[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczekiwanego papierosa. Pech jednak chciał, że dzwonek do drzwi znów zadzwonił. Zaklęła w
duchu, pociągnęła ostatni dymek i poprawiła szminkę. Wybiegła z pokoju dla personelu,
spodziewając się zobaczyć klienta niecierpliwie czekającego za ladą, ale starszy pan dopiero człapał
w jej stronę.
Przepraszam odezwał się słabym głosem.
Witam uprzejmie. Czym mogę służyć? spytała, zaskoczona, że z bliska okazał się
młodym człowiekiem. Szedł przygarbiony i podpierał się laską, jakby miał za chwilę upaść. Cerę
miał ziemistą, chociaż w wielkich piwnych oczach igrał uśmiech. Barbara też się uśmiechnęła.
Chciałbym zarezerwować wczasy powiedział. Czy pomogłaby mi pani wybrać
odpowiednie miejsce?
Zwykle przeklinała w duchu klientów, którzy zaprzęgali ją do tak niewdzięcznej roboty.
Większość miała zupełnie niesprecyzowane wymagania, toteż przesiadywała z nimi całymi
godzinami. Tym razem zaskoczyła samą siebie.
Z przyjemnością. Mam na imię Barbara. Proszę spocząć, zaraz przejrzymy broszury.
Wskazała mu krzesło i odwróciła wzrok, żeby nie patrzeć na jego zmagania z własną słabością.
Czy wybrał pan już wstępnie kraj?
Najchętniej Hiszpania. Może Lanzarote. Wyjazd w lecie. Przejrzeli broszury, wreszcie
mężczyzna znalazł ofertę, która mu odpowiadała.
A w którym miesiącu?
Może w sierpniu?
To dobry miesiąc. Pokój z widokiem na morze?
Spojrzał przed siebie z uśmiechem.
Bardzo chętnie.
Pochwalam wybór. Pańska godność i adres?
Zaraz podam, ale nie rezerwuję wyjazdu dla siebie. Jego piwne oczy zasnuł smutek.
Chcę zrobić niespodziankę żonie i jej koleżankom.
Bardzo sympatyczny prezent.
Kiedy zapisała jego dane, dokonał wpłaty.
Czy mógłbym powierzyć organizację wyjazdu pani? Nie chciałbym zgubić gdzieś
dokumentów. %7łona dowie się dopiero w lipcu, dlatego prosiłbym do tej pory o dyskrecję.
Ależ oczywiście.
Dziękuję za pomoc, pani Barbaro ukłonił się.
Bardzo mi było miło, panie... Clarke?
Po prostu Gerry powiedział z uśmiechem.
Bardzo mi miło, Gerry. %7łona z pewnością świetnie wypocznie. Moja koleżanka
wykupiła podobny turnus i była zachwycona.
Muszę już wracać. Nie powinienem wstawać z łóżka. I z uśmiechem powlókł się do
czekającej taksówki.
Pierwszego lipca Barbara siedziała smętnie za kontuarem w biurze. Był najgorętszy dzień
w roku, klienci wchodzili do agencji w szortach i skąpych bluzkach. Ona wierciła się na fotelu w
niewygodnym kostiumie. Klepnęła wentylator, który nagłe stanął.
Zostaw go jęknęła Melissa. Jeszcze zepsujesz.
A, daj spokój, mam to gdzieś mruknęła Barbara.
Co cię dzisiaj ugryzło? dopytywała się Melissa ze śmiechem.
Nic takiego. Jest najgorętszy dzień w roku, a my sterczymy w dusznym pomieszczeniu
przy okropnej pracy.
To wyjdz się przewietrzyć, a ja obsłużę klientkę. I wskazała głową wchodzącą kobietę.
Dzięki, Mel powiedziała Barbara i złapała papierosy.
Dzień dobry. Czym mogę służyć? uprzejmie przywitała klientkę Melissa.
Dzień dobry. Chciałam spytać, czy pracuje tu jeszcze Barbara. Barbara zastygła w pół
kroku do drzwi. Jęknęła i wróciła na swoje miejsce.
Słucham. Mam na imię Barbara.
Och, to świetnie! Zastanawiałam się, czy pani tu jeszcze pracuje.
A w czym mogę pomóc? spytała Barbara.
Mam nadzieję, że rzeczywiście mi pani pomoże przyznała wyraznie zdenerwowana
kobieta i zaczęła grzebać w torebce. Dostałam dziś od męża taką przesyłkę. Czy mogłaby mi
pani to wyjaśnić?
Barbara ze zdziwieniem spojrzała na wymiętą kartkę. Ktoś wyrwał ją z broszury
wakacyjnej z odręcznym dopiskiem Agencja Swords Travel, pani Barbara .
Nie może pani sama spytać męża?
Nie mogę. Bo go już nie ma odparła ze smutkiem kobieta.
Rozumiem. Sprawdzę, czy pani nazwisko figuruje w komputerze.
Nazywam się Holly Kennedy powiedziała drżącym głosem.
Holly Kennedy, Holly Kennedy powtórzyła Melissa, która przysłuchiwała się
rozmowie. Chwileczkę. Właśnie w tym tygodniu miałam do pani dzwonić! Dziwna sprawa,
dostałam ścisłe zalecenie, żeby zadzwonić dopiero w lipcu...
Już wiem! przerwała Barbara. Pani jest żoną Gerry ego?
Tak! Holly zasłoniła rękami twarz. Mąż tu był?
Owszem, był. Barbara kliknęła z uśmiechem w komputer. Pani pozwoli, że
wyjaśnię. Gerry wykupił dla pani oraz pań Sharon McCarthy i Denise Hennessey tygodniowy
pobyt w Lanzarote. Wyjazd dwudziestego ósmego lipca, powrót trzeciego sierpnia. Cieszył się, że
znalazł dla pani to wymarzone miejsce.
A kiedy tu był? spytała Holly i łzy trysnęły jej z oczu.
Rezerwację zrobił dwudziestego ósmego listopada.
Listopada? jęknęła Holly. Przyszedł sam?
Tak, ale przed wejściem czekała na niego taksówka. Barbara opowiedziała wszystko, co
zdołała sobie przypomnieć.
Dziękuję pani, Barbaro. Bardzo dziękuję.
Holly uściskała kobietę przez kontuar.
Ależ bardzo proszę. Będę wdzięczna za informację, jak się udał wyjazd dodała z
uśmiechem. Tu są wszystkie potrzebne dokumenty.
Wręczyła Holly grubą kopertę i odprowadziła ją wzrokiem. Barbara westchnęła i
pomyślała, że czasem ta durna robota wcale nie jest taka znów durna.
Holly wróciła do domu. Zamachała do Sharon i Denise, które opalały się na murku w jej
ogrodzie. Zeskoczyły i wybiegły jej na powitanie.
Ale się uwinęłyście pochwaliła je. Próbowała zdobyć się na odrobinę entuzjazmu, lecz
w rzeczywistości czuła się całkiem wypompowana.
Sharon urwała się z pracy zaraz po twoim telefonie i zgarnęła mnie z miasta wyjaśniła
Denise, przyglądając się Holly.
Och, nie ma aż takiego pośpiechu wymamrotała apatycznie Holly, wkładając klucz do
zamka.
Robiłaś coś ostatnio w ogrodzie? spytała, rozglądając się Sharon, żeby zmienić
nastrój.
Nie. Ale wziął się za niego albo mój sąsiad, albo jakiś krasnoludek wyjaśniła Holly,
otwierając drzwi. Rozgośćcie się w salonie, zaraz do was wrócę.
Wyszła do łazienki i przemyła twarz zimną wodą. Musiała zapanować nad sobą i
przekazać dziewczynom wiadomość tak radośnie, jak pragnął tego Gerry.
Kiedy trochę się odświeżyła, wróciła do przyjaciółek. Przystawiła podnóżek do kanapy i
usiadła naprzeciwko nich.
Dobra, od razu przystąpię do rzeczy. Otworzyłam dzisiaj lipcową kopertę i posłuchajcie,
co przeczytałam.
Pokazała im bilecik przypięty do broszury.
Miłych wakacji, Holly! PS Kocham Cię...
I tyle?
Rozczarowana Denise zmarszczyła nos.
Bardzo miły bilecik zełgała obłudnie Sharon. Ujmujący... i taki sympatyczny.
Holly parsknęła śmiechem.
Ty kretynko! zawołała i rzuciła poduszką w Sharon. Zobacz, co było w środku.
I pokazała koleżankom pomiętą kartkę wyrwaną z broszury. Patrzyła z rozbawieniem na
dziewczyny, jak próbują odczytać niezbyt wyrazne pismo Gerry ego.
O Boże! wykrzyknęła Denise.
Co? zdumiała się Sharon. Gerry wykupił ci wyjazd?
Dziewczyny oznajmiła Holly, promieniejąc. On nam wszystkim zafundował
wakacje!
Otworzyły butelkę wina.
Niesamowite powiedziała nadal oszołomiona Denise. Kochany Gerry.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]