[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lęku, frustracji. Nie umiem tego wyjaśnić, ale właśnie dlatego
kochałam tę pracę - wtedy. Jeszcze parę skrzydełek?
101
RS
- Dzięki, ale nie dam rady. Więc naprawdę lubiłaś pracować z
dziećmi, tak?
Pstryknęła palcami i zerwała się z miejsca.
- Założę się, że na jedną rzecz się skusisz. Co powiesz na
odrobinę lodów waniliowych? Z sosem rumowo-malinowym?
- Sprostam każdemu wyzwaniu, któremu ty dasz radę -
odpowiedział.
Popatrzyła na niego. Słońce zachodziło; wierzchołki drzew stały
się aksamitnie zielone, niebo przypominało jedwabisty lazur. Któryś z
kotów otworzył jedno oko na dzwięk słowa  lody", lecz reszta stada
drzemała nadal, zbyt rozleniwiona, by sobie zadać trud i poprosić.
- Doskonale, skarbie, dostaniesz więc wielką porcję kłopotów -
obiecała.
Jak gdyby nie robiła tego od chwili, kiedy ją poznał. W tej
chwili jednak nie chciał zmieniać tematu.
- Więc... czemu nie zajmujesz się fizykoterapią? Nieznacznie
napięła ramiona.
- Bo po powrocie do domu otworzyłam  Ziołową Oazę".
To nie była odpowiedz na jego pytanie.
- I świetnie na tym wyszłaś - odparł gładko. - Nie chciałaś
szukać pracy jako fizykoterapeutka w White Hills?
- Nie. W White Hills jest klinika, tylko...
- Co tylko?
Uśmiechnął się i nalał jej kolejny kieliszek wina.
- Pomyślałam, że na jakiś czas powinnam dać sobie spokój z
pracą z dziećmi. Wszyscy zmieniają pracę.
102
RS
- Nic podobnego. Chociaż nigdy nie rozumiałem, czemu się
uważa, że należy robić karierę tylko w jednej dziedzinie.
- No właśnie. Każdy ma wiele marzeń - odparła.
- Jasne - przytaknął.
A jednak był prawie pewien, że Vi nadal marzy o tym, żeby
pracować z dziećmi. Nie dlatego, że posiadał jakieś nadnaturalne
zdolności, lecz ponieważ widział, z jakim żalem i tęsknotą o tym
opowiada.
- Zmiany są przyjemne - zgodziła się. - Pozwalają uniknąć
rutyny.
- To prawda, chociaż, cholera, nie umiałbym sobie wyobrazić
ciebie wpadającej w rutynę. Wydaje się, jakbyś w każdym zajęciu
potrafiła znalezć coś fascynującego.
Rozpromieniła się na moment, i zaraz potem znowu zerwała się
z miejsca.
- Okej, dość tych komplementów. Czas porozmawiać o tobie.
Ciągle się zastanawiam...
- Nie - powiedział spokojnie, reagując nie na jej słowa, lecz
działania. Violet najwyrazniej zamierzała zacząć hałasować garnkami,
co skutecznie przerwałoby dalszą rozmowę.
- Zostaw te naczynia i zjedzmy deser na ganku. Usłuchała
chętnie i chwilę potem wyniosła przed dom wielkie puchary z lodami.
Zapach rumu był oszałamiająco silny, mieszał się ze słodkimi
woniami wieczoru. Roześmiała się, kiedy Cameron westchnął z
zachwytu. Potem nagle odstawiła swój puchar.
103
RS
Nim zdążył jej zadać następne osobiste pytanie, wyjęła mu z ręki
również jego pucharek i usiadła mu na kolanach. Mościła się przez
chwilę, jakby chcąc znalezć pozycję, która zrobi na nim największe
wrażenie. Nie musiała szukać długo. Zanim zdążył odetchnąć, objęła
go za szyję - i mimo poprzedniej impulsywności bardzo delikatnie
musnęła wargami.
- Hej, co się dzieje? - szepnął.
- Nie chcesz, żebym cię całowała?
- Jasne, że chcę.
Wszystkie jego zabezpieczenia diabli wzięli. Czekał tak długo,
by posmakować jej znowu, i oto była tu, ciepła i chętna, niemal naga,
zapraszała, by wziął to, za czym tęsknił przez ostatnie dwa tygodnie.
Pozwolił więc jeszcze na jeden lekki, prowokujący pocałunek, i
jeszcze jeden, zupełnie już inny. Nie chciał jej warg, odrobiny
słodyczy: pragnął całych jej ust, fali namiętności, bicia jej serca.
Chciał widzieć na jej twarzy zrozumienie i niepokój - nie zły
niepokój, lecz bardzo chciał, by raz na zawsze zrozumiała, że nigdy
nie będzie przy nim bezpieczna. I on przy niej też nie.
Dostał wszystko, czego pragnął. Kiedy otwarła oczy, wyglądała
na oszołomioną i głęboko wstrząśniętą.
- Hm - szepnęła ledwie słyszalnie - zdaje się, że bardzo chciałeś
się ze mną całować.
Nie miał ochoty zadowalać się dłużej miłymi uśmiechami.
- Naprawdę sądziłaś, że mógłbym tego nie chcieć?
- Tak spokojnie szedłeś do siebie co wieczór. Nawet nie
próbowałeś...
104
RS
- Uwieść cię?
- Mnie nie trzeba uwodzić, Lachlan. Jestem dorosłą kobietą.
Tylko nie rozumiałam, o co ci chodzi.
- Ja też nie, chere.
Odsunął jej z twarzy pasmo włosów.
- Wiedziałem, że cię pragnę i że ty chcesz się ze mną kochać.
Wciąż jednak miałem wrażenie, że będziesz tego żałować.
Drgnęła zaniepokojona.
- Czemu miałabym żałować tego, że się z tobą przespałam?
Nigdy nie mówiłam...
- Wiem, że nigdy nie powiedziałaś tego wprost.
Ale powiedziałaś, że chcesz się ze mną kochać dopiero wtedy,
kiedy uznałaś mnie za faceta, który nie chce się wiązać na dłużej. - A
kiedy poruszyła się nerwowo i zaczęła gestykulować, ujął ją delikatnie
za nadgarstek. - Prawda jest taka, że mi na tobie zależy. A twoje
zachowanie nie przekonało mnie, że mówiłaś prawdę. Gdyby ci
naprawdę zależało na krótkim romansie, Vi, z chęcią bym na to
poszedł. Tylko że ja w to nie wierzę. %7łe prześpisz się ze mną, a potem
wstaniesz radosna jak skowronek i wrócisz do swoich spraw.
Odetchnęła głęboko, potem odepchnęła jego ręce i wstała.
Podniósł się również. Jak gdyby na ganku zrobiło się jej nagle za
ciasno, zbiegła po stopniach i ruszyła szybko przed siebie. Cameron
poszedł za nią. Dotarła do wielkiego klonu i zwróciła się twarzą do
mężczyzny.
105
RS
- Chcesz wiedzieć, o co w tym chodzi, Lachlan? Mam wąskie
jajowody. To wszystko. Wszystko. Szansa, że urodzę dziecko, jest
bliska zeru.
Och, cholera. W chwili gdy to powiedziała, Cameron miał
ochotę kopnąć się w tyłek. Nie rozumiał, jakim cudem udało mu się
tego nie domyślić, bo dawała mu setki wskazówek. Jej szaleństwo na
punkcie rozmnażania roślin. Wielkie stado kotów. To, że rzuciła pracę
z dziećmi. To, w jaki sposób odnosiła się do pracujących dla niej
dziewczynek. Przypomniał sobie nawet wyraz dziwnego rozbawienia
na jej twarzy, kiedy wspomniała, że nie potrzebuje zabezpieczenia.
- To wielka niesprawiedliwość, chere - powiedział cicho.
- Fakt. Nigdy nie tęskniłam do niezwykłych rzeczy. Bogactwa,
kosztownej biżuterii i tak dalej. Chciałam jedynie mieć dom, dzieci i
faceta, którego mogłabym kochać. - Gwałtownie uniosła głowę, oczy
jej lśniły. - A ty się dziwisz, co to ma wspólnego z naszym pójściem
do łóżka?
- Nie. Nie dziwiłem się niczemu. Po prostu żal mi cię.
- Tak, pewnie. Rzecz w tym... może dawniej nie podobałby mi
się seks bez zobowiązań. Ale teraz wszystko się zmieniło. Jestem
sama od rozwodu, czyli od trzech łat.
- Hej - powiedział cicho.
Cholera, znowu się rozpłakała. Wiedział oczywiście, że Violet
potrafi się zalewać łzami z byle powodu, ale teraz miała powód.
Cholernie wielki i poważny powód. Przytulił ją mocno, gładził po
plecach, czując, jak ona drży od szlochów. Zdawało się, że nigdy nie
przestanie.
106
RS
- Nie chcę mieć męża - stwierdziła na koniec stanowczo.
- Nie musisz mieć męża.
- Od trzech lat udawało mi się przepłoszyć każdego faceta.
- Zwietnie potrafisz robić z siebie idiotkę - zapewnił. - Ale może
niepotrzebnie się aż tak starasz. Nie każdy facet chce mieć dzieci...
- Wiem. Ale miałam męża, który mnie zostawił w chwili, kiedy
się dowiedział, że jestem... niepełno-wartościowa. Fakt, chciał mieć
dzieci. Ja też. Ale mogliśmy zaadoptować dziecko albo wziąć jakieś
na wychowanie. Wtedy do mnie dotarło, że nie chodzi tylko o dzieci. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \