[ Pobierz całość w formacie PDF ]

informacją.
- Do dowódcy.
- Tak. Nie było odpowiedzi. Następnego dnia, jak się tego spodziewali
śmy, nieprzyjaciel zaatakował jego żołnierzy. Przybyliśmy już po bitwie.
To była... masakra. Tylu zabitych i rannych. - W jego oczach pojawiło się przerażenie. - Odszukałem
dowódcę, by ustalić, co się stało. Twierdził, że nie otrzymał mojej wiadomości. - Tym razem gdy na
nią spojrzał, na jego twarzy pojawiło się rozgoryczenie. - Odnalazłem łącznika, żołnierza, któremu
bezgranicznie ufałem. Był w szpitalu polowym. Został okropnie okaleczony podczas walki i bardzo
cierpiał. Było jednak coś, co bolało go bardziej. Plama na żołnierskim honorze. Przysięgał, że
dostarczył wiadomość, ale dowódca był zbyt pijany, by ją przeczytać, więc mój zwiadowca
przeczytał mu ją na głos. Zarzekał się również, iz wiadomość otrzezwiła 109
oficera na tyle, że był w stanie działać sam lub przynajmniej wezwać kogoś, kto go zastąpi. Mylił się.
Problem w tym, że wszystko odbyło się bez świadków, dowódca był sam.
- To okropne - westchnęła Letty.
- Tak. To była zdrada, nie tylko żołnierza, za którego ten oficer był
odpowiedzialny, ale też wszystkich zasad, o które walczyliśmy. I dowódca nie poniósł konsekwencji.
Wie pani, że zamierzał tego łącznika postawić przed sądem wojskowym, tyle że biedak wcześniej
zmarł? - W tonie jego głosu brzmiało głębokie zadziwienie i poczucie osobistej porażki.
- I co pan zrobił?
- Skonfrontowałem go. Był... bardzo poruszony tym, że uwierzyłem słowom swojego żołnierza, i na
początku upierał się przy swojej wersji.
Nie rezygnowałem. Wiedziałem, że publicznie nie przyzna się do kłamstwa, ale chciałem odkryć
prawdę.
Dreszcz przebiegł jej po plecach, gdy na nią spojrzał.
- I udało się?
- Tak. Przyznał mi się, że  może nie był w stanie właściwie wypełnić swoich obowiązków", ale
upierał się, że nie pamięta wiadomości ode mnie.
Oczywiście moja notatka zniknęła. Powiedział też, i to najbardziej utkwi
ło mi w pamięci, że angielska armia nie może sobie pozwolić na utratę jego wojskowego geniuszu i
że poświęcenie jednego żołnierza było tego warte. Zapytał mnie, czy to nie szczęśliwy zbieg
okoliczności, że tamten umarł, zanim zaczęło się dochodzenie. I czyż może być piękniejsza śmierć niż
w służbie ojczyznie?
- Oczywiście pan się z tym nie zgodził.
Spojrzał na nią z wdzięcznością.
- Oczywiście. Ten żołnierz zginął, walcząc za kraj, który obiecał mu sprawiedliwość i honor, a w
rzeczywistości został zdradzony, gdyż nie dotrzymaliśmy danych mu obietnic. Postawiłem sobie jako
cel życia sprawić, by sprawiedliwość nie była złudną wartością. Musimy służyć sprawiedliwości, by
mieć do niej prawo. Nie można uważać, że się nam ona po prostu należy.
Między nimi zapadło milczenie. Nawet wiatr ucichł. Jedynie lekki szelest traw mącił ciszę.
- A co się stało z dowódcą?
- Przeprowadzono śledztwo. Niestety, nie znaleziono żadnych dowodów winy. Sprawa nigdy nie
trafiła na wokandę. Kilka lat pózniej ten oficer zmarł śmiercią naturalną. - Spojrzał na nią z powagą.
- Nie opowiedziałem tej historii, by mi pani współczuła, ale żeby wyjaśnić swoje 110
"
postępowanie w stosunku do niej. To także mnie nie usprawiedliwia. Bardzo panią przepraszam.
- Ależ nie ma potrzeby.
- Jednak jest - zaprzeczył. Przerwał na chwilę i wpatrywał się w nią zdziwiony. Głos mu złagodniał.
- To idiotyczne podejrzewać, że żywiołowa kobieta nie jest osobą, za którą się podaje, tylko dlatego
że nie spotka
łem dotąd nikogo podobnego do niej.
Nie, tylko nie to. Letty poruszyła się niespokojnie.
- Ostrożność nie jest zbrodnią, sir Elliocie.
- Nie, ale bezpodstawne śledztwo łatwo może się przerodzić w prześladowanie. Dziękuję, że mi pani
o tym przypomniała, zanim wyrządziłem krzywdę osobie niewinnej.
Poczucie winy odebrało jej mowę. Powinien być ostrożny. Powinien pamiętać lekcję, którą życie mu
dało kilka lat temu. Nie powinien ufać nikomu, a zwłaszcza jej. Najgorsze, że gdy w końcu odkryje
oszustwo, a odkryje to z pewnością, już nigdy nikomu nie zaufa. Jak jednak mogła mu powiedzieć i
nie narazić się na niebezpieczeństwo? Nawet myśl o tym była szaleństwem...
- Myślę, że miał pan rację, zasięgając o mnie informacji - wyrzuciła z siebie.
No, już dość powiedziała. Wystarczy.
- Słucham?
- Nie należy ufać pozorom. Ja to wiem, niech mi pan wierzy. - Na Boga, czemu nie mogła przestać
mówić? - Trzeba zawsze być pewnym kart, które nam rozdano. I dokładnie przyjrzeć się
wszystkiemu, co wygląda podejrzanie. - Dobry Boże, chyba oszalała! - Powinien pan być ostrożny.
Zwiat pełen jest oszustów, kłamców i złodziei. I nie mają przecież na piersiach tabliczek z
wypisanymi zamiarami. Miał pan rację, sprawdzając mnie.
Proszę mi wierzyć, wiem, co mówię.
- Wolałbym, by pani nie wiedziała. - Spojrzał na nią łagodnie.
- Słucham?
- Z pani pewności w głosie wnioskuję, że pani albo bliska jej osoba została zdradzona. Tak mi
przykro.
W ostatniej chwili opamiętała się, by nie otworzyć ust ze zdziwienia.
Dobry Boże, on to mówił poważnie. Nie była w stanie nic powiedzieć.
Mogła tylko gapić się na niego i żałować, że nie jest taką kobietą, za jaką ją uważa. Nie zasłużyła na
jego czułość i troskę.
Była jedną wielką blagą, zlepkiem drugorzędnych postaci z prostackich fars. Wszyscy reżyserzy mieli
rację, nigdy nie będzie gwiazdą. Nie 111
jest w stanie wyrazić głębszych uczuć, bo ich nie zna. Jest tylko świetną dublerką. Pustym naczyniem,
napełniającym się emocjami innych ludzi.
- Przykro mi, Agatho.
- Letty - wyszeptała żałośnie.
- %7łe co proszę?
Ocknęła się. Nie mogła uwierzyć, że popełniła taki błąd. Jeśli zamierza dalej zachowywać się jak
idiotka, to lepiej od razu przyznać się do wszystkiego. A przecież wcale nie miała takiego zamiaru.
Była po prostu przemęczona. Musi uwolnić się od tego zgubnego nastroju. Przywołała uśmiech na
twarz.
- Dla przyjaciół jestem Letty.
- Letty - powtórzył powoli. - Pasuje do pani. To zdrobnienie?
- Drugie imię.
Trudno jej było pozostać kobietą praktyczną, gdy uśmiechał się do niej w ten sposób. Miał takie
piękne oczy i czuły uśmiech.
Wyciągnął rękę i odgarnął pasmo włosów z jej czoła. Nie cofnął palca, tylko przesunął nim po
skroni, wzdłuż linii policzka i zarysu podbródka.
Roziskrzone, palące pożądanie zaczęło się rozlewać po jej ciele. Zapomniała o swoich obawach.
Lekko pochyliła głowę, poddając sięjego pieszczocie.
- Obawiam się, że przez większość spędzonego z tobą czasu będę musiał cię przepraszać -
powiedział, ale nie wydawał się skruszony.
- Dlaczego?
- Bo przy tobie nie potrafię utrzymać rąk przy sobie.
- O!
Serce waliło jej w piersi. Przesunął rękę na jej kark. Zamknęła oczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \