[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mocniej zacisnęła palce na uchwycie. Nie mogła przecież marnować dobrego jedzenia,
zwłaszcza ciastek Pauli.
Na myśl o tym poczuła się jeszcze gorzej. Nie cierpiała sekretów. Powinna była
powiedzieć wnuczce prawdę, niezależnie od tego, do czego mogło to doprowadzić. Ciastka,
które regularnie brała z cukierni, przeznaczone były nie dla żadnych znajomych z klubu, ale
dla Otisa i Bez %7łalu. Paula powinna o tym wiedzieć.
Heddy miała taki zamiar... Naprawdę. Widziała jednak, jak bardzo dziewczyna była
przejęta zaproszeniem na podwieczorek i nie chciała jej jeszcze bardziej denerwować. To nie
był odpowiedni moment. Boże, jak pięknie Paula wygląda w tej sukni!  westchnęła Heddy.
Warto było przez ostatni miesiąc jeść na obiad tylko zupę! Dzięki temu zaoszczędziła dość
pieniędzy, żeby kupić Pauli suknię i wzmocnić jej pewność siebie.
Po chwili jednak Heddy znów się zasępiła. Suknia suknią, a prawdę należało powiedzieć.
Ze złością pomyślała o Otisie. To wszystko przez niego. Przecież już parę miesięcy temu
powiedział jej, że koń wkrótce wyzdrowieje. Wciąż tylko obiecywał, że lada dzień ten głupi
żwirek wyskoczy z kopyta. Jak dotychczas, Heddy nie mogła dostrzec żadnych oznak, że stan
kopyta w ogóle się poprawia.
Według niej, od dnia podpisania umowy nic się nie zmieniło. Otis wciąż demonstrował
niezachwianą pewność, ale ona zaczęła mieć wątpliwości.
Postanowiła, że dzisiaj pomówi z tym starym durniem. Otis ma tyle czasu, ile tylko
zapragnie, ale musi powiedzieć, kiedy wreszcie koń wróci na tor. Nie mogła zbyt długo
utrzymywać tajemnicy przed Paulą. To było dla niej zbyt dużym obciążeniem. Jeszcze trochę,
a dostanie palpitacji serca, i co wtedy? Wnuczka i tak się dowie, a sytuacja będzie stokroć
gorsza.
W miarę zbliżania się do Remington Park, Heddy irytowała się coraz bardziej. Wreszcie
wysiadła z autobusu, zacisnęła palce na torbie i skierowała się w stronę bramy. Machnięciem
ręki powitała strażnika i od razu poszła do stajni. Czuła się tu już niemal równie swobodnie,
jak w swoim ogródku. Gdy tylko skręciła w alejkę prowadzącą bezpośrednio do ich stajni, od
razu zauważyła, że tego dnia coś jest inaczej niż zwykle. O tej porze Bez %7łalu powinien albo
spacerować wokół toru pod opieką cierpliwego Fernanda, albo stać w swoim boksie i skubać
siano z wielkiej beli, jaką Otis codziennie wkładał do jego żłobu W każdym razie nie
powinien stać pośrodku alejki, a Otis nie powinien tańczyć wokół niego. Heddy przyśpieszyła
kroku. Nie miała wątpliwości, że coś się stało.
 Co mu jest?  spytała niespokojnie, zbliżywszy się do całej trójki.
Fernando powitał ją szerokim uśmiechem i chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie
Otis wyskoczył zza konia i porwał Heddy w tany. Przez chwilę podskakiwali razem wzdłuż
alejki, aż wreszcie Heddy zdołała się uwolnić. Cała się trzęsła i z trudem łapała oddech.
 Otis, ty stary bałwanie! Co ci się stało?  krzyknęła na niego.
Dżokej wykonał jeszcze kilka tanecznych podskoków, po czym zgiął się przed nią w
dworskim ukłonie.
 Miałaś wątpliwości, Heddy  powiedział tryumfalnym tonem, śmiejąc się od ucha do
ucha  ale ja wiedziałem, że mam rację! Czy teraz zamierzasz mnie przeprosić za wszelkie
wątpliwości co do mojej znajomości końskich spraw?
 O czym ty mówisz?  spytała starsza pani, poprawiając kapelusz. Niewiele brakowało, a
upuściłaby torebkę i torbę z ciastkami.
Otis chwycił ją za pulchne ramię i pociągnął w kierunku konia. Z wielką dumą wskazał
prawą, tylną nogę rumaka. Heddy wytężyła wzrok, ale nie mogła niczego dostrzec.
 Co takiego?
 Tam!  wskazał palcem Otis.  Czy nie widzisz tej małej dziurki tuż pod linią, gdzie
kończy się sierść?
Heddy zmarszczyła nos. Wpatrywała się w kopyto z wielką uwagą, ale w dalszym ciągu
nie widziała żadnej dziurki.
 Nie, nic nie widzę. Co...
 Dzisiaj rano wypadł z kopyta ten żwirek!  wykrzyknął Otis, nie mogąc już dłużej
opanować radości. Chwycił kobietę wpół i znowu zakręcił w radosnym tańcu.  Heddy,
kochanie, Bez %7łalu jest już zdrów jak ryba! Jutro zaczynamy trening!
 Otis, czy jesteś pewny?  Heddy stanęła w miejscu jak wryta. Nie mogła uwierzyć w
tak pomyślną wiadomość. Otis przestał podskakiwać.
 Jak dwa razy dwa jest cztery!  zapewnił uroczyście.
Uśmiechnął się szeroko.  Już dzwoniłem do kowala. Zaczynamy jutro wczesnym
rankiem!
Heddy odetchnęła z ulgą. Przyszła zrobić Otisowi awanturę, a okazało się to zbyteczne.
Zaśmiała się radośnie i uniosła do góry torbę z ciastkami.  W takim razie ciastka dla
wszystkich!
Najpierw poczęstowali Bez %7łalu. Koń zjadł ciastko, ale bez wyraznych oznak
entuzjazmu. Dopiero gdy dojadał okruszki, Heddy zorientowała się, że dała mu to z masłem
fistaszkowym. Bez %7łalu zawsze wolał ciastka z czekoladą. Nic dziwnego, że grymasi 
pomyślała i sięgnęła do torby po następne ciasteczko. Tym razem koń zjadł je od razu.
 Czy słodzisz herbatę?  spytała Henrietta, jednocześnie zgrabnym ruchem podając
cukiernicę.
 Nie, bardzo dziękuję  odrzekła Paula. Uniosła do ust filiżankę, z trudem opanowując
drżenie dłoni.
 John-Henry, ty jak zawsze bez cukru i bez mleka, prawda?  powiedziała Henrietta,
podając synowi herbatę. John-Henry i Paula siedzieli obok siebie na sofie w stylu królowej
Anny. Po przeciwnej stronie niskiego stolika siedziała Henrietta, a tuż obok buzował ogień w
kominku. Na stoliku stały srebrne dzbanki z herbatą i mlekiem oraz odpowiednia cukiernica.
W wypolerowanym srebrze odbijały się niewyraznie rysy ich twarzy.
John-Henry nie mógł zrozumieć, dlaczego jest taki zdenerwowany. Paula wydawała się
zupełnie swobodna i opanowana. Spokojnie popijała herbatę. Czego właściwie spodziewał się
po niej? %7łe zrobi z siebie idiotkę, i to podczas pierwszego spotkania z Henriettą? To raczej on
zachowywał się jak ostatni dureń. Skąd to zdenerwowanie? A może to dlatego że tak bardzo
pragnął, aby dwie najważniejsze kobiety w jego życiu od razu się polubiły? Na szczęście,
wydawało się, że obie panie przypadły sobie do gustu.
Paula nigdy przedtem nie wyglądała równie uroczo. Miała na sobie różową suknię z
jakiegoś szeleszczącego materiału. John-Henry nie mógł oderwać spojrzenia od jej twarzy.
Zawsze sądził, że Paula jest piękna, ale tego wieczoru zdawała się jeszcze ładniejsza. W jej
ogromnych, błyszczących oczach widać było bursztynowe ogniki.
Tym razem nie związała włosów w koński ogon ani nie schowała ich pod chustką, lecz
puściła luzno na ramiona. Swobodne loki aż prosiły o muśnięcie dłonią. John-Henry
nieświadomie zacisnął palce na filiżance.
 Synku, może biszkopta?  spytała Henrietta, zmuszając go do przerwania marzeń. Z
niechęcią spojrzał na herbatniki, jakie zamówiła matka, ale wziął kilka z czystej uprzejmości.
W tym momencie zdał sobie sprawę, że nie dosłyszał fragmentu rozmowy. Matka właśnie
gratulowała sukcesu Pauli, która wydawała się jednocześnie zadowolona i zakłopotana.
 Słyszałam, że w twojej cukierni jest zawsze pełno klientów  powiedziała z uśmiechem
Henrietta i odstawiła filiżankę.  Serdecznie gratuluję. Założenie nowego przedsiębiorstwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \