[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Myślałem, że przysłałaś go do mnie, żeby na chwilę mieć go z głowy.
Potrząsnęła przecząco głową.
- Nigdy bym tego nie zrobiła! Mocniej ścisnął jej palce.
- Nigdy byś nie spróbowała na chwilę się go pozbyć? - Urwał, potem
dodał zmienionym głosem: - Czy nigdy byś go nie wysłała do mnie?
Zmieszała się. Prawdę mówiąc, obie ewentualności jak najbardziej
wchodziły w grę. Szczęście, że nic się nie stało, a Jacob jest cały i zdrowy.
Pomijając te słodzone chrupki.
- Patrz! - Podekscytowany chłopczyk wycelował rączką w telewizor. -
Ping!
Wade już go kupił, to jasne, uzmysłowiła sobie, patrząc na synka.
Okazuje mu zainteresowanie, poświęca sporo uwagi, nie mówiąc już o
łakociach. Nic dziwnego, że malec za nim przepada. Zwłaszcza że własny ojciec
nigdy mu tego nie okazywał. Każdy dzieciak tak samo by się zachował.
A ona znowu się zagalopowała. Wade chciał pomóc. Z dobrego serca
zajął się małym, tymczasem pięknie mu za to podziękowała. Sprawiła mu
przykrość, widziała to po jego oczach. Zielone iskierki zgasły, pojawił się w
nich wyraz rozczarowania czy żalu, może nawet skrywanego lęku?
- Chodziło mi o to, że nigdy nikomu nie podrzucam Jacoba, a już na
pewno nie bez uzgodnienia.
Zielonkawe oczy rozjaśniły się leciutko; miały teraz kolor tkaniny, z
której właśnie zaczęła szyć pikowaną narzutę.
Wade podsunął się bliżej, jedną nogę opuścił na podłogę, drugą podwinął,
robiąc Gen miejsce obok siebie.
- 48 -
S
R
- Jacob zawsze może przychodzić do mnie w sobotę na kreskówki. -
Wade odgarnął ciemne pasemko z jej ramienia, przesunął palcem po jej barku i
szyi, dotknął policzka. - Ty również.
Jego głęboki głos brzmiał miękko, kusząco... Pobudzona wyobraznia
natychmiast podsunęła jej obrazy, które daremnie próbowała od siebie odsunąć:
wszyscy troje leżą na tym rozłożystym łożu, wygodnie rozparci na poduszkach,
roześmiani, i zajadają się czekoladowymi chrupkami. Jakby byli szczęśliwą
rodziną. Tak jak kiedyś wyobrażała sobie siebie i Lesa. Odepchnęła od siebie te
myśli, wzięła się w garść.
- Gdy następnym razem będziecie oglądać kreskówki - celowo nie
wspomniała o swoim udziale - ustalmy zawczasu, że będę o tym wiedzieć. Nie
mogę nawet myśleć, co mogło się zdarzyć...
Urwała, bo dławiło ją w gardle. Jacob jest dla niej wszystkim, całym
światem. Jeśli coś by się z nim stało... Gorące łzy zapiekły pod powiekami;
czuła, że jeszcze chwila, a wybuchnie płaczem.
Wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić, lecz tłumione od tygodni
uczucia przerwały tamę. Stres związany z przedłużającym się rozwodem, potem
przeprowadzka i zaczynanie wszystkiego od początku, kolejne piętrzące się pro-
blemy, a teraz paniczny strach o Jacoba i pulsujący ból w kolanie - to było zbyt
wiele jak na jej siły.
- Gen, już wszystko dobrze. - Wade przyciągnął ją ku sobie i przytulił
mocno, chcąc dodać otuchy.
Oparła głowę na jego muskularnej piersi, wtuliła się w ramiona, szukając
w nich schronienia przed światem. Nagle coś w niej pękło, nie mogła już dłużej
walczyć. Zarzuciła mu ręce na szyję i zaniosła się szlochem.
- Wypłacz się - powiedział cicho, współczująco.
Już nie kryła łez; płynęły nieopanowanie, całymi fontannami. Wade
gładził dziewczynę po plecach, mruczał uspokajająco. Powoli zaczął spływać na
- 49 -
S
R
nią spokój. Dopiero teraz dotarło do niej, że zaniepokojony Jacob podszedł
bliżej i wsunął się między ich splecione ramiona.
- Mamo? - usłyszała jego dziecinny głosik. Podniosła głowę, niezręcznie
otarła zapłakane policzki.
- Nic mi nie jest, kochanie. Zaraz mi przejdzie.
To wyjaśnienie go zadowoliło. Właśnie skończyła się reklama, więc nie
czekając dłużej, malec jak zajączek skoczył przed ekran.
Wade rozpiął koszulę, brzegiem miękkiej tkaniny otarł mokre od łez
policzki dziewczyny, potem gestem zachęcił, by wytarła nią oczy.
Usłuchała i pochyliła się nieco. Owionął ją nieznany, ledwie uchwytny
zapach wody po goleniu przemieszany ze słodkim aromatem czekoladowych
chrupek. Ciemne włoski porastały opaloną skórę na piersi.
- Dzięki. - Rozmyślnie przykryła tkaniną nagi skrawek, lecz przed oczami
ciągle miała obraz ponętnego męskiego ciała.
- Jego możesz nabrać - odezwał się Wade. - Ale ja nie dam się zwieść.
Wytrzymał jej spojrzenie, jakby chciał czytać w myślach. Miał rację.
Wmawiała sobie, że już po wszystkim, że nic jej nie jest, lecz to nie była
prawda. Nie potrafi poradzić sobie z lękiem i niepewnością, daremnie próbuje
przekonać samą siebie, że jest inaczej. Zatraca się w pracach domowych, w
opiece nad synkiem. Wade jednak ją przejrzał. Ale mimo to w jego spojrzeniu
jest jeszcze coś, coś więcej niż zwykłe zainteresowanie. Raczej skrywane
pragnienie...
Popatrzyła na niego uważnie, szukając słów, które pokryłyby jej
zmieszanie, wyjaśniły, że to tylko chwilowa niedyspozycja czy załamanie, które
już przezwyciężyła. Nie zdążyła. Jej protest zbył głuchym pomrukiem, pochylił
się i odszukał jej usta.
Wiedziała, że tak będzie, czuła to. Jednak nie zaprotestowała. To, co się
stało, wydawało się tak naturalne, tak nieuniknione, że nie mogła się opierać.
Zarzuciła mu ręce na szyję, przywarła mocno, sycąc się dotykiem gorących ust,
- 50 -
S
R
łagodną pieszczotą rąk. I choć sama nie mogła w to uwierzyć, czuła niedosyt.
Jakby ten pocałunek przebudził w niej coś, co już od dawna było uśpione,
przywołał zapomniane pragnienia, odświeżył doznania. Wyrywała się do niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \