[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zykiem. Jade pojękiwała z rozkoszy, a jego uskrzydlało
każde kolejne jęknięcie. Krótko jednak był górą, bo oto
Jade skradła jego pomysł i również rozpoczęła wędrówkę
po jego nagim ciele. Pieścili się teraz wzajemnie.
Jack trzymał się jakoś, póki dłoń Jade nie dotarła do
jego lędzwi. Musiał się bronić, bo bał się, że jeszcze chwi-
la, a straci kontrolę nad sytuacją. Schwycił jej palce.
- To nie fair! - zaprotestowała.
- Jeśli będziesz dotykać mnie pierwsza, zupełnie stra-
cę rozsądek.
- Nie wiedziałam, że miłość ma coś wspólnego z roz-
sądkiem.
- Z rozmowami także niewiele - odparował i za-
mknął jej usta pocałunkiem.
Już miał pogratulować sobie zwycięstwa, kiedy Jade
zacisnęła jednak dłoń na najczulszej części jego ciała
i momentalnie utracił kontakt z rzeczywistością. Dalej
S
R
działał już czysto instynktownie. Zatopił się w niej jak
w rozkosznym oceanie i poczuł, że on i Jade to jedno.
Jade nie zdawała sobie sprawy, że jej ciało kryje takie
sekrety. Rozkosz napływała gdzieś z jej wnętrza, zale-
wały ją kolejne fale, aż wreszcie nie była już pewna,
czy zdoła znieść jeszcze więcej.
Gdy świat powrócił na swoje miejsce, zdała sobie spra-
wę, że leży w ramionach Jacka, okryta wraz z nim cie-
płym kocem.
To przyszło zbyt łatwo - taka była jej pierwsza myśl.
Prawdziwe uczucie musi być dużo trudniejsze - brzmiała
druga. Trzeciej już nie było, bo Jade błyskawicznie za-
padła w sen. Napięcie opadło, jęki i okrzyki zastąpił rów-
ny oddech. Odruchowo objęła Jacka ramieniem, nogę
przerzuciła przez jego udo. On zresztą nie miał nic prze-
ciwko temu, żeby już na zawsze pozostać więzniem uko-
chanej kobiety.
Jade obudziła się, ujrzała słoneczne refleksy na ścianie
sypialni i od razu zorientowała, że nie jest u siebie.
Leżała w sypialni Jacka 0'Briana.
To niemożliwe, myślała. Takie szczęście nie mogło
jej się przytrafić. Była przecież samotną Jade Barclay,
która nie wie, co znaczy miłość.
Spojrzała w bok. Aóżko po stronie Jacka było puste.
Przyjęła to z ulgą i zebrała swoje rzeczy, by się ubrać.
Ostatnia noc wpłynęła nawet na pogodę, stwierdziła, wyj-
rzawszy przez okno. Słońce nigdy nie świeciło w lutym
nad Oregon Coast.
Zapinała właśnie suknię, kiedy w drzwiach stanął
S
R
Jack. W dżinsach i swetrze podarowanym przez matkę
wyglądał rześko i zdrowo.
- Cześć - powiedział. - Ashley przygotowuje śnia-
danie. Co chcesz? Musli na mleku czy grzanki z masłem
orzechowym?
Wyjęła grzebień i odwróciła się do lustra, by uniknąć
wzroku kochanka.
- Muszę iść, Jack.
Stanął za nią, ich spojrzenia spotkały się w lustrze.
- Jest niedziela - przypomniał. - Walentynkowa go-
rączka już się przewaliła.
- Mam u siebie straszny bałagan/papierkową robotę...
Jack odwrócił ją ku sobie, odebrał grzebień i rzucił
go na łóżko. W jego oczach dojrzała niepokój.
- Myślałem, że ostatniej nocy uporaliśmy się już
z tym  nie-wiem-czy-potrafię-cię-kochać".
- Moje obawy nie dotyczyły seksu.
Jack wsparł się pod boki.
- Jade, w nocy doświadczyliśmy wszystkich rodza-
jów miłości, jakie istnieją: fizycznej, emocjonalnej, du-
chowej. To nie było tylko ciało obok ciała, ale także serce
przy sercu. Nie czułaś tego?
- To była tylko jedna noc, Jack. Teraz musimy zmie-
rzyć się z resztą naszego życia.
- To prawda. Pamiętaj, że ja już tego doświadczyłem.
Byłem żonaty i wiem, że nie każda chwila będzie jak ta
noc. Ale mimo to będzie wspaniale. Będziemy sobie da-
wać rzeczy małe i wielkie, porozumiewać się na głos
i bez słów, bo jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie widzisz
tego?
S
R
- Myślę, że powinniśmy jeszcze zaczekać - starała
się, żeby brzmiało to rozsądnie. - Za kilka miesięcy...
- Jade! - przerwał jej ostro. - Jesteś trzęsącym się
ze strachu tchórzem.
- Ja tylko próbuję...
- Nie wciskaj mi głupot - nie pozwolił jej dokoń-
czyć. - Wmawiasz mi, że mnie chronisz, a w rzeczywi-
stości chronisz siebie. Jeśli nie wiesz przed czym, to ci
powiem: przed ryzykiem. Myślisz, że zamierzam spoty-
kać się z tobą po dwa razy w tygodniu przez całe mie-
siące? Czekać, aż przykroisz to coś wielkiego i wspa-
niałego, co stało się między nami, do rozsądnych, według
ciebie, rozmiarów? Jesteś w błędzie. Sama powiedziałaś,
że miłość nie ma nic wspólnego z rozsądkiem. Nie pa-
miętasz?
- Miłość i życie to nie to samo!
- Mam inne zdanie. Miłość i życie to jedno i to samo.
Miłość to życie, a życie to miłość. Biedna jesteś, skoro
tego nie rozumiesz.
Nie rozumiała. Patrzyła na Jacka jak na obraz z da-
lekiego kosmosu przesłany teleskopem Hubella. Chciał
nią potrząsnąć albo ponownie się z nią kochać - tak dłu-
go, aż pojmie jego argumenty. Wiedział jednak, że żaden
z tych sposobów nie poskutkuje, więc pozostało mu tylko
jedno. Podał Jade torebkę.
Wzięła ją i wybiegła.
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Dzieci Jacka nie odzywały się do niego.
Ashley, usłyszawszy, że nie wiadomo, czy Jade
w ogóle wróci, wybuchnęła płaczem i zamknęła się
w swoim pokoju.
Andy wykazał się twardszym charakterem.
- Co ty jej zrobiłeś? - dopytywał.
- Nic. Nie mogliśmy dogadać się co do paru istotnych
rzeczy.
- Zawsze przecież namawiasz ludzi do kompromisu
- nie dawał za wygraną chłopiec.
Pewnie, myślał gorzko Jack. Pamiętają o moich naukach
tylko wtedy, kiedy mogą wykorzystać je przeciwko mnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \