[ Pobierz całość w formacie PDF ]

klucz w ręku, kiedy zauważył, że drzwi do gabinetu Laury są uchylone.
- Tak, wiem - powiedziała. - To też wiem.
Najwyrazniej rozmawia przez telefon, pomyślał i poczuł ucisk w żołądku,
kiedy przypomniał sobie, od kogo odebrała telefon, kiedy wybiegł ostatnio z
biura jak oparzony. Tym razem jednak zamierzał zachować spokój. W końcu
przyszedł tutaj wyłącznie po raport.
Laura odwróciła się gwałtownie, kiedy wszedł do środka. Zdziwienie
malowało się na jej twarzy. Chociaż poprawiła sobie makijaż, który rozmazał,
gołym okiem było widać, że jest bardzo zmęczona.
- Będę kończyć, mamo. Muszę zdążyć do domu, zanim burza rozszaleje
siÄ™ na dobre.
A więc rozmawiała z matką. Wściekły na siebie, że w duchu się ucieszył,
że to nie z Petersonem jest na linii, zaczął szukać sprawozdania, którego
potrzebował.
- Tak, rozumiem. Daj mi znać tak szybko, jak to możliwe.
75
S
R
Domyślił się, że jej matce wciąż nie udało się zrefinansować klubu.
Czyżby to oznaczało, że Peterson jej nie wspomógł?
- Dobrze, mamo, też cię kocham - powiedziała Laura i odłożyła
słuchawkę.
Było coś w jej głosie, jakieś zmęczenie, które kazało mu na nią spojrzeć.
Wyglądała na bezbronną, ale to jej smutek najbardziej go poruszył. Potrafiła w
nim wzbudzić uczucia i miał jej to za złe. Nie mógł znalezć sprawozdania,
którego szukał. Wrzucił więc wszystkie papiery do teczki, którą wcześniej
zostawił na biurku. Nagle niebo rozdarła kolejna błyskawica, zagrzmiało i
światła wewnątrz zamigotały.
- W jakim stanie jest zapasowy generator?
- Całkiem dobrym.
- Kiedy był ostatnio w konserwacji?
- Jakoś w zeszłym roku, tuż przed tym, jak przejęłam zarządzanie
hotelem - wyjaśniła, zamykając komputer. - Od Katriny nie było żadnej
poważniejszej burzy.
Jack jednak wiedział, że generator jest już całkiem stary. Zgodnie z
dokumentacją został przeznaczony na urządzenie zapasowe dziesięć lat temu,
kiedy kupiono nowy, i Jack miał poważne wątpliwości, czy którykolwiek
generator jest w stanie wytrzymać niewielką burzę, nie mówiąc już o na-
wałnicy.
- Nie powinnaś jechać do domu w taką pogodę.
- Nic mi nie będzie - zapewniła go, szykując się do wyjścia. Kiedy doszli
do wind, Jack wcisnął przycisk do góry, Laura - na dół.
%7ładna z wind jednak nie ruszyła.
- Pójdę schodami - stwierdził Jack.
76
S
R
- Poczekaj - zawołała. - To sporo pięter. Wezmę windę towarową. Jeśli
nie masz nic przeciwko temu, żeby najpierw zjechać ze mną na dół, a potem
pojechać do góry, możesz się nią dostać do swojego apartamentu.
- W porządku - odpowiedział i ruszył za nią na drugi koniec korytarza.
Winda pojawiła się na piętrze chwilę po przywołaniu i weszli do środka.
Laura wcisnęła przycisk na parter i winda powoli ruszyła.
Jack patrzył, jak mijają piąte piętro, czwarte piętro - nagle winda ostro
zahamowała. Laura prawie straciła równowagę. Chwycił ją za ramię, żeby nie
upadła.
- Dzięki - mruknęła i ponownie wcisnęła przycisk  parter".
Ale winda ani drgnęła.
Walnęła w przycisk jeszcze kilka razy, jednak winda nadal nie ruszyła.
- Co się, do cholery, dzieje z tą windą? - zdenerwowała się.
Jack spochmurniał.
- To się dzieje, że utknęła. A my wraz z nią.
77
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Utknęła?
Przecież nie mogliśmy utknąć, przekonywała samą siebie Laura.
- Zaraz ruszy - powiedziała, bardziej do siebie niż do Jacka. Postawiła
teczkę i torebkę na podłodze i zaczęła na oślep walić w przyciski.
Bez rezultatu.
- Mówiłem już, utknęliśmy. Wciśnij przycisk alarmowy.
Spróbowała, ale nic z tego. Poczuła, że robi jej się coraz bardziej gorąco.
Powtarzając niczym mantrę, że nie ma powodów do paniki, schyliła się po
torebkÄ™.
- Zadzwonię do recepcji - stwierdziła i zaczęła grzebać w torebce w
poszukiwaniu komórki. - Nie ma zasięgu - oznajmiła po chwili. - Spróbuj
zadzwonić ze swojego telefonu.
Jack sięgnął do kieszeni, jednak telefonu nie było.
- Chyba został na górze.
Zrobiło jej się słabo. Ale się wpakowała: była sama z Jackiem na
przestrzeni nie większej niż maleńki gabinet. I nikt nie wiedział, gdzie jest.
Nogi się pod nią ugięły, kiedy to sobie uświadomiła. Czym prędzej musiała się
stamtąd wydostać. Ponownie zaczęła walić na oślep w przyciski.
- Wyluzuj. - Jack chwycił ją za nadgarstki. Kiedy zaczęła się wyrywać,
spojrzał na nią z uwagą. - O co chodzi? Masz klaustrofobię?
- Skąd - odpowiedziała. Ale kiedy się rozejrzała dookoła, zaczęło jej
brakować tchu w piersiach. - Przynajmniej dotąd nie miałam - dodała.
- Wszystko będzie dobrze.
78
S
R
Laura puściła jego zapewnienie mimo uszu. Próbowała uspokoić oddech i
opanować wzbierającą w niej panikę. Znowu zaczęła walić w przyciski.
Przecież musi się stąd wydostać.
- Lauro.
Kiedy nie zareagowała, Jack ponownie chwycił ją za nadgarstki i
przytrzymał.
- Lauro, oddychaj.
Delikatny ton, jakim wypowiedział jej imię, sprawił, że przestała się
szamotać i wzięła głęboki oddech. Spojrzała na Jacka, prosto w jego błękitne
oczy, które patrzyły na nią z troską i niepokojem.
- Już dobrze - uspokoił ją.
Co za bzdury, możliwe, że już nigdy nic nie będzie takie samo,
pomyślała. Miała coraz mniej czasu na zebranie pieniędzy, a jej matce dotąd
nie udało się uzyskać refinansowania klubu. Z każdym dniem jej nadzieja na
utrzymanie Contessy malała, przez co czuła się kompletnie wykończona i
zestresowana.
Okropna rozmowa z Mattem tylko pogorszyła jej nastrój. Ale najbardziej
niepokoiła ją myśl, że o mały włos nie wpakowała się w kłopoty przez Jacka.
Wcale nie chciała, żeby tak ją pociągał. Wolałaby nawet w ogóle go nie lubić. I
nie chodziło o Contessę. Po prostu ryzyko zranienia emocjonalnego było zbyt
wysokie. Jackson Hawke był typem faceta, który nie wierzył w miłość ani
zaangażowanie i dał jej to do zrozumienia wystarczająco jasno. A ona? Ona
wierzyła w obie te rzeczy i obu w swoim życiu pragnęła. A fakt, że utknęła z
nim w windzie, oznaczał kłopoty, których nie potrzebowała.
- Już lepiej? - zapytał.
Kiwnęła głową, biorąc głęboki oddech.
- Możesz mnie puścić.
79
S
R
Zawahał się przez chwilę.
- Nie sądzę, żebyśmy mieli awarię prądu. Zwiatełko wciąż się świeci. To
pewnie winda.
Zauważyła, że faktycznie w windzie nadal było jasno, z czego powinna
się cieszyć. Przecież mogli się pogrążyć w totalnych ciemnościach.
- To wcale nie zmienia faktu, że winda utknęła w miejscu.
- Nie, ale reszta hotelu ma prąd i jak tylko odkryją, że ta winda się
zepsuła, wezwą serwis i nas uwolnią - odparł.
- Zorientują się najwcześniej jutro rano. Jest już po dwudziestej trzeciej.
Obsługa hotelowa skończyła pracę kwadrans temu, administracja też już
wyszła - wyjaśniła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \