[ Pobierz całość w formacie PDF ]

straszliwa szarża pancernej aquilońskiej konnicy.
Zadrżała ziemia, gdy zwarły się wrogie zastępy, a taki był impet owego starcia, że aż zakołysały
się w posadach wieże Shamar. Zmieszane szyki najezdzców nie mogły wytrzymać ciosu masywnego,
stalowego klina, najeżonego kopiami. Pękły szeregi sprzymierzonych niczym rozdarte piorunem, a w
sam środek ich formacji wpadli rycerze z Poitain, wywijający swymi straszliwymi oburęcznymi
mieczami. Podniósł się grzmot i jęk stali, jakby nieprzeliczone młoty waliły w równie niezmierzoną
liczbę kowadeł; wojownicy na wieżach mocniej uchwycili się blanków, gdyż nawet ich ogłuszył
łoskot niosący się z miejsca okrutnej kośby; ich wzrok przykuł wir szalejący tam, gdzie pomiędzy
ciskającymi błyskawice głowniami wznosiły się wysoko przepyszne pióropusze, tam, gdzie widać
było chwiejące się drzewca sztandarów.
Padł Amalrus, rozpłatany oburęcznym mieczem Prospera, i skonał pod końskimi kopytami.
Mrowie nieprzyjaciół otoczyło niespełna dwa tysiące rycerzy Conana, ale mogli jedynie krążyć
wkoło owego masywnego klina, wcinającego się coraz głębiej w ich szeregi - rozerwać formacji
aquilońskiej nie zdołali.
Aucznicy i pikinierzy, rozprawiwszy się z niedobitkami wrogiej piechoty, której resztki umykały
właśnie w nieładzie z placu boju, zacieśnili swe szyki wokół pobrzeży toczącej się bitwy,
wypuszczając z bliska strzały, doskakując, by ciąć brzuchy i pęciny koni, godząc długimi pikami w
szczeliny pancerzy.
Prący na czele stalowego klina Conan wydał swój okrzyk bojowy i jął zataczać mieczem
mordercze kręgi, na których drodze nie ostał się ni hełm żelazny, ni misiurka zacna; król wprost w
największą ciżbę nieprzyjaciół się wrąbał, znacząc śmiercią nagłą i krwią swoją drogę, a gęstwa
kothyjskich i ophirskich rycerzy zawarła się za jego plecami, od towarzyszy go odcinając.
Ale Conan parł dalej niczym piorun, samą już siłą impetu torując sobie drogę, aż dotarł do
pobladłego Strabonusa, otoczonego swą gwardią. A ważyły się właśnie losy bitwy, jako że
Strabonus, wciąż jeszcze liczebną przewagę mający, mógł wykraść bogom zwycięstwo nie jemu
należne.
Ujrzawszy swego odwiecznego wroga o długość ramienia, zawrzasnął i machnął straszliwie
toporem; oręż skrzesał iskrę z Conanowego szyszaka, a król wzniósł się w strzemionach i cios
miecza okropny na łeb Strabonusa spuścił; długa na stóp pięć głownia hełm zgruchotała, pękł i czerep
pod nim, a rumak pobitego zarżał, dęba stanął, i zawróciwszy pomknął precz, martwe ciało po ziemi
za sobą wlokąc.
Krzyk wielki wydarł się z piersi kothyjskiego rycerstwa i zachwiał się jego szyk, i cofnęło się,
pole Conanowym wojom oddając.
Trocero ze swym pocztem, tnąc i siekąc desperacko, wyrąbał sobie drogę do króla, a po chwili
wielki sztandar królewski Koth zachwiał się i padł.
Nagle do uszu ścierających się rycerzy dobiegł od strony miasta harmider potężny, a w niebo
uderzyła łuna - to obrońcy Shamar przypuścili desperacką wycieczkę, a wyciąwszy zastępy bram
pilnujące, wpadli do obozu i między tabory, ciury obozowe gromiąc, ogień niecąc i machiny
oblężnicze obalając.
I ta kropla przepełniła czarę - świetna tak niedawno armia sprzymierzonych rozpierzchła się, a
każdy jął dla swej głowy ratunku w ucieczce szukać; zwycięzcy jechali na karkach umykających, bez
pardonu ich wycinając; wielu uchodzących rzuciło się ku rzece, ale załogi szkut i barek, nękane
srodze przez mieszkańców miasta, którzy z nowym zapałem jęli ciskać głazy i smolne kwacze,
kotwice wyciągnąwszy, ku drugiemu brzegowi odpłynęły, pozostawiając swych pobratymców ich
własnemu losowi. Część uciekających drugi brzeg osiągnęła, przeprawiając się po barkach
sczepionych tak, by most tworzyły, ale szybko wojownicy z miasta liny przecięli, a nurt barki porwał,
i wtedy bitwa w rzez się przemieniła - spychani do wody, gdzie tonęli w ciężkich pancerzach, lub
wycinani na brzegu, ginęli najezdzcy tysiącami. Sami, gdy górą byli, pardonu nie dając, teraz
spodziewać się go nie mogli.
Od podnóży wzgórz aż po brzegi Tyboru martwe ciała zaściełały równinę, a rzeka, której wody
zdawały się toczyć czystą krew, pokryła się warstwą trupów.
Blisko dwa tysiące rycerzy ruszyło z Conanem na południe; ledwie pięciuset bitwę przeżyło, by [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \