[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zamierzał przysuwać się do niej po trochu, jakby we
śnie. Miał nadzieję, że uda mu się ją objąć. Chciał
poczuć ciepło jej ciała, zapach skóry.
Drgnął, gdy ciepłe palce musnęły mu skórę na brzu-
chu. Otworzył szeroko oczy. Pewnie wyobraźnia płata
mu paskudne figle. Po chwili tajemnicza dłoń spoczęła
delikatnie na jego boku.
- Ciekawe - mruknął zadowolony.
- Zimno mi - mruknęła Maggie.
- Kłamczucha! Pamiętaj, że jestem szeryfem. Mnie
się mówi prawdę. Jesteś rozgrzana jak piecyk. Tego nie
było w moim planie. A poza tym gdzie twoja piżama?
- Obywam się bez niej. Moim zdaniem, plan trzeba
zmienić. Bardzo mi przykro, ale nie pozwolę, żebyś
zawsze stawiał na swoim. Ucz się sztuki kompromisu.
Pomyślałam, że możemy... - Poczuł na szyi delikatny
pocałunek, a potem dotknięcie wilgotnego języka.
Maggie przysunęła się bliżej i przylgnęła do niego ca-
łym ciałem. Teraz już wiedziała, co się z nim dzieje.
Położył się na plecach i pociągnął ją za sobą. Nie była
ciężka. Można powiedzieć, że do siebie pasowali. Za-
schło mu w gardle. Czuł się jak wędrowiec przemierza-
jący Saharę w skwarne południe.
- Wystarczy tego myślenia na jeden wieczór. To się
dla ciebie źle skończy - mruknął. Maggie najwyraźniej
nie dbała o swoje bezpieczeństwo. Poznawała śmiało
sekrety męskiego ciała.
- Przyszło mi także do głowy, że rozweseliłeś mnie,
gdy byłam w paskudnym nastroju, więc powinnam ci
się zrewanżować. Poprzednio wszystko zepsułam.
Spróbujmy jeszcze raz.
Andy nie dał się długo prosić. Uniósł głowę, a Mag-
gie dotknęła wargami jego ust. Oboje byli niecierpli-
wi. Miał wrażenie, że w sypialni nagle pojaśniało. Nic
dziwnego. Ta dziewczyna zawsze była słonecznym pro-
mykiem, który ogrzewał mu serce. Szybko pozbył się
spodenek i objął ją mocno. Nie szczędzili sobie piesz-
czot i pocałunków, coraz odważniej zmierzając do osta-
tecznego zjednoczenia. Maggie kilkakrotnie niemal
oszalała z rozkoszy. Usta i dłonie ukochanego sprawiły,
że zatraciła się w cudownych przeżyciach, a gdy wre-
szcie ją posiadł, dotknęła nieba i ujrzała tysiące gwiazd.
Gdy odpoczywali, Andy pomyślał z radosnym wes-
tchnieniem, że są idealną parą. Musieli się spotkać i po-
kochać. Takie było ich przeznaczenie. Czule głaskał
ukochaną po włosach i tulił w ramionach.
- Maggie - szepnął, gdy poruszyła się lekko.
- Andy, przez dwie doby nie będę w stanie zebrać
myśli. Brak mi słów. W głowie mi się mąci.
Uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.
- Mówiłem ci już, jak bardzo cię kocham?
Uniosła głowę i spojrzała na niego z zadowoleniem.
Przypominała sytą kotkę, która dostała się do spiżarni
i wypiła dzbanek śmietanki, ale nie pozwoliła się przy-
łapać na gorącym uczynku.
- Dałeś mi to do zrozumienia bez słów.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Maggie śniła o skórzanej kurtce podobnej do zjawy.
Nie miała pojęcia, czemu ożywiony strój ją prześladuje.
Zaczęła się długa pogoń ulicami opustoszałego miasta.
Z olbrzymich okien wyglądali ludzie, którzy dawno
odeszli z tego świata. Ojciec zachęcał ją, by nie traciła
odwagi, a matka prosiła, by na siebie uważała. Skórzana
kurtka kłapała sprzączkami i szczerzyła zęby suwaka,
jakby chciała pożreć ofiarę. Widok był komiczny i stra-
szny, ale Maggie wolała uciekać, niż pozwolić, by inni
bawili się jej kosztem. Drapieżny stwór był tuż za nią.
Czarne ramiona wyciągnęły się po bezbronną ofiarę,
a spod uniesionego kołnierza...
Otworzyła szeroko oczy. Serce kołatało jak oszalałe.
Zniknął gdzieś czarny prześladowca. Spojrzała w bok
i natychmiast się uspokoiła. Andy leżał na na brzuchu
pogrążony w głębokim śnie. Nic dziwnego. Był wy-
czerpany. Zsunięta nisko kołdra odsłaniała muskularne
plecy. Ciemne włosy były potargane, a bruzdy na czole
i wokół ust się wygładziły. Maggie westchnęła z radości
pomieszanej z irytacją. Jej ukochany nawet w łóżku był
nienaganny. W środku nocy okrył ją starannie, żeby nie
zmarzła. Gdy odpoczywali, obejmował mocno, całował
w czoło i szeptał cicho, że kocha nad życie, choć my-
ślała, że zapadł w sen i zapomniał o jej istnieniu.
- Tak, wiem - usłyszała znajomy głos.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]