[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trafią. Dolina jest otoczona całym pasmem wzgórz. Nie wiedzą, w którym kierunku
odjechałem, więc nie będą wiedzieli, gdzie zacząć poszukiwania.
Eden obawiała się tego od dawna i poczuła się jeszcze bardziej przygnębiona. Westchnęła
i znów wyjrzała przez okno. Przypomniała sobie początek ich dziwnej przygody.
– Jechałeś za krową – powiedziała. – Następnym razem, kiedy któraś z twoich krów
oddali się od stada, zapewne machniesz na nią ręką. Dev potrząsnął przecząco głową.
– Nie. Zwłaszcza wówczas, gdy krowa będzie miała się ocielić i zacznie nadciągać
śnieŜyca.
Spojrzała na niego zaskoczona.
– A więc ta krowa była cielna?
– Nie wiedziałaś o tym? – Dev wybuchnął śmiechem. – PrzecieŜ miała bóle porodowe.
Dlatego tak ryczała i dziwnie się zachowywała.
Eden zaczerwieniła się. Jak moŜna być aŜ taką ignorantką? Wprawdzie nigdy przedtem
nie widziała Ŝywej krowy, a tym bardziej cięŜarnej, ale mogła się domyślić, co się z nią
dzieje. Krowa miała urodzić cielątko, a ona, jak idiotka, schowała się w domku, myśląc, Ŝe
krowa chce na nią napaść! O BoŜe, czy JednoróŜka i cielątko przeŜyły? Otarła łzę.
Dev spostrzegł jej gest i wzruszył się.
– Nie martw się, kochanie. Stara JednoróŜka jest naprawdę twarda. Dała sobie radę.
– Ale cielątko nie jest tak odporne jak matka.
To prawda. JednoróŜka na ogół rodziła zdrowe i silne cielaki. MoŜe udało jej się zejść w
dolinę. Uciekała tak szybko, Ŝe moŜe dotarła do domu przed burzą. Podobnie jak Black-jack.
Jeśli nikomu nic się nie stało, ani ludziom, ani zwierzętom, będzie wdzięczny za to Bogu do
końca Ŝycia. No tak, ale bez Eden resztę tego Ŝycia spędzi w smutku i przygnębieniu.
– Czy masz jakiegoś partnera? Czy jesteś z kimś związana?
– Mam wielu przyjaciół – odpowiedziała lakonicznie. Niestety, Dev powrócił do tematu
ich związku.
– Nie mówię o przyjaciołach. Czy jest w Waszyngtonie ktoś waŜny dla ciebie?
Prawda mogła dać mu niepotrzebną nadzieję. Eden po namyśle zdecydowała się niczego
nie ukrywać.
– Nie ma takiej osoby. Ale to nie ma nic wspólnego z tobą i ze mną – dodała.
– Chcę, byś dała mi szansę – powiedział po chwili milczenia.
– RóŜnimy się jak dzień i noc.
– Jesteś tego pewna?
– To widać jak na dłoni.
– PrzecieŜ coś do mnie czujesz. Eden dostała gęsiej skórki.
– Nie powiedziałam, Ŝe niczego do ciebie nie czuję. Ale nie to, co sugerujesz.
– UwaŜasz, Ŝe kiedy wszystko się skończy, poŜegnamy się i zapomnimy o wszystkim?
– Brak ci poczucia rzeczywistości – powiedziała z wyrzutem. – Zbyt się róŜnimy. – Nie
chciała sprawiać mu bólu, ale nie potrafiła uwierzyć w to, Ŝe między nimi moŜe istnieć jakiś
powaŜniejszy związek.
– Kiedy jesteśmy w łóŜku, wszystkie róŜnice znikają.
– Nie moŜna opierać związku na seksie.
– Dlaczego nie? Spójrz na to z innej strony. Czy kiedykolwiek związałabyś się z
męŜczyzną, z którym nie byłoby ci dobrze w łóŜku?
Zaczerwieniła się. Dev mówił o wszystkim bez ogródek. Powinna była się spodziewać
takiej riposty.
– W trwałym związku poza seksem jest jeszcze wiele innych rzeczy – odparła szczerze.
– To prawda, ale seks jest bardzo waŜny.
Dev miał rację. Z nikim nie było jej tak dobrze jak z nim. Za kaŜdym razem gdy sobie o
tym przypominała, oblewała ją fala gorąca. Gdyby ich rozmowa nie dotyczyła tak waŜnej
sprawy, być moŜe Eden powiedziałaby mu, jak bardzo na nią działa.
Nie musiała tego mówić. Dev i tak o tym wiedział. Wystarczył mu wyraz jej twarzy.
Kiedy zaczynali rozmowę o seksie, natychmiast odczuwali poŜądanie. Dla Deva to był
wystarczający dowód, Ŝe pasują do siebie. W porównaniu z tym, co ich do siebie przyciągało,
wszystkie róŜnice nie są warte funta kłaków. Dobrze, Ŝe udało mu się sprowokować ją do
rozmowy, teraz musi zrobić wszystko, by się znów nie zamknęła w sobie.
– Moja matka teŜ pochodziła ze Wschodu – powiedział spokojnie. – Z Maine.
– No to co? – zapytała.
– Poznali się z ojcem, kiedy był w wojsku. W marynarce. Przez jakiś czas stacjonował w
Maine.
– Wiem, do czego zmierzasz. Jestem pewna, Ŝe są tysiące takich historii. Kobiety
zmieniają swoje Ŝycie dla męŜczyzn. Ale wówczas, gdy tego chcą. Które z nas, ty czyja, chce
zmienić własne Ŝycie? Czułbyś się równie źle w Waszyngtonie, jak ja w Montanie.
– W ogóle nie widziałaś Montany. Przesiedziałaś cały tydzień zamknięta w maleńkim
domku. Nic o niej nie wiesz. Proszę, zrozum przynajmniej to.
– Dobrze. Zgadzam się, Ŝe nie widziałam prawdziwej Montany. Ale moŜe wcale nie chcę
jej zobaczyć? – odpowiedziała oschłym tonem.
– Chyba przedtem chciałaś, skoro tu przyjechałaś? Czy naprawdę jedno niemiłe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \