[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomieszczą się w tym wielkim domu który ojciec jej zostawił. Ale najważniejsze jest to że
Alfred szaleje na jej punkcie i nie opuszcza jej ani na chwilę. To taka milutka para.
- Pieprzniczka - rzekła z obrzydzeniem panna Latham.
- Dorie jak możesz? Nawet jeśli Alfred nie ma bujnej czupryny tylko kilka znamion
na czaszce to jeszcze nie znaczy że przypomina pieprzniczkę.
Udało mu się skryć rozbawienie ale gdy przypatrzył się pannie Lathem przeszła mu
ochota do śmiechu. To co dla niego było żartem nie budziło w niej wesołości.
Cole nie przypadkiem nigdy nie zapuścił nigdzie korzeni nie przypadkiem nigdy się nie
ożenił Jego rodzice nienawidzili się nawzajem. Matka była zakochana w jakimś marnym
dzierżawcy lecz ojciec zmusił ją do poślubienia mężczyzny którego sam jej wybrał i trudno
było spotkać dwoje ludzi którzy nie cierpieli się bardziej niż rodzice Colea. Miał dwanaście
lat gdy opuścił dom i nigdy tam nie wrócił. Jeśli rodzice nadal żyli był gotów się założyć iż
nadal żrą się ze sobą.
Teraz patrząc na godną pożądania Rowenę nie wątpił że to co powiedziała panna
Latham było prawdą. Rowena potrafiła tak oczarować każdego mężczyznę iż był gotów
ożenić się z jej nijaką siostrą.
Jeśli Rowena potrafiła zauroczyć Cole'a, już sobie wyobrażał, jakie wrażenie wywarła
na niskim, łysym człowieczku, na którego pewnie do tej pory nie spojrzała żadna jako tako
wyglądająca niewiasta. I niewątpliwie Rowena potrafiła przekonać cichutką, małą pannę
Latham, że chce wyjść za mężczyznę, który przypominał jej pieprzniczkę.
Podniósł do ust szklankę z whiskey, pociągnął łyczek, a gdy wrócił spojrzeniem do
obu sióstr, Rowena nie wydała mu się tak piękna jak na początku.
Zaczynał dostrzegać, że potrafi tyranizować słabszych od siebie. A z kolei panna
Latham nie wydawała mu się już tak bezbarwna. Była inteligentna i kiedy chciała, stać ją było
na dowcip. Zasługiwała na kogoś lepszego niż niski, łysy człowieczek, pragnący wsadzić jej
na głowę trójkę dzieciaków, a potem wziąć się do wydawania pieniędzy dużo młodszej od
siebie żony.
Cole otworzył usta i niepomiernie zaskoczył samego siebie tym, co powiedział. W
gruncie rzeczy chciał tylko nie dopuścić do tego, by panna Latham wyszła za nie cierpianego
przez siebie mężczyznę. Wspomniał wieloletnie kłótnie rodziców. Nikt nie zasługiwał na takie
życie, zwłaszcza dzieci.
-Powiesz jej, kochanie, czy ja mam to zrobić?
Panna Latham spojrzała na niego zaskoczona i zamrugała oczami. Nie miała pojęcia, o
czym Cole mówi.
- Ludzie niebawem się dowiedzą. Sekretu nie ukryje się wiecznie- powiedział głosem
miękkim i czułym, głosem kochanka. Popatrzył na Rowenę i posłał jej swój wyjątkowo słodki
uśmiech, który u niejednej kobiety wzbudził żywe bicie serca. - Twoja siostra i ja zamierzamy
wziąć ślub.
Dorie wyprostowała się na kanapce.
-Nie, proszę, nie musi pan tego robić.
Rowena przenosiła wzrok z jednego na drugie. Z Cole'a, którego mina mówiła: spróbuj
powiedzieć nie, na czerwoną z zażenowania Dorie. Uroczy śmiech Roweny wypełnił pokój.
152
- Dorie, kochanie, mówiono mi, że to bohater, ale nie miałam pojęcia, na co go stać!
Jest szarmancki jak dawni rycerze. Uratował cię, a teraz czuje się za ciebie odpowiedzialny. -
Skierowała się do Cole'a. - Nie, doprawdy, panie Hunter, nie musi pan dalej troszczyć się o
siostrę. Wprawdzie uratował jej pan życie, ale nie znaczy to, że jest pan za nią odpowiedzialny
na wieczność. Teraz ja jestem odpowiedzialna za Dorie, jak poprzednio ojciec.
Może faktycznie było w nim trochę rycerskości, bo na słowa Roweny zjeżył mu się
włos na karku.
Mówiła o pannie Latham jak o schorowanym starym psie, kochanym, lecz
bezużytecznym.
Prawdę mówiąc panna Latham wcale nie była bezużyteczna. Była inteligentna jak
dziewczyna z college'u! Ile kobiet zrozumiałoby, o co mu chodziło gdy podczas tego napadu
na bank powiedział o „wywinięciu się ? Żadna! Nie tylko to pojęła, ale zachowała zimną
krew i udało się jej odwrócić uwagę bandyty, a potem skoczyła zwinnie jak pstrąg. Teraz jej
siostrzyczka mówiła o niej jak o kimś bezużytecznym kogo trzeba jak najszybciej się pozbyć.
- Proszę nie - zaczęła Dorie, lecz przerwała, gdy Cole wstał i stanął u jej boku
Położył zdrową rękę na jej ramieniu.
-Po prawdzie, pani Westlake, pani siostra i ja kochamy się i zamierzamy wziąć ślub.
Ona wyjdzie za mnie i za nikogo innego.
Dorie popatrzyła na niego błagalnie.
-Nie, nie może pan tego zrobić. Nie miałam racji, prosząc pana. - Skierowała się do
siostry. - Roweno, on kłamie. Czy jakiś mężczyzna oszalał z miłości do mnie? - Wróciła
spojrzeniem do Cole'a. - Nie musi pan tego robić. Nie powinnam mówić tego, co
powiedziałam. Powinnam zdawać sobie sprawę, że to nie wypali. Roweno, pozwól, że
opowiem ci, co zrobiłam. Ja...
Cole nie miał pojęcia, jak zamknąć jej usta, ale musiał to zrobić! Nie zniósłby
upokorzenia Dorie przez piękną siostrę, której wyraz twarzy mówił, że ani przez chwilę nie
wierzy, iż Cole zakochał się w jej nieciekawej siostrzyczce. Coś w tym spojrzeniu drażniło
Cole'a.
- Poprosiłam pana Huntera, by.. - zaczęła Dorie ciężkim głosem, jak dziecko, które
przyznaje się do kłamstwa i wie, że kara je nie minie.
Nie myśląc, co robi Cole wsunął zdrową rękę pod ramię panny Latham i przyciągnął ją
do siebie. Była drobną istotką niewielką i wątłą ważącą tyle co nic. Chciał zamknąć jej usta i
poza tym, że mógł przykryć je dłonią nie wiedział jak sprawić, by zamilkła, więc ją
pocałował. To nie był pocałunek namiętny, nawet nie taki, jaki pragnął złożyć był oficjalny
twardy z zamkniętymi ustami, beznamiętny.
Niemal natychmiast oderwał się od niej, odwrócił się do Roweny i rzekł wyzywająco:
- No, proszę, czy to wygląda...
Nagle na twarzy pojawił mu się wyraz zdumienia i zachwytu. Cole zamilkł i spojrzał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \