[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sukienkę, skupiła całą uwagę na pięknym widoku. Widziała odbicie Sergia w szy-
bie. Pochylił głowę i dotknął wargami jej łopatki. Nie miała pojęcia, że to tak wraż-
liwe miejsce. Serce wbrew jej woli przyspieszyło rytm.
- Chcę cię rozbudzić. Zniłem o tej chwili od dnia wyjazdu z Londynu, delizia
mia - wymruczał jej do ucha.
- Co znaczą te włoskie słowa?
S
R
- Moja zachwycająca. Za taką cię uważam.
- Mimo oskarżenia o złodziejstwo?
Sergio zesztywniał. Obrócił ją twarzą do siebie i wbił w nią oskarżycielskie
spojrzenie.
- Czy ty w ogóle nie masz wstydu?
- A czy tobie przypadkiem nie wstyd, że wykorzystujesz swoją przewagę nad
słabą kobietą?
- Nie, bo pragniesz mnie tak jak ja ciebie - odparł z szatańskim uśmiechem.
- Czy mężczyzni muszą wykorzystać każdą okazję, by podbudować własne
ego? - westchnęła ze zniecierpliwieniem.
Koniec zdania wypowiedziała znacznie ciszej, bowiem Sergio właśnie ścią-
gnął jej sukienkę. Wziął ją na ręce, jakby nic nie ważyła i wyniósł poza krąg cytry-
nowego brokatu. A potem ją pocałował. Kathy zawzięcie tłumiła narastające pożą-
danie. Na próżno. Zmiękła w jego ramionach. Nienawidziła go za to, że rozpalił w
niej ogień, a siebie za słabość. Kiedy poczuł, że przełamał jej opór, pogłębił poca-
łunek tak, że krew zawrzała jej w żyłach. Z pomrukiem zadowolenia zdjął jej biu-
stonosz i nakrył dłonią pierś.
- Przyznaj, że mnie chcesz - wymamrotał jej wprost do ust.
- Za nic w świecie! - Po tych słowach gwałtownie odchyliła głowę, podniosła
sukienkę, otrzepała i starannie złożyła na krześle. - Dostaniesz jedną noc i nic wię-
cej. Zrozumiałeś? - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Owszem, co nie znaczy, że zaakceptowałem. Nie słucham niczyich rozka-
zów.
- Zdążyłam zauważyć. - Nagle straciła rezon. Uświadomiła sobie, że leży
półnaga na łóżku przy odsłoniętym oknie. - Zaciągnij zasłony! - krzyknęła zawsty-
dzona.
Rozbawiony nagłą zmianą nastroju od chłodnego opanowania do dzikiego
popłochu, spełnił jej prośbę i zapalił światło. Zdjął marynarkę i krawat, nie odry-
S
R
wając od jej sylwetki głodnego spojrzenia. Zielone oczy patrzyły na niego z lękiem.
Piękna i nieprzewidywalna, przypominała mu dzikie zwierzątko.
Natrętne spojrzenie onieśmieliło Kathy do tego stopnia, że odwróciła się do
niego tyłem. Uznała swoje zażenowanie za kolejny objaw słabości. Gardziła sobą
za to, że z pasją oddawała pocałunek, choć zważywszy swoją sytuację, chyba dob-
rze zrobiła. Tylko czemu nadal pociągał ją człowiek, którego nie znosiła z całego
serca?
- Madonna mia! Co ci się stało? - wyrwał ją z posępnych rozważań okrzyk
przerażenia.
Kathy uświadomiła sobie, że jego uwagę przykuła paskudna blizna na ple-
cach, pamiątka po brutalnym ataku sprzed trzech lat. Natychmiast opadła na wznak
na poduszki.
- Nic takiego. Zresztą to nie twoja sprawa - odburknęła, odwracając wzrok.
Sergio ułożył się obok niej. Opalony i doskonale umięśniony, w samych bok-
serkach wyglądał jak starożytny atleta. Patrzył na nią jak myśliwy na zwierzynę.
Oczy same za nim podążały wbrew woli.
- Zawsze jesteś gotowa do sprzeczki?
- Jeżeli moje zachowanie ci nie odpowiada, odeślij mnie do domu.
- Próżne nadzieje. Za bardzo lubię z tobą walczyć, delizia mia - odparł, prze-
suwając palcami po jej karku.
Kathy miała nerwy napięte jak postronki. Ze wszystkich sił walczyła z poku-
są. Na próżno. Następny pocałunek, uwodzicielski i zapraszający, rozładował we-
wnętrzne napięcie. Kolejny, żarłoczny i zachłanny, skruszył resztki wewnętrznego
oporu. Brązowe dłonie niecierpliwie błądziły po jej jasnej skórze. Zwieży zapach
jego skóry działał jak najsilniejszy afrodyzjak. Rozpoznałaby go z zawiązanymi
oczami na końcu świata.
- Przyznaj wreszcie, że mnie chcesz, od pierwszego spotkania - wydyszał
wśród przyspieszonych oddechów.
S
R
- Nie przyszłam tu po to, żeby prawić ci komplementy.
Sergio ukarał ją kolejnym pocałunkiem, tym razem gwałtownym, władczym.
Potem przesuwał usta coraz niżej, poprzez szyję, piersi i brzuch, pieścił z wprawą
wirtuoza, celowo przedłużając słodkie tortury oczekiwania. Nieoczekiwanie prze-
rwał pieszczoty.
- Poproś o więcej - wydyszał.
- Niedoczekanie!
- Kiedyś cię do tego skłonię.
Na razie zaprzestał dyskusji. Nie potrzebował słów. Ponownie porwał ją w
objęcia, aż popłynęli na fali namiętności tam, gdzie obydwoje pragnęli. Lecz umysł
Kathy szybko ochłonął z błogiego bezwładu. Bez litości przypomniał jej wszystkie
upokorzenia. Zadane przez Sergia rany znów zaczęły krwawić. Oswobodziwszy się
jednym ruchem z jego ramion, gwałtownie usiadła na łóżku.
- Mogę już iść czy życzysz sobie, żebym została całą noc? - rzuciła przez ra-
mię, jak po wypełnieniu przykrego obowiązku.
Banalne z pozoru pytanie zabolało jak policzek. Poprzednie kochanki po mi-
łosnej gorączce obsypywały go komplementami, okazywały radość lub rzucały za-
bawne uwagi.
Tymczasem Kathy nawet nie zaczekała na odpowiedz. Wstała tak gwałtow-
nie, że dostała zawrotów głowy. Zciany wirowały przed oczami, pod wystąpił na
czoło. Gdyby nie usiadła z powrotem, upadłaby na podłogę.
Sergio zauważył, że pobladła. Ułożył ją z powrotem na poduszkach.
- Co ci jest? Wyglądasz, jakbyś miała zemdleć.
- Nic. Chyba zbyt szybko wstałam. Od wielu godzin nic nie jadłam. Zaraz
dojdę do siebie - mamrotała niewyraznie, wściekła, że nagły atak nudności unie-
możliwił jej odejście w wielkim stylu.
- Nigdzie cię nie puszczę, póki czegoś nie zjesz. Zaraz ci coś zamówię.
S
R
Kathy umknęła wzrokiem w bok. Przeczuwała, że posiłek niewiele jej pomo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \