[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Gdzie pan zniknął, profesorze? Uczony nie odpowiadał na moje pytanie. Wyciągnął
tylko ku mnie dłoń z niedużym pudełeczkiem. Myślałem, że to papierośnica, i już
sięgnąłem
w stronę pudełka, ale profesor ku mojemu zdziwieniu cofnął pośpiesznie rękę i szybkim
krokiem podszedł do pani de Lima.
W tej chwili usłyszeliśmy nieprzyjemny, świdrujący w uszach gwizd. Wydobył się on
właśnie z owego niewielkiego pudełeczka, zwróconego teraz w kierunku Dolores.
 Proszę oddać!  rozkazał Bonnard wyłączając aparat.
 Co? Ja... nic nie mam!  wyjąkała Dolores blednąc.
 Pani wie, o czym mówię! Proszę oddać dobrowolnie! Inaczej każę panią zrewidować.
W oczach Dolores pojawił się strach.
 No szybciej! Szkoda czasu!
Spojrzała rozpaczliwie na mnie, potem na swoją torebkę. Wreszcie otworzyła ją drżącymi
rękami i wyjęła szminkę w plastykowej oprawie, tę samą, którą tuż przed naszym
wyjazdem z  casa grande wręczył jej da Silva.
Profesor Bonnard wyciągnął z kieszeni chusteczkę.
 Niech pani położy na stoliku! Dolores, dygocąc cała, wykonała polecenie. Bonnard
ujął nieszczęsny przedmiot przez chusteczkę i zbliżył do aparatu. Przesunął jakiś
przełącznik
i oto znów rozległ się gwizd, wzmagający się w momencie zbliżania obu przedmiotów
i słabnący przy oddalaniu. Wreszcie znów przesunął jakiś przełącznik i głośniczek
zamilkł
raptownie.
 Zwracam panu uwagę jako adwokatowi i pełnomocnikowi pani de Lima  zwrócił się
Bonnard do mnie urzędowym tonem  że pańska klientka popełniła poważne przestępstwo
i może być pociągnięta do odpowiedzialności karnej. Podsłuch jest, na szczęście, w
naszym
kraju ustawowo zakazany.
 Jak mogłaś, mamo!
Okrzyk Maria był tak rozpaczliwy, że dopiero w tej chwili zrozumiałem w pełni tragizm
sytuacji.
 Ja nie chciałam... To nie ja...  wyszeptała Dolores.
 Ten mikronadajnik otrzymała twoja mama od da Silvy  pospieszyłem z pomocą
nieszczęsnej
matce.  Wręczył jej ten przedmiot jako zostawioną przez zapomnienie szminkę.
Było to przed domem, po ciemku, matka twoja mogła nie wiedzieć o zamianie. Czy wiedziała
pani o tym?
 Nie! Nie! Ja nie wiedziałam...  podchwyciła rozpaczliwie.
 Ona kłamie!  zawołała z oburzeniem Katarzyna.
 Nie. Ja nie kłamię. Nie kłamię...  łkała Dolores.
Bonnard patrzył na mnie poprzez zmrużone powieki. Potem przeniósł wzrok na Maria,
wreszcie na jego matkę.
 Więc twierdzi pani, że mikronadajnik wręczył pani pułkownik da Silva?  zapytał
oschle.
 Tak. To da Silva. Ja nic nie wiedziałam...
 Słyszeliście państwo oświadczenie pani de Lima  powiedział Bonnard urzędowym
tonem.  Niech się pan z tym liczy, że jeśli zajdzie potrzeba, zwrócę się o powołanie
pańskiej
klientki na świadka. I oczywiście, państwa również.
Profesor znów przełączył przyniesiony przez siebie aparat, potem sięgnął po
mikronadajnik
odebrany Dolores.
 Panie da Silva  zawołał.  Ostrzegam pana, że jeśli spróbuje pan wykorzystać zdobyte
przestępczą drogą informacje na szkodę Instytutu Burta, zostanie pan pociągnięty do
odpowiedzialności. To wszystko!
Bonnard począł znów manipulować przełącznikami, po czym schował oba aparaty do
kieszeni.
 Czy on nas teraz słyszy?  zapytałem ściszonym głosem.
 Nie. Niech się pan nie obawia!  zaśmiał się nieprzyjemnie.
 Jak pan się zorientował, że nas podsłuchuje?
 To Jose. Neurodyna odznacza się dużą czułością na promieniowanie elektromagnetyczne,
zwłaszcza o długościach rzędu metra i więcej. Jose ma więc coś w rodzaju zmysłu
radiowego. Otóż stwierdził on pojawienie się w naszym gmachu nowego, nie znanego mu
zródła promieniowania...
64
 Jose?...  powtórzyła Dolores patrząc z lękiem na Bonnarda.
 Najwyższy czas, aby pani porozmawiała osobiście ze swym byłym mężem.
 Ja?! Ja... nie chcę!
Oczy Dolores pełne były przerażenia.
 Pójdę z tobą, mamo  Mario ujął matkę delikatnie za rękę.
Chwyciła się kurczowo jego dłoni.
 Mario!
 Myślę, że lepiej będzie, jak porozmawiacie bez świadków  rzekł Bonnard twardo.
 Ja tam sama nie pójdę!  krzyknęła Dolores rozpaczliwie. Była blada jak płótno.
 Nie możesz mu odmówić  powiedział Alberdi łagodnie.
 Ja... Ja się boję! Bonnard wahał się chwilę.
 Est! Ty z nią pójdziesz. Tak będzie lepiej  zadecydował w końcu.
Ksiądz wziął siostrę pod ramię. Nie stawiała już oporu. Poprowadził ją ku schodom.
Bonnard postępował za nimi w milczeniu.
Mario patrzył, jak wchodzili na schody, i nagle, gdy już zniknęli z pola widzenia,
pognał
za nimi na górę.
Zostaliśmy sami z Katarzyną;
 No i cóż ty na to wszystko?  zapytała siadając na fotelu.
 Dziwne...  westchnąłem sadowiąc się obok niej.  Aż trudno uwierzyć. Powiedz mi
szczerze  chwyciłem ją za rękę.  Czy rzeczywiście Bonnardowi można w pełni ufać?
 Całkowicie.
 Jego poglądy są co najmniej dziwne. Słyszałem od de Limy, że Braga był sympatykiem
komunizmu. Może więc również Bonnard...
 Pleciesz bzdury. Każdy, kto ma radykalniejsze poglądy, dla ludzi pokroju da Silvy
jest agentem komunistycznym.
 Mniejsza o to. Nie znam się na tej waszej polityce i znać nie chcę. Powiedz mi lepiej,
co to za historia z pamiętnikiem Bragi?
 Bardzo przykra, nieprzyjemna sprawa. Jose pozostawił u swej żony pierwszą napisaną
przez niego powieść, kilka opowiadań oraz pamiętnik, a ściślej coś w rodzaju diariusza
pisanego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \