[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ko wskazywało na to, że póznym popołudniem dotrą
88
na miejsce. Niestety, przy skrzyżowaniu dróg Old
Down zaskoczyła je straszna ulewa. W ciągu kilku mi
nut droga zmieniła się nie do poznania. Konie, grzęznąc
w błocie, z coraz większym trudem posuwały się do
przodu, w pewnym momencie powóz zakołysał się nie
bezpiecznie i ku wielkiemu przerażeniu obu pasażerek
stoczył się do rowu.
- Na szczęście koniom nic się nie stało, powóz też
jest cały - mówił z ulgą stangret, pomagając damom
wydostać się z powozu i wrócić na drogę. - Ośmielam
się zaproponować, żeby panie poszły do zajazdu, a my
wyciągniemy powóz z rowu.
W Old Down Inn", gdzie zwykle zatrzymywali siÄ™
wędrowni kupcy, nieoczekiwani goście byli rzeczą
zwyczajnÄ…. AmeliÄ™ i SarÄ™ natychmiast zaprowadzono
do ustronnej izby, gdzie mogły spokojnie zająć się do
prowadzeniem do porządku zmaltretowanych strojów
i fryzur.
- Boże drogi, jak my wyglądamy - narzekała Ame
lia, wyciskając wodę z peleryny. - Mój kapelusz! Jest
do wyrzucenia, a miałam go na głowie zaledwie dwa
razy. Sara! Masz kompletnie przemoczonÄ… sukniÄ™, wo
da z loków dosłownie cieknie ci po policzkach!
- Wiem - odparła Sara zrezygnowanym głosem. -
Wyglądam jak kobieta wątpliwych obyczajów! Filiżan
ka gorącej herbaty na pewno poprawi nam nastrój.
- Przepraszam, Saro, ta okropna ulewa wytrąciła
mnie z równowagi!
89
Amelia wzięła ze stołu filiżankę z herbatą i pode
szła do okna.
- Nie będę siadać, bo zostawię na krześle kałużę.
Och, Boże, a tu leje i leje, ciekawa jestem, jak długo...
Nagle przerwała i wydała z siebie cichy okrzyk.
- Co się stało, Milly? - spytała Sara, zajęta popra
wianiem ognia w kominku. - Zobaczyłaś ducha?
- Przecież to Greville - wyszeptała Amelia. - Gre-
ville i lord Renshaw.
- Niemożliwe! - krzyknęła Sara, czując, że serce
skacze jej do gardła. - Na pewno ci się przywidziało!
- Mówię ci, że to byli oni! Przechodzili pod naszym
oknem i...
Nie dokończyła, bo drzwi otwierały się już na oścież
i słychać było głos Greville'a, miły i uprzejmy jak
zwykle.
- Witam, witam szanowne panie! Jaka okropna po
goda! Cieszę się, że panie wyszły bez szwanku z tej
przygody z powozem!
Obie panie milczały. Sara, zarumieniona jak piwo
nia, ponieważ zdążyła przechwycić już kpiące spoj
rzenie lorda, natychmiast odsunęła się od kominka i nie
wypuszczając pogrzebacza z ręki, zajęła bezpieczną
pozycję za stołem. Amelia natomiast, uznając, że naj
lepszą formą obrony jest atak, odezwała się głosem
pełnym oburzenia:
- A panowie, co właściwie tu robią?
- Szukałem pani, no i znalazłem - wyjaśnił ze
90
stoickim spokojem Greville, podchodzÄ…c do kominka
i wyciągając dłonie, aby ogrzać je nad ogniem. - Kie
dy dowiedziałem się, że pani również zdecydowała się
na tę szaloną eskapadę, pomyślałem, że przydałoby się
męskie ramię...
- Nie potrzeba nam żadnej pomocy! - oświadczyła
buńczucznie Amelia, prostując drobną postać. - A już
na pewno nie od panów!
- Wątpię! Wyruszyły panie zaledwie kilka godzin
temu i już są panie w kłopocie. A jeśli chodzi o cel
podróży... Wielki Boże! Dwie damy o nieposzlako
wanej reputacji w takim miejscu! Panie chyba postra
dały zmysły!
- Niech pan nie wygłasza żadnych kazań, lordzie
Baynham! Tym bardziej... - gniewny wzrok Amelii
spoczął na twarzy Guya - ...tym bardziej że zjawia
się pan w tak nędznym towarzystwie!
Sara jęknęła w duchu. Amelia, mimo swej impul
sywności, rzadko kiedy wpadała w prawdziwy gniew,
ale jeśli już to się stało, zatracała się bez reszty. No
i zanosiło się właśnie na taką sytuację. Sara znów prze
chwyciła spojrzenie Guya, który nie wyglądał na
zdruzgotanego, raczej na rozbawionego. Nagle Sara
poczuła wielką ochotę też się uśmiechnąć. Natychmiast
jednak odstąpiła od tego zamiaru. Ten człowiek zranił
ją i upokorzył, nie będzie więc dzielić z nim jakich
kolwiek odczuć.
- Pani po prostu nie wypada robić żadnych uwag
91
na temat towarzyszącego mi lorda! Zwłaszcza że pani
frymarczy swojÄ… osobÄ…, decydujÄ…c siÄ™ na tego rodzaju
eskapadę! - oświadczył Greville złym, zirytowanym
głosem, u niego absolutnie niespotykanym. - Czy do
pani nie dociera, że straci pani reputację? I to na za
wsze! A komuś, kto chce ofiarować pomoc, okazuje
pani wzgardę i lekceważenie!
Blada twarz Amelii w jednej chwili stała się prawie
purpurowa.
- Ofiarować pomoc? Raczy pan wybaczyć, milor
dzie, ale pan, zdaje się, przybył tu, aby mnie potępić,
a nie służyć pomocą! A ja i moja kuzynka doskonale
damy sobie radÄ™ bez tak irytujÄ…cej asysty!
- WÄ…tpiÄ™, czy panie dadzÄ… sobie radÄ™. Zachowuje
cie się panie jak dwa głupie podlotki! Nie! Gorzej!
Bo podlotki mają już jakieś wyobrażenie o dobrych
obyczajach!
Z niewielkich płuc Amelii wydobył się pisk roz
drażnionego kociaka, małe dłonie zacisnęły się w pią
stki. Jej oczy miotały błyskawice, spojrzenie Greville'a
było zimne, nieustępliwe. Natomiast Guy konsekwen
tnie zbliżał się do stołu i kiedy Amelia otwierała usta,
aby wygłosić kolejne, druzgocące oświadczenie,
chwytał już pod ramię pannę Sheridan.
- Myślę, że lady Fenton i sir Baynham powinni
spokojnie wyjaśnić sporne kwestie - powiedział pół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]