[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dopóki nie było to konieczne, a przed badaniem nic nie jest pewne.
- Przypuszczałem, \e nie byłaś jeszcze u lekarza. Przywiozłem ci
test. - Sięgnął po niebieskie pudełko. - Ju\ prawie znam na pamięć
instrukcję obsługi. To bardzo łatwe i nie zajmie ci du\o czasu. Tu są
takie dwa okienka. Kiedy to urządzenie zakończy poszukiwania
hormonu cią\owego, w tym małym okienku poka\e się niebieski
paseczek. To trwa około trzech minut. A jeśli w tym du\ym okienku
te\ poka\e się niebieski kolor, to mamy szansę na małego Reardona.
- Craig... - Nie patrzył jej w oczy i nie wiedziała, czy \artuje, czy
mówi powa\nie.
- śadnych rozmów. To musi być twoja pierwsza poranna
czynność, bo inaczej test nie będzie dokładny. Porozmawiamy potem,
dobrze?
Mimo to przez cały czas, kiedy była w łazience, Craig nie
przestawał mówić. Słyszała skrzypienie drewnianej podłogi za
ka\dym razem, kiedy przechodził koło drzwi.
- Powiedziałem ci, \e to wszystko ju\ było, Karo, ale obiecuję, \e
tamto ju\ się nie powtórzy. To \ycie prze\yjemy zupełnie inaczej.
Mo\e dzieci urodziły nam się za wcześnie, ale to przecie\ nigdy nie
stanowiło zasadniczego problemu. Nieszczęście polegało na tym, \e
zamieniliśmy nasze \ycie w bezsensowną gonitwę i biegliśmy tak
szybko, \e w końcu przestaliśmy dostrzegać siebie nawzajem. I na
tym właśnie polega ró\nica. Jeśli się wie, co mo\na stracić, to
człowiek lepiej tego pilnuje. O Bo\e! Nie wytrzymam! Jeszcze nie
skończyłaś?
- Jeszcze chwilę.
- Niezale\nie od tego, czy jesteś w cią\y, czy nie, zatrudnimy
pomoc domową, a ty wrócisz na studia.
Będziesz miała czas na wszystko, na co masz ochotę, Karo.
Musisz przestać nas rozpieszczać, musisz nauczyć się egoizmu. Nawet
gdybym miał cię do tego zmusić...
Zamilkł, kiedy Karen otworzyła drzwi łazienki. Bardzo ją
wzruszyło wszystko, co mówił, ale jego widok przyprawił ją niemal o
zawał serca. Głębokie zmarszczki na czole nie miały \adnego związku
ze strachem przed cią\ą... Ma mu bardzo wiele do powiedzenia, ale to
mo\e zaczekać.
Podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. Przypomniała
sobie, ile\ to razy stanowił jej jedyną podporę... Chciała, \eby
wiedział, \e teraz ona mo\e być podporą dla niego.
Gdy tylko poczuł na sobie dotyk jej rąk, zaczął ją obsypywać
gorącymi pocałunkami.
- Do licha! Myślałem, \e ju\ cię straciłem. Znowu. Karo, nie
mogę cię znów stracić!
Ból w jego głosie przeraził ją, a jeszcze bardziej przera\ająca była
świadomość, \e to ona jest przyczyną tego bólu. Pocałowała go.
Najpierw delikatnie, a potem mocno.
Oszalałe serce Craiga powoli wracało do normy. A więc nie miała
zamiaru zniknąć. Wreszcie w to uwierzył. Uścisk, w którym trzymał
jej ramiona, rozluznił się i przeszedł w pieszczotę. Wcale nie
próbowała od niego uciec. Kiedy wreszcie w to uwierzył, jej ró\owa
koszula nocna zsunęła się na podłogę i Craig przeniósł Karen przez
próg sypialni.
- Kocham cię - powiedziała. - Bardzo cię kocham.
Ale słowa to nie wszystko, to stanowczo za mało. Pomogła mu
pozbyć się ubrania. Uło\ył ją na ogromnym tapczanie i poło\ył się
obok niej zupełnie nagi. Wiedział, jak ją pieścić, ale po raz pierwszy
w \yciu był taki spięty. Bał się i ten strach zabarwił jego pocałunki,
zdominował niespieszne pieszczoty.
- Nie odejdziesz, prawda? - wyszeptał.
- Nie.
- Nigdy?
- Nigdy, kochany. Obiecuję.
- Pieścili się, całowali, dawali sobie wszystko, co mieli
najlepszego. Nie zauwa\yli, w którym momencie ich delikatne
pieszczoty przekształciły się w palące, nie kontrolowane po\ądanie.
Karen przypadkiem spojrzała w oczy Craiga. Mogłaby przysiąc, \e
płomień tych oczu dociera prosto w głąb jej serca. Prze\ywali teraz
zupełnie inną miłość, zupełnie nowe czary, biorące swój początek z
zaufania, wiedzy i szczerego, głębokiego uczucia. Dreszcz spełnienia
wstrząsnął całym jej ciałem, kiedy razem dosięgli szczytu. Potem
długo le\ała bez ruchu. Chciała na zawsze pozostać w jego ramionach.
Czuła się nierozerwalnie z nim związana. Craig le\ał obok niej,
wyciągnięty na skotłowanej pościeli, uśmiechnięty, z zamkniętymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]