzieć ci rzeczy, które wstrząsną twoją tolerancję, której się nabawiłeś czytając
opowiadania o rasie zniszczonej przez twoich przodków. Mógłbym ci opowiedzieć o długich,
obfitujących w nieludzkie okrucieństwa wędrówkach przez kontynent. Ale wystarczy.
Opowiem ci o %7łelaznym Sercu, łowcy skalpów. Ze wszystkich moich wcieleń
najbliżej jestem związany z nim tak jak John Garfield związany jest z XX wiekiem. To był
Indianin taki, jakiego widziałem w moich snach. Są to wspomnienia wyblakłe i trudne do
interpretowania. Nawiedzały mnie w dzieciństwie i w młodości. Mówiąc do ciebie o moim
poprzednim wcieleniu, muszę mówić jakby ustami Johna Garfielda, bo inaczej opowiadanie
byłoby dla ciebie niezrozumiałym, chaotycznym bredzeniem. Ja, John Garfield, jestem
człowiekiem dwóch światów. Mój umysł nie jest ani całkowicie czerwony, ani całkowicie
biały.
Pozwól, że zinterpretuję opowieść o %7łelaznym Sercu nie tak, jak zrobiłby to on sam,
ale tak, jakby opowiedział ją John Garfield, gdyż tak będzie dla ciebie zrozumiała.
Pamiętaj, o wielu rzeczach nie opowiem. Miały miejsca okrucieństwa i bestialstwa,
które ja pojmuję jako naturalny skutek życia toczącego się w tamtych czasach, ale których ty
byś nie zrozumiał i napełniłyby cię przerażeniem. W opowiadaniu pominę jeszcze inne
rzeczy. Barbarzyństwo ma wady nie mniejsze niż cywilizacja.
Opowiem ci o %7łelaznym Sercu i o honorze, jaki go spotkał. Korzenie tego
okrucieństwa były starsze niż zapomniane ruiny ukryte w dżungli Jukatanu.
%7łelazne Serce żył w drugiej połowie XVI wieku. Wydarzenia, które opiszę, musiały
mieć miejsce gdzieś około 1575 roku. Byliśmy już plemieniem, które ujarzmiło konia. Ponad
wiek wcześniej zeszliśmy z Gór Szoszonów i staliśmy się ludzmi równin i łowcami bizonów.
Podążaliśmy za ich stadami pieszo od Wielkiego Jeziora Niewolniczego, aż nad Zatokę,
kłócąc się po drodze z Wronami. Kiowa, Pawnisami i Apaczami. To była długa, męcząca
podróż. Ale nadejście konia zmieniło wszystko, zmieniło nas. W krótkim czasie, z dotkniętej
ubóstwem rasy niezaradnych wędrowców, staliśmy się narodem niezwyciężonych
wojowników, a krwawy szlak naszych podbojów ciągnął się od wiosek Czarnych Stóp na
Bighorn, aż po hiszpańskie osiedla w Chihuahua.
Historycy twierdzą, że Komańcze dosiedli koni w 1714 roku. A my już wtedy, od
ponad stu lat, jezdziliśmy konno. Kiedy w 1541 roku przybył Coronado szukając
legendarnego miasta Cibolo, my byliśmy już rasą jezdzców. Dzieci uczyły się jezdzić konno
wcześniej niż chodzić.
Ja, %7łelazne Serce, w wieku lat czterech jezdziłem na własnym kucyku i przyglądałem
się stadom koni.
%7łelazne Serce był potężnym mężczyzną, średniego wzrostu, krępym i muskularnym
jak większość z jego rasy. Opowiem, jak zdobyłem moje imię. Miałem brata trochę starszego
ode mnie, który nosił imię Czerwony Nóż. Miłość miedzy braćmi nie jest powszechna wśród
Indian, ale ja podziwiałem go głęboko i żarliwie, a także uwielbiałem tak, jak młodszy brat
uwielbia starszego.
To były czasy wędrówki naszej rasy. Jeszcze się nie osiedliliśmy w wielkim kanionie
Palo Duro, który pózniej uznano za kolebkę naszej rasy. Na północy sięgaliśmy do Platte, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \