[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szeroko otwartymi oczami Oddychała ciężko. Po chwili Liza spostrzegła krew tryskającą z
lewego uda Jane - od razu przyklękła, drąc własną bluzkę na bandaże. Lecz Jane słabo
poruszyła głową mówiąc chrapliwie: - Nie, Liza. Nie dotykaj mnie. Pozwól mi po prostu
leżeć spokojnie. Mój... mój brzuch jest także rozerwany.
Mary wybuchnęła szlochem: - Jane!
Jane wzruszyła ramionami, przymknęła oczy z bólu, otworzyła je znowu. Wydawało
się, że nic nie widzi. Szepnęła:
- Liza...
- Tak, kochanie. Jestem tutaj.
- Liza. Jesteś... Teraz ty musisz być Najstarszą. W pierwszej chwili Liza nie
zrozumiała, potem krzyknęła:
- Nie, Jane! Ty... Ty wyzdrowiejesz! I przecież Mary jest starsza! Jane westchnęła i
znów zacisnęła powieki.
- Nie, Lizo. Ty masz potrzebne cechy. Chce, żebyś... %7łebyście wszystkie trzy...
I to byty jej ostatnie słowa.
Cztery kobiety długo milczały patrząc na siebie. Liza z trudem powstrzymywała
tkanie. - Ja nie... -bąknęła cicho - ja nie jestem dosyć dorosła.
Mary mocno objęta ją ramieniem. - Ależ tak, Lizo, jesteś! Jesteś właśnie taka, jak
powiedziała Jane. To prawda, że reszta z nas tutaj jest sporo starsza, ale z nami, rzeczywiście,
coś jest już nie w porządku. No, uspokój się. Tak właśnie powinno być. Pomogę ci...
Wszystkie ci pomożemy. Spokój!
Od tej chwili żaden szloch Lizy nie mógłby zmienić zdania Mary, Fredy ani Eloizy.
Wszystkie cztery odniosły lekkie rany, ale żadna na szczęście nie miała
poważniejszych obrażeń. Opatrzyły skaleczenia, a potem, używając kijów, wykopały grób dla
Jane. Nieco niżej na zboczu było wystarczająco dużo kamieni do zrobienia kopca. Z początku
Eloiza wprawdzie protestowała upierając ' się, że powinny zabrać ciało Jane do obozu, lecz
Mary znalazła przeciw temu nieodparty argument: -Nie. Im mniej grobów wokół nas będą
widziały młodsze dziewczęta, tym lepiej.
Przy znoszeniu kamieni kobiety odnalazły także ciało Ruby pokryte chmarą
pożerających je stworów. Freda i Eloiza zwymiotowały. Mary wyglądała tak, jakby tylko
upór powstrzymywał ją od tego samego, Lizie również z trudem udało się zapanować nad
własnym żołądkiem.
Odpędziły stwory i pogrzebały to, co zostało z Ruby, w grobie obok Jane, zrobiły dwa
krzyże z kija i luku Jane, wyszeptały te modlitwy, które wydały im się najlepiej pasujące do
okoliczności. Potem wyruszyły do domu".
VIII
- John przez kilka dni ponuro patrzył na mikrofon, po czym wyciągnął rękę dotykając
jakiegoś przycisku na pulpicie. W - Centrala! - dobiegło z głośnika.
- Damiano! - odezwał się John. - Daj połączenie radiowe ze wszystkimi statkami falą
mocną na tyle, żeby dotrzeć do nich akurat bez przejścia zbyt daleko. Nie wiadomo kto lub co
może być w zasięgu fal.
Możesz to zrobić?
- Oczywiście. Komandorze. Ale zajmie to trochę czasu, o ile na początku mamy
wszystkich zlokalizować teleskopem. Może być nawet pół godziny.
- Zaczynaj. -John westchnął. - Nie sądzę, że możemy ryzykować używając radaru. A
jeśli już przy tym jesteśmy, skieruj teleskop znowu na Numer Cztery. Jeśli ktoś tam został
żywy na pokładzie, powinien do tej pory wymyślić jakiś widoczny sygnał.
- Już to zrobiliśmy, sir. Właśnie miałem do pana zadzwonić. Nie widać nawet
najsłabszego światełka.
- Taak! -John nerwowo zerwał się z fotela, z nieoczekiwanym rozdrażnieniem spojrzał
na obu
poruczników obserwujących go w posępnej ciszy i opuścił pokój kontroli. Wprawdzie
dział kontrola zniszczeń" oświadczył, że wszystkie zewnętrzne reperacje dokonywane na
powierzchni Luny są w toku, ale wolał iść do działu technicznego, żeby całość operacji
zobaczyć na specjalnych, zamontowanych tam ekranach.
Potem zrobił krótką rundę po statku. Porozmawiał z działem artylerii (tam nie było
problemów poza jednym - kończyły się pociski wszystkich klas) i zaszedł do magazynu,
gdzie powiedziano mu, że nie będzie żadnych problemów z wyżywieniem załogi, jeżeli dotrą
na Akiel czy gdziekolwiek indziej przed upływem co najwyżej trzystu godzin. Następnie
komandor wrócił do pokoju kontroli, żeby porozmawiać z małą flotą.
- Tu Braysen. Obawiam się, że musimy załogę numeru Czwartego uznać za nieżywą.
Wprawdzie weszli w hipersferę, ale od tego czasu nie porozumiewali się z nikim. Właśnie
zbliżamy się do nich. Jeżeli nie będzie niebezpiecznej radioaktywności, wejdziemy na pokład.
Jeżeli ktoś z ekipy będzie miał kłopoty, niech zaczeka, aż będziemy w zwartej grupie i
będziemy mogli przesyłać szczegółowe informacje. Na detektorach u niektórych z was mogą
być widoczne obiekty czy grupy obiektów w kierunku 28 na 31 w odległości około 1/3
miliona mil. My również mamy taki ślad na swoich ekranach. Prawdopodobnie jest to jedynie
zabłąkana kometa lub niewielki rój skalny, ale nie możemy ryzykować. Jeżeli chcecie,
zbliżcie się do Luny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]