[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Carrie gwizdnęła na znak, że powinni wrócić do gry. Tym
razem kolejny trik Jenny się nie udał. Piłka poleciała w stronę
chodnika i oboje rzucili się za nią. Jenny potknęła się o ster-
czącą płytę, straciła równowagę i wpadła na Noaha.
Odruchowo wyciągnął ręce, by ją podtrzymać, i naraz
znalazła się w jego objęciach. Skóra Noaha była rozgrzana,
a jego serce biło równo i mocno.
- Nic ci się nie stało? - zapytał.
Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Jego usta były tak
blisko... Nie umiała patrzeć na nie obojętnie.
- Nie. Potknęłam się tylko.
- Niebezpieczne miejsce - rzekł, wpatrując się w jej usta.
- Zapomniałam, że tu jest ta wystająca płyta.
- Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Nagle uzmysłowiła sobie, że tuli się do niego całym ciałem
na oczach stojącej opodal dziewczynki i postąpiła krok do
tyłu.
- Masz rację. Dzięki.
Wypuścił ją z objęć.
- Zawsze do usług.
- Teraz piłka Jenny - oznajmiła Carrie.
Jenny nie czuła się jeszcze zbyt pewnie na nogach i Noah
pobiegł po piłkę, która potoczyła się na ulicę.
- Gotowa? - spytał.
S
R
Odzyskała nieco spokój ducha, gdy poczuła pod palcami
chropowatą powierzchnię piłki, jeszcze tylko jeden rzut i bę-
dzie mogła zapomnieć o całym tym wydarzeniu.
Kiedy jednak Noah stanął przed nią z wyciągniętymi
w bok rękami, blokując drogę, zupełnie straciła rozeznanie
i nim się zorientowała, Noah odebrał jej piłkę i trafił do
kosza.
- No, nareszcie! - zawołał z satysfakcją.
- Tylko dlatego ci się udało, że zlitowałam się nad tobą.
- Zlitowałaś się nade mną?
- Tak - brnęła dalej. Nie chciała, by spostrzegł, jak bardzo
poruszył ją ów krótki epizod, gdy była w jego ramionach.
- Zrobiło mi się ciebie szkoda, bo... - myślała gorączkowo
- nie jesteś w najlepszej formie.
Wyraz jego twarzy zmienił się, oczy mu zabłysły. Zdała
sobie sprawę, że Noah nie pokazał jeszcze wszystkiego, na
co go stać. Teraz z pewnością udowodni jej, że nie jest z nim
tak zle.
- Coś podobnego! No to zobaczymy. - Zbliżył się do
Jenny i szepnął jej do ucha: - Mnie twoja forma bardzo się
podoba...
Ta uwaga rozproszyła Jenny zupełnie. Gra potoczyła się
dalej, tym razem jednak Noah nie miał dla niej litości. Tym-
czasem każde muśnięcie jego dłoni wytrącało ją z równo-
wagi.
- Faul! - zawołała zdyszana, nie mogąc już dłużej utrzy-
mać nerwów na wodzy, gdy Carrie ogłosiła remis.
- Nieprawda - zaprotestował. Uśmiech czający się w kąci-
kach jego ust świadczył o tym, że Noah szykuje już kolejny
atak.
- Hej, sędzio! - zwróciła się do Carrie. - To faul, kiedy
zawodnik dotyka przeciwnika.
S
R
- Ja tylko odganiałem komary - wyjaśnił, patrząc na nią
niewinnie.
- Nie widziałam żadnych komarów.
- Bo właśnie je przegoniłem, żeby cię nie ugryzły.
- Nic podobnego!
- Czy on cię uderzył albo podstawił nogę? - spytała
Carrie, podchodząc bliżej.
- Nie.
- No to w porządku. - Zagwizdała i wróciła na swoje
miejsce. - Nie było żadnego faula. Grajcie dalej.
- Potwór - rzuciła Jenny, odbijając piłkę prawą ręką.
- Możesz jeszcze odwołać się do drugiego sędziego - za-
proponował z kpiącym uśmiechem.
- No jasne. Stanie po mojej stronie. Wie, kto kupuje mu
jedzenie.
Widząc kawałek wolnej przestrzeni, pognała w stronę ko-
sza. Złożyła się do strzału, gdy Noah podbiegł do niej z tyłu,
wytrącił jej piłkę z rąk i zdobył kolejny punkt.
- Pięć do czterech! - zawołała Carrie. - Wygrał Noah.
- On oszukuje! - krzyknęła Jenny, czując dotyk jego rąk
na swoich biodrach. - Nie można kogoś tak przytrzymywać.
- Ale nic ci się nie stało? - zapytała Carrie.
- Nie.
- Więc chyba wszystko w porządku. Z mamą zawsze tak
gramy.
- Domagam się rewanżu - nalegała Jenny. Nie mogła
pozwolić, by Noah pokonał ją w jej ulubionej dziedzinie.
Stał teraz w cieniu, trzymał piłkę pod pachą i przysłuchi-
wał się ich dyskusji.
- Na to czekałem - rzekł, zadowolony z perspektywy ko-
lejnego meczu. - Powiedz tylko, gdzie i kiedy.
- Jutro, tutaj o ósmej.
S
R
- Przyjdę na pewno.
Z rozbawieniem przyglądał się zdenerwowanej Jenny. Tak
ładnie wyglądała z zaczerwienionymi policzkami i potarga-
nymi włosami! Pamiętał doskonale chwilę, gdy się potknęła
i wpadła w jego ramiona. Wieczorem przed zaśnięciem
z pewnością przyda mu się zimny prysznic.
- Nauczę Carrie właściwych zasad gry - oznajmiła Jenny.
- Mnie podobają się te, które zna. - Noah wcale nie żało-
wał, że uciekł się do podstępu, by wygrać. Teraz mógł
uzyskać od Jenny odpowiedz na swoje pytanie.
- Czy nadal twierdzisz, że jestem w kiepskiej formie?
- spytał.
- Nie - odparła i nagle cień niepokoju przemknął jej
przez twarz. - No to teraz pytaj. Zmiało.
- Tak bardzo chcesz się mnie już pozbyć? Może najpierw
poczęstujesz zwycięzcę szklanką wody?
- Wejdzmy więc do środka. Tam, gdzie nie ma komarów.
Powstrzymał uśmiech, słysząc jej złośliwość. Jenny wy-
raznie chciała go w ten sposób ostrzec, by trzymał się od niej
z daleka. Gdy weszli do domu, wysłała Carrie do łazienki,
a jego zaprosiła do kuchni, gdzie napełniła dwie wysokie
szklanki wodą z lodem.
- Earl mówił mi kiedyś, że dobrze grasz - rzekł Noah.
- Miał rację. Musiałem się niezle natrudzić, żeby wygrać.
- Trochę mnie to pociesza. Byłeś w szkolnej drużynie
koszykarskiej?
Usiadł na krześle okrakiem, przodem do oparcia, i wypił
wodę jednym haustem.
- Powiem ci jutro, jeżeli wygrasz.
- Chcesz mnie zbyć? Od ludzi w mieście i tak mogę do-
wiedzieć się wszystkiego o tobie.
- Owszem, ale najpierw musiałabyś im wyjaśnić, czemu
S
R
się mną interesujesz. Ja raczej wolę informacje z pierwszej
ręki.
- A więc przeszliśmy do sedna sprawy. - Spojrzała mu
prosto w oczy. - O co chcesz mnie zapytać?
- Opowiedz mi o swoich wakacjach w Springwater.
Usiadła wygodniej na krześle i zaczęła wodzić palcem po
krawędzi stołu.
- Mój ojciec miał trochę inne zainteresowania niż wuj
i dziadek. Został mechanikiem samochodowym. Miałam trzy
lata, kiedy w warsztacie zdarzył się wypadek i ojciec zginął.
Mama nie chciała, żebym dorastała, nie znając rodziny ojca,
więc wysyłała mnie do wuja na wakacje. Kiedy po raz pierw-
szy tu przyjechałam, byłam w wieku Carrie.
- Nie bałaś się? - spytał, mając na myśli ciotkę Eunice
i jej porywczy charakter.
- Trochę tak, ale wuj wziął mnie pod swoje skrzydła.
Kiedy był zajęty, bawiłam się z moją przyjaciółką, Mary
Beth. Ciotkę widywałam tylko podczas posiłków.
- Co twoja matka robiła w tym czasie?
- Zaczęła uczyć w szkole, bo jako sprzedawczyni nie
zarabiała tyle, żeby nas utrzymać. W lecie chodziła na kursy
podnoszące kwalifikacje i była zadowolona, że może wysyłać
mnie do wuja, chociaż ciotka patrzyła na to krzywo. Co roku
spędzałam w Springwater od sześciu do ośmiu tygodni.
Uwielbiałam tu przyjeżdżać. - Rozejrzała się po słonecznej,
pomalowanej na żółto kuchni. - Nie mogę uwierzyć, że
nigdy już nie zobaczę wuja. Pełno tutaj związanych z nim
wspomnień.
Noah ujął ją za rękę.
- Wiem, co czujesz. Sam kiedyś często tu bywałem.
- Oddałabym to wszystko w jednej chwili, żeby mieć go
znowu. Czasami jestem nawet na niego zła, że zostawił mnie
S
R
i odszedł. - Zamilkła na chwilę. - Pewnie myślisz, że jestem
okropna?
- Ani trochę. Jesteś po prostu szczera. Gniew to jeden
z etapów żalu po śmierci bliskiej osoby. To, co czujesz, jest
zupełnie normalne. Gdzie jest teraz twoja mama?
- Pojechała z przyjacielem na wycieczkę samochodem
po kraju. Może pewnego dnia zadzwoni do mnie i oznajmi,
że będę miała ojczyma. Lubisz podróżować? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \