[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nich miało wcześniej przygód, bo do tej miłości wnieśli tylko swoje zachwycenie.
Dłonie Juliet błądziły po ciele Carla jak dłonie niewidomej, która pragnie utrwalić w
pamięci czyjś obraz. Pachniał wodą i mydłem, a z jego ust czerpała smak wina. Potem
wymówił pierwsze słowo: jej imię. Zabrzmiało dla niej bardziej wzruszająco niż najczulsze
zaklęcia.
96
Ich ciała poruszały się wspólnym rytmem. Juliet wyczuwała zawczasu dotknięcia
Carla, jakby w przeczuciu zbliżającej się rozkoszy. Wreszcie jego usta rozpoczęły długą
cudowną wędrówkę po jej ciele.
Jak to się stało, że nic zauważył wcześniej, jaka jest mała i drobna? Czy to naprawdę
ta sama silna, opanowana i pełna energii kobieta? Chciałby ofiarować jej morze czułości i
cierpliwie czekać, aż obudzi się w niej namiętność.
Jak wdzięczne było wygięcie jej szyi, smukłej, bielejącej w świetle księżyca. To tam,
w rozkosznym zagłębieniu, skupiał się cudowny zapach kobiety. Tam pragnął zatrzymać się
dłużej, chociaż krew w nim wrzała.
Jego język prześlizgnął się po subtelnym wzniesieniu piersi i odnalazł wierzchołek.
Kiedy wciągnął go w usta, Juliet jęknęła, wymawiając jego imię.
Oboje parli do spełnienia, choć tyle jeszcze było do odkrycia, tyle do dotknięcia. Raz
rozpalona namiętność wymykała się wszelkiej kontroli. Pokój napełniły odgłosy rozkoszy -
przyspieszone oddechy, westchnienia, jęki. W świetle księżyca tworzyli jeden kształt. Kiedy
dotknięciem języka i palców Carlo po raz pierwszy doprowadził Juliet na szczyt, wyprężyła
się, szarpiąc rękami pomięte prześcieradło.
Jeszcze z trudem łapała oddech, kiedy wszedł w nią gwałtownym pchnięciem. W
głowie mu wirowało - dotąd nie znał tego uczucia. Chciałby wniknąć w nią cały i
jednocześnie móc ją oglądać, leżącą z przymkniętymi oczami, oddychającą spazmatycznie
przez rozchylone usta. Poruszała się razem z nim, powoli, potem coraz szybciej, aż poczuł,
jak długie paznokcie wpijają mu się w barki.
Usłyszał ostry krzyk rozkoszy i dostrzegł, że Juliet otwiera oczy. W jej pociemniałym
spojrzeniu malowało się zdumienie. Powoli zamknął jej usta swoimi. Teraz mógł już dać
upust swojemu pożądaniu.
97
ROZDZIAA 8
Czy inne kobiety wiedzą, czym jest prawdziwa namiętność? Juliet, wtulona w Carla,
wchłaniając go całą sobą i cała przenikając do jego wnętrza, miała świadomość, że
zrozumiała to dopiero przed chwilą. Czy namiętność jest wyrazem słabości? Czulą się słaba,
lecz nie pusta.
Czy powinna żałować tego, co się stało? Rozumując logicznie, zapewne tak. Dala z
siebie więcej, niż miała zamiar dać, wzięła więcej, niż była w stanie sobie wyobrazić,
zaryzykowała bardziej niż kiedykolwiek śmiała. A jednak nie żałowała niczego. Może kiedyś,
pózniej, sporządzi listę wszystkich za i przeciw . Na razie pragnęła jedynie rozkoszować
się jeszcze przez chwilę miłosnym zapamiętaniem.
-Nic nie mówisz - szepnął, muskając jej skroń pocałunkiem.
-Ty też - uśmiechnęła się lekko, nie otwierając oczu.
Zanurzając twarz w jej włosach, patrzył na promień srebrnego światła, wpadający
ukośnie przez okno. Co ma jej powiedzieć, aby uwierzyła, że nigdy jeszcze nie czuł się tak z
żadną kobietą, skoro jemu samemu trudno w to uwierzyć. Najtrudniej powiedzieć prawdę.
- Wydajesz się taka malutka, kiedy trzymam cię w ten sposób - powiedział cicho. -
Chciałbym tak trwać z tobą w nieskończoność .
-Lubię, kiedy mnie trzymasz w ramionach. - Nie przypuszczała, że tak łatwo przyjdą
jej czułe wyznania. Z uśmiechem odwróciła głowę, aby widzieć jego twarz. - To takie
przyjemne.
-Więc nie będziesz miała nic przeciwko temu, żebyśmy tak pozostali przez kilka
następnych godzin?
Pocałowała go w brodę.
-Prze?: następnych kilka minut - poprawiła. - Muszę wrócić do siebie.
-Nie podoba ci się u mnie?
Przeciągnęła się, a potem przytuliła do niego, myśląc, że najchętniej wcale by się stąd
nie ruszała.
-Pewnie pomyślisz, że to dziwne, ale naprawdę mam jeszcze trochę pracy dziś
wieczorem, a jutro muszę wsiać o wpół do siódmej i...
-Stanowczo za wiele pracujesz. - Pochylił się nad nią żeby sięgnąć po telefon. -
Możesz równie dobrze wstać rano z mojego łóżka, jak ze swojego.
-Może. - Czując ciężar jego ciała na swoim, nie miała siły protestować. - Co robisz?
98
-Poczekaj. Halo, tu Franconi, pokój 922. Chciałbym zamówić budzenie na szóstą -
odłożył słuchawkę i przeturlał się, wciągając ją na siebie. - Widzisz, wszystko
załatwione. Telefon obudzi nas o świcie.
-W porządku. - Juliet złożyła ręce na jego piersi i oparła na nich brodę. - Ale dlaczego
prosiłeś o telefon o szóstej? Przecież musimy wstać dopiero o wpół do siódmej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]