[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie przejdzie tak, wypłynie na wierzch tajemnica
Ale teraz nie można.
AMELIA
Czemu?
CHMARA
Tam kaplica,
Gdzie był pokój imości, ołtarz gdzie alkowa.
Królisko się tam ciągle z brewijarzem chowa,
Wpadł w religijny afekt i sprowadził popów
Unitów.
AMELIA
Panie Chmara, zbierz ty kilku chłopów,
Pójdz w nocy, każ rozwalić mur. Pan się przekona,
%7łe niewinną posądził że ja wierna żona.
Ty nawet panu wielką uczynisz przysługę.
CHMARA
Ale pani, tam człowiek jest ja w tę framugę
Zajrzałem stał tam blady jak trup...
AMELIA
Matko Boska!
Czy to jest urok jaki? Panno Częstochowska!
Czy jaki zły duch ludziom tym pokazał lice?
Człowieku, ty widziałeś szatana zrennice,
Błyszczące się w ciemności ponad moim łożem...
Idz precz! idz, jesteś kłamcą!
CHMARA
wychodzi.
65
SCENA II
AMELIA
sama
O! gdyby tym nożem
Można się przebić i być spokojną, i zasnąć!
Nie, nie, nie mam odwagi ja muszę zagasnąć
Z wolna, wypiwszy do dna ten kielich goryczy.
Cóż to? słychać po wschodach znów krok tajemniczy?
Ktoś idzie ksiądz zapewne.
SCENA III
AMELIA, ZBIGNIEW wchodzi zakapturzony w księdza habicie.
AMELIA
rzucając się ku niemu
To anioł z obłoków.
Zbigniewie, jam poznała szelest twoich kroków!
To ty!
ZBIGNIEW
Precz! precz! z daleka ode mnie!
AMELIA
Co słyszę?
To musi być kto inny.
ZBIGNIEW
odsłania twarz.
To ja.
AMELIA
Gniew kołysze
Twoją wiotką postacią jak znikomym cieniem.
I z czymże ty przyszedłeś do mnie?
ZBIGNIEW
Z potępieniem...
66
AMELIA
Za cóż ty mię potępić chcesz? Ty cały drżący.
ZBIGNIEW
Przyszedłem cię potępić jak umierający,
I przekląć i przed tobą trupem się położyć,
Lecz pierwej przekląć...
AMELIA
Skądże ci mnie biedną trwożyć?
Dlaczego ty przeklinać mnie masz? Wszak ty jeden
Nie masz prawa przeklinać.
ZBIGNIEW
O! tu mi był Eden...
Oczy twe były dla mnie gwiazdami zbawienia,
Hymnem anielskim twoje tłumione westchnienia,
Twoja dusza półową mej duszy weselszą;
Nie mówiłem ci tego, pókiś była bielszą;
Teraz ty czarna, ciebie już słowa nie splamią,
Choćbym powiedział: kocham oczy twoje kłamią,
Serce twoje jest brudne, usta twoje drżące
Zdają mi się tak na mnie oddychać gorące,
%7łe mi się czoło pali i więdnie. O, matko!
Z daleka stój. Przyszedłem się na twoją gładką
Twarz zapatrzyć i ludzkiej piękności urągać...
Nie śmiej już po mnie żadnej przysięgi wyciągać,
Bo już nie mógłbym przysiąc, żeś nie jest fałszywą;
Chociaż ty mnie przysięgać nauczyłaś krzywo
Ja ciebie teraz czegoś nawzajem nauczę
Chodz tu powiem na ucho: Utnij włosy krucze,
I powieś się lub, słuchaj, zakryj twarz włosami,
Bo się nie płonisz...
AMELIA
Zbigniew!
ZBIGNIEW
Ty mię raz już łzami
Oszukałaś więc oszczędz sobie teraz mdłości
O! jak ja tę kobietę kochałem! Litości!
O! jak ja tę kobietę kochałem!!!
67
AMELIA
Zbigniewie...
ZBIGNIEW
Kto by myślał, że ona nic o żądzach nie wie!
Ja sam myślałem głupi! Teraz dobrze pomnę,
Jakie mi ona nieraz uściski nieskromne,
Jakie gorące usta na czole mi kładła...
Drżę cały, kiedy myślę... i tego widziadła
Nie mogę teraz wygnać z pamięci nie mogę!
Zmiała się ze mnie w duchu! Chodz, dam ci przestrogę:
Nie kochaj się ty nigdy w człowieku cnotliwym,
Bo to jest miłość długa i głupia, i żywym
Nie przystoi lecz musi być wreście wyśmianą.
AMELIA
Jakżem się ja za niego modliła dziś rano!
ZBIGNIEW
Ty?
AMELIA
Czy wiesz ty, co do mnie mówiłeś, Zbigniewie?
ZBIGNIEW
Czy ty go bardzo kochasz?
AMELIA
Kogo?
ZBIGNIEW
O, żarzewie
Piekielne! ona pyta, kto!... wiesz! twój kochany!
Wiesz... o! ten podły... o! ten tchórz zamurowany.
Czy ty go bardzo kochasz? mów! mów! klnę się duszą,
%7łe się rączęta twoje w moich rękach skruszą,
Jeśli nie powiesz. Wyznaj, nie potrzeba szlochać
Ty zamurowanego musisz bardzo kochać,
Bo ty myślisz, że się on poświęcił za ciebie?
Kłamstwo!! omdlał ze strachu to tchórz! Jak Bóg w niebie!
To tchórz ze strachu omdleć musiała gadzina...
Ale gdy się obudził, to ciebie przeklina,
68
To pierś drze i przeklina; ręce w piersiach broczy,
Ot i chciałby tę swoją krew ci rzucić w oczy...
Tu gdzie te łzy po czystym migają lazurze...
On cię przeklina, ręce swe krwawi na murze,
Potem je niesie do ust z głodu i krew pije,
Ten człowiek teraz tylko przekleństwami żyje...
Zamyśla się.
Ona go będzie wiecznie kochać umarłego...
To sęk, jak wydrzeć marę z pamięci bez tego
Zemsta się jak skorpijon własnym jadem chłoszcze.
ze smutkiem i skargą
Amelio! o, Amelio! chodz tu ja zazdroszczę
Tamtemu człowiekowi i zawiść mię dręczy...
Amelio... ja jęczałem, jak on teraz jęczy,
Jak on, patrzaj pogryzłem z bolu ręce obie,
Ja mu będę zazdrościł spokojności w grobie
Tak, jak teraz zazdroszczę męczarni i głodu...
Daj mi ten nóż... to serce chce zimnego lodu...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]