[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wą miłość, kiedy nadejdzie.
A jeśli się nie myliła? Jeśli w ciągu minionych dziesięciu
lat tak wiele widział zła, że stracił z oczu własne człowie
czeństwo? Albo, co gorsza, wszystkich mierzył jedną miar-
Zamożny kawaler 47
ką, uznając, że dbają wyłącznie o własne interesy? Może
jest jeszcze ktoś taki jak Leah, kto potrafi kochać całym
sercem i duszÄ…?
Westchnął głęboko. O kobiety nie jest trudno, ale mi
łość to całkiem inna sprawa. Kiedyś jej zaznał, ale gdzieś
po drodze stracił wiarę w prawdziwe uczucie.
Nazajutrz, wczesnym rankiem, kiedy niemal cały ku
rort jeszcze spał, a szyby ociekały deszczem, udał się do
centrum fitness. Całą noc przewracał się z boku na bok
i chciał rozluznić odrętwiały kark.
Poprzedni wieczór spędził z Sharmaine na jachcie. Kola
cja była smaczna, widok na wyspę przyjemny, jednak Diego
rozmyślał o rozmowie, jaką odbył z I z z y , i o dziwnych spot
kaniach z najbardziej zajętą pracownicą hotelu. Paplaninę
Sharmaine puszczał mimo uszu. Gadała o modzie, bankie
tach i aukcji charytatywnej, jaka miała się odbyć na wyspie.
Jak przez mgłę przypominał sobie, że obiecał dotację.
Ledwie wrócili do hotelu, a zaraz w holu dopadła ich
Merry Montrose z ofertÄ… prywatnego pikniku dla dwojga
po drugiej stronie w y s p y . B y ł już pewien, że ta kobieta ba
wi się w swatkę. Wymigał się pod pretekstem zaplanowanej
wcześniej wyprawy na ryby. Nie cierpiał, gdy próbowano
nim manipulować.
Na początek wziął się za wyciskanie ciężarów, potem
przez dziesięć minut gnał jak szalony po sztucznej bieżni.
Wtedy do sali zajrzała Ruthie. Aż się potknął. Do diabła,
czy ona nigdy nie sypia?!
A może go śledzi? Nie ona jedna. Owszem, jest bystra
i wesoła, ale czy jej wczorajsza odmowa nie miała go spro
wokować do większych starań? Czyżby Ruthie, odrzucając
krótki romans, planowo dążyła do tego, by na dobre usid-
48 Linda Goodnight
lić zamożnego lekarza? Dla kiepsko zarabiającej pokojówki
to Å‚akomy kÄ…sek.
Zwolnił prędkość bieżni do minimum i obserwował
Ruthie. Wreszcie go dostrzegła i zaczerwieniła się. Dlacze
go? Dała się przyłapać na szpiegowaniu? A może... Bardzo
chciałby poznać odpowiedz.
- Cześć - sapnął i zatrzymał sztuczną bieżnię.
- Dzień dobry. - Rzuciła mu ręcznik, z którego od razu
zrobił użytek. - Wcześnie wstałeś.
- To samo mogę powiedzieć o tobie.
- Zawsze wcześnie wstaję, ale ty masz wakacje.
- Wojskowe zwyczaje trudno zmienić.
- Jesteś żołnierzem? - zdumiała się.
- Tak, madame. Major Diego Vargas, do usług. - Gdy na
jego żartobliwy salut odpowiedziała bladym uśmiechem,
spytał: - O co chodzi? Masz coś przeciw armii?
Nic tak go nie drażniło, jak brak szacunku do ludzi, któ
rzy wybrali mundur i narażali życie dla takich jak ona. Ko
chał wojsko i nie zamierzał żyć inaczej.
- Nigdy w życiu! M ó j ojciec służy w siłach powietrznych.
Wiem, jak się poświęcacie.
- To prawda, nie jest lekko, ale armia potrafi siÄ™ od
wdzięczyć.
- No tak. - Umknęła wzrokiem. Ten temat najwyraz
niej nie przypadł jej do gustu. Wolał nie dociekać, dlacze
go. Było za wcześnie na poważne dyskusje.
- Co do poświęcania się, oddałbym wszystko za butel
kÄ™ wody.
- Zachowaj coś na ważniejsze sprawy - prychnęła. - J a -
ką wodę mam podać? Mineralną, zródlaną, smakową?
- Wystarczy tradycyjna amerykańska.
Zamożny kawaler 49
Podeszła do lodówki przy ścianie. Przyglądał się Ruthie,
podziwiając smukłe uda pod służbowymi, marynarskimi
szortami. Po chwili podała mu butelkę, z której pociągnął
duży, orzezwiający łyk.
- Zdajesz sobie sprawę, jak daleko niektóre afrykańskie
plemiona muszą wędrować, żeby zdobyć wodę?
- Widziałam reportaże o suszy. To przygnębiające, że
jedni nie m a j Ä… wody i g Å‚ o d u j Ä… , a inni m a j Ä… wszystko.
- Reportaże to tylko część prawdy. Afryka jest straszli
wie wyniszczona nieustannymi wojnami.
- W miarę moich możliwości wysyłam datki. - I, jakby
się bała, że ją zlekceważy, dodała natychmiast: - Wiem, że
to niewiele, ale liczy się każda pomoc.
Było oczywiste, że naprawdę przejmuje się cierpie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]