[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go w drzwiach Taylora.
- Jakiś problem? - spytał. Choć głos miał poważny, w je
go oczach błąkał się uśmiech.
- Poradzę sobie - burknęła, żałując, że gwałtowny rumie
niec zalał jej policzki. - Na pewno jesteś bardzo zajęty. -
Och, i po co zrobiła aluzję do jego porannego spotkania?
Tym razem uśmiechnął się szeroko, a ona zaklęła
w duchu.
- Dla ciebie nigdy nie jestem zbyt zajęty, B J. - Taylor
podszedł do niej, po czym uniósł jej rękę i, nim zdążyła się
zorientować, podniósł ją do ust.
Max chrzÄ…knÄ…Å‚ znaczÄ…co.
- Przestań! - Wyrwała rękę i schowała ją za plecy. - To
nie twoja sprawa! - Starała zachowywać się oficjalnie. -
Max naprawi zmywarkÄ™ przed lunchem.
- Nie jestem tego pewien. - Max przykucnął i pokręcił
głową. W ręku trzymał małe zębate kółko.
- Co to ma znaczyć? - spytała B.J. - Wiesz przecież, że
potrzebujÄ™...
NIEODPARTY UROK 53
- Potrzebujesz czegoś takiego - przerwał jej, podnosząc
kółko.
- Nie rozumiem, jak taka mała, głupia rzecz może spra
wić tyle kłopotu!
- Wystarczy, że takie małe kółko ma złamany jeden ząbek
- wyjaśnił cierpko Max, a potem zerknął na Taylora, jakby
szukał u niego zrozumienia. - B.J., ja nie mam takich części.
Będziesz musiała kupić ją w Burlington.
- W Burlington? - Spojrzała na niego błagalnym wzro
kiem i westchnęła.
Choć Maksowi dawno już stuknęła pięćdziesiątka, nie
potrafił oprzeć się tym ogromnym, szarym oczom. Przerzucił
ciężar z jednej nogi na drugą, westchnął.
- No dobrze, sam pojadÄ™ do Burlington. NaprawiÄ™ tÄ™ ma
szynę przed kolacją, ale nie wcześniej. Nie jestem cudo
twórcą.
- Dziękuję, Max. - B.J. uniosła się na palcach i pocało
wała go w policzek. - Co ja bym bez ciebie zrobiła?
Max, mrucząc pod nosem, spakował narzędzia.
- Przyprowadz wieczorem żonę na kolację, ja stawiam!
- Zadowolona z odniesionego sukcesu B.J. uśmiechnęła się
z ulgą. Potem odwróciła się do Taylora.
- Spojrzenie, którym go obdarzyłaś, było naprawdę po
ruszające. - Zmiejąc się, Taylor ujął w dłonie jej podbródek.
- Przesadzasz - odpowiedziała, czując, jak pod wpły
wem tego dotyku jej serce zaczyna bić szybciej. - Zawsze
staram się załatwić sprawę z korzyścią dla pensjonatu. Na
tym polega moja praca.
- To prawda - przyznał, opierając się o zepsutą zmywar
kę. - Może trzeba coś pozmywać?
54 NORA ROBERTS
- Owszem. - Spojrzała na dwukomorowy zlew z nie
rdzewnej stali. - Zawiń rękawy.
Ostatecznie umyli razem dziesiątki naczyń pozostawio
nych po śniadaniu. To dziwne, ale dokonali tego w niezwy
kłej harmonii. Rozmawiali, przekomarzali się bez napięcia,
które zwykle towarzyszyło ich kontaktom. Gdy wróciła El
sie, by rozpocząć przygotowania do lunchu, ledwie ją zauwa
żyli.
- Ani jednej ofiary - zauważył Taylor, gdy B.J. odstawiła
ostatni talerz na półkę. Objął ją ramieniem i wyprowadził
z kuchni. - Lepiej bądz dla mnie miła. Co zrobisz, jeśli Max
nie zdąży naprawić zmywarki przed kolacją?
B.J. usiadła na krześle w biurze.
- Znam w mieście dwóch nastolatków, których na
tychmiast mogę zatrudnić. Ale Max na pewno mnie nie za
wiedzie.
- Masz do niego dużo zaufania. - Taylor usiadł po drugiej
stronie biurka i wyciÄ…gnÄ…Å‚ na nim nogi.
- Nie znasz Maksa - powiedziała B.J. - Jeśli obiecał, że
naprawi przed kolacją, zrobi to. Gdyby nie był pewien, po
wiedziałby, że spróbuje lub coś podobnego. Znam się na
ludziach.
Taylor z uznaniem skinął głową. Zadzwonił telefon. B.J.
podniosła słuchawkę.
- Och, cześć, Marilyn. Przez całe przedpołudnie byłam
zajęta... - Przysiadła na biurku i zaczęła przerzucać papiery.
- Tak, mam tę wiadomość. Przepraszam, ale właśnie wróci
łam do biura. Daj mi znać, kiedy uzyskasz wszystkie potwier
dzenia. Wtedy łatwiej mi będzie zaplanować menu. Mamy
jeszcze mnóstwo czasu. Do ślubu pozostało ponad miesiąc.
NIEODPARTY UROK 55
Nic się nie martw. Zadzwoń, gdy będziesz mieć kompletną
listę gości.
B.J. odłożyła słuchawkę. Zdawała sobie sprawę, że Taylor
czeka na wyjaśnienia.
- To Marilyn - powiedziała po chwili. - Wychodzi za
mąż w przyszłym miesiącu. - Uniosła rękę, by rozmasować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]