[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Grove, ale da wam pojęcie o rozmiarach istot pierwotnych.
Otworzył kluczem podwójne drzwi szafy i rozwarł je na oścież. Wtem stanął jak
wryty, wpatrując się w puste półki.
 Znikł  wyszeptał.
Potem wziął głęboki oddech i zaczął krzyczeć:
 Nie ma! Nie ma go! Ktoś ukradł mój szkielet!
Rozdział 14
Notatki zmarłego
Tego wieczoru Jupiter odniósł małe zwycięstwo nad Newtem McAfeem. Powiedział
mu, że skoro tak wielu turystów wyjechało już z Citrus Grove, przeniosą się z przy-
jaciółmi na pole kempingowe. McAfee szybko obniżył opłatę z dziesięciu dolarów do
trzech. Chłopcy zapłacili i chichocząc poszli , na stryszek.
Leżeli jakiś czas w ciemnościach, rozmyślając o wydarzeniach dnia. Wreszcie ode-
zwał się Pete:
 Czyste wariactwo. Sezon łowiecki na stare kości.
 Ciekaw jestem, kiedy skradziono wykopalisko doktora Brandona  powiedział
Bob.  Przyznał, że tak był zajęty innymi sprawami, że nie zaglądał do szafy od dwu
lub trzech miesięcy.
 To znaczy od wiosny, mniej więcej od czasu, kiedy zmarł doktor Birkensteen
 dodał Jupe.
Pete jęknął.
 Tylko nie mówmy o tym znowu. Birkensteen nie ma nic wspólnego z tym szkie-
letem. %7ładnego związku poza tym, że tam mieszkał.
 Jest też problem Eleanor Hess  powiedział Jupe.  Czy kłamie o tej wyprawie
do Rocky Beach? Wiedziała, że idą na Harborview Lane. Czy nie byłoby logiczne, żeby
znała dokładny adres i nazwiska ludzi, którzy tam mieszkają?
 Słusznie  przytaknął Bob.  Kiedy się wypowiadała na ten temat, nie patrzyła
ci w oczy.
 I dlaczego brakuje kartek w kalendarzu Birkensteena?  ciągnął Jupe.  Co na
nich zanotował? Czy sam je wydarł, czy zrobił to ktoś inny?
 Słuchajcie!  Pete usiadł w swoim śpiworze.  Przypuśćmy, że Birkensteen był
w kontakcie z kimś w Rocky Beach i tak się stało, że napomknął mu o jaskiniowcu.
Mogło to nasunąć temu komuś pomysł kradzieży. Uznaliśmy, że złodziejem jest ktoś
z Citrus Grove, ale może to nieprawda. W mieście było dziś mnóstwo przyjezdnych!
 To mogłoby być możliwe, tylko że Brandon odkrył jaskiniowca dopiero po śmierci
Birkensteena  powiedział Jupe.
55
 Och!
 Ale mogą być jakieś związki między tymi sprawami  mówił dalej Jupe.  Może
tylko nie tak bezpośrednie. Gdybyśmy tylko mieli te brakujące strony kalendarza.
A także notatki Birkensteena. Notatki z jego pracy w ostatnich dniach mogą zawierać
jakieś wskazówki.
 Możliwe, że uda się nam dowiedzieć czegoś w Rocky Beach  powiedział Bob.
 Mówiłeś, że Birkensteen szukał Harborview Lane. Znam tę ulicę. To krótka ślepa
uliczka, przecznica Sunset. Powiedzmy, że pojadę na Harborview i będę dzwonił od
drzwi do drzwi, mówiąc, że zaginęła teczka doktora Birkensteena i pytając, czy nie zo-
stawił jej, kiedy był w maju. Oczywiście nie dotarł nigdy tam, gdzie się wybierał, ale
jeśli któryś z mieszkańców Harborview znał go, jakoś na pewno zareaguje. Pojadę rano
wczesnym autobusem. Będę w Rocky Beach w dwie godziny.
 Zwietnie  przystał Jupe.  Ja pójdę do fundacji i spróbuję znalezć papiery dok-
tora Birkensteena. Może doktor Brandon mi pomoże. Był dziś usposobiony dość przy-
jacielsko.
 A ja pojadę do Centerdale  postanowił Pete.
 Po co?  zapytał Bob.
 Nie bardzo wiem, ale to sąsiednie miasto i stamtąd był wysłany list z żądaniem
okupu. Może uda mi się tam coś znalezć.
 Dobry pomysł  powiedział Jupe. Zamknął oczy i słuchał, jak zegar na kościele
wybija godzinę. Zaczął liczyć uderzenia, ale nie skończył. Zapadł w sen i gdy obudził się
potrząsany przez Pete a, zdawało mu się, że spał zaledwie minutę.
 Już prawie ósma  powiedział Pete.  Wstawaj!
Bob wstał wcześniej. Jupe i Pete spotkali się z nim przy kranie. Myli się, trzęsąc się
z zimna w porannym chłodzie.
Następnie zjedli solidne śniadanie w kawiarni na głównej ulicy i rozeszli się. Jupe
poszedł ulicą pod górę, do Fundacji Spicera.
Frontowe drzwi były otwarte i z wnętrza dobiegał głos pani Collinwood:
 Mogę przysiąc, że nie było jej wczoraj. Szukałam i szukałam.
Jupe zerknął przez otwarte drzwi. Pani Collinwood była w salonie. Tego ranka nosiła
brązowe, opadające do ramion włosy.
 Mówiłam ci, że się znajdzie  powiedziała towarzysząca jej kobieta. Ubrana
była w niebieski uniform i biały fartuch. W ręce trzymała odkurzaczkę z piór. Pani
Collinwood poprawiła perukę przed lustrem.
 Po prostu gdzieś ją zapodziałaś.
 Nie było jej tutaj  powtórzyła z uporem pani Collinwood.  Peruk się nie za-
podziewa.
Kobieta z odkurzaczką wyszła, a pani Collinwood zauważyła stojącego w progu
56
Jupitera.
 Pewnie przyszedłeś do Eleanor, ale nie ma jej jeszcze.
 A jest doktor Brandon?  zapytał Jupe.
 Jest, ale żeby chcieć się z nim dziś widzieć, trzeba nie mieć oleju w głowie. Wiesz,
gdzie jest jego pokój.
Jupe podziękował jej i wyszedł na korytarz. Usłyszał archeologa, jeszcze nim dotarł
do jego pokoju. Dobiegały stamtąd krzyki Brandona, huki i trzaski, jakby rzucał róż-
nymi przedmiotami.
Jupe zatrzymał się przed drzwiami pracowni i zbierał odwagę, by zapukać.
Nagle drzwi otworzyły się. Na widok Jupe a Brandon wrzasnął:
 O co chodzi?! Czego chcesz?!
 Tylko nie urwij chłopcu głowy!  odezwał się ktoś. Był to Terreano, który siedział
spokojnie w fotelu przy biurku Brandona.
Brandon otworzył usta, jakby zamierzał znowu krzyknąć, ale nagle uśmiechnął się.
 Przepraszam. Wejdz.
Jupe wszedł do pracowni. Na podłodze poniewierały się książki i papiery, stolik pod
maszynę do pisania był przewrócony.
Terreano uśmiechnął się do chłopca.
 Wybacz bałagan. Doktor Brandon dawał upust pewnym silnym emocjom.
Brandon poczerwieniał i zmieszał się. Podniósł stolik i postawił go przy biurku.
Następnie dzwignął maszynę do pisania. Wałek spadł z niej i potoczył się po podłodze.
 Och, do diabła!  krzyknął.
 Doktor Brandon nigdy nikogo nie uderzył, ale sprzęty traktuje twardo  powie-
dział Terreano.
 A kto by się na moim miejscu nie wściekł?  odparował Brandon.
 Ten cymbał McAfee opowiada, że mu ukradłem jaskiniowca, bo bałem się, że
zwiedzający go podepczą, a potem wysłałem żądanie okupu, żeby odwrócić od siebie
uwagę. Następnie, według niego, schowałem szkielet, który tutaj miałem, żeby wygląda-
ło, że jakiś czubek lata dookoła i zabiera kości.
Popatrzył na Jupe a.
 McAfee miał czelność zatelefonować do mnie i wszystko to mi powiedzieć!
Chętnie bym go zabił!
 James, nikt doprawdy nie wierzy, że cokolwiek ukradłeś  powiedział Terreano.
 McAfee szaleje, bo przepadł jego jaskiniowiec. Zadaje ciosy w ciemno.
 Doktorze Brandon, czy to nie dziwne, że skradziono również pańskie wykopali-
sko?  zapytał Jupe.
 To nie jest dziwne, to jest wredne!  warknął Brandon.
 Czy możliwe, że wchodzi w grę drugi złodziej?  indagował Jupe.  Załóżmy,
57
że ta sama osoba, która wzięła szkielet z pana szafy, ukradła jaskiniowca. Kto wiedział
o szkielecie w szafie?
Brandon zaczął nagle słuchać Jupitera.
 Mój Boże! Masz rację! Nigdzie nie opublikowano wiadomości, że znajduje się
w Citrus Grove. No, wiedzieli o nim ludzie z fundacji: pani Collinwood, obecny tu dok-
tor Terreano.
 A Eleanor Hess?  zapytał Jupe.
 Ta wystraszona myszka? Nie miałaby czelności ukraść szkieletu, nawet gdyby
o nim wiedziała. Chociaż... chociaż myślę, że ona mnie obserwuje. Przyłapałem ją, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \