[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nareszcie coś drgnęło. Brockowi przypomniały się słowa Elany: nie zmusisz
go, żeby był dobrym ojcem.
- Nie wiem dokładnie, gdzie jest ten domek, ale stryj Joe panu powie -
odezwał się do słuchawki. - Numer telefonu znajdzie pan w miejscowej książce
telefonicznej.
- Już to zrobiłem. Będę pana informował na bieżąco, co udało mi się
zdziałać.
- Dzięki. - Brock odłożył słuchawkę i wtedy zobaczył, że Lacey cały czas
przysłuchiwała się jego rozmowie z detektywem. - Niewykluczone, że wie,
gdzie jest Joel - oznajmił.
- Słyszałam.
Wyraz jej oczu się nie zmienił. Może Lacey już wie, że odnalezienie Joela
nie oznacza końca ich kłopotów? Nie ma przecież pewności, że Joel zechce
wrócić.
Brock zajął się teraz Tuckerem. Chłopczyk nie miał apetytu, nie chciał pić.
Po kilku próbach nakarmienia go Brock zrezygnował. Odczekał jeszcze trzy
godziny, ale stan Tuckera tylko się pogorszył.
- Jedziemy do szpitala - zadecydował, starając się ukryć zaniepokojenie. -
On musi dostać kroplówkę i antybiotyk.
- Okej - mruknęła Lacey.
Wstała, ubrała Tuckera w pikowany kombinezon i włożyła go do nosidełka,
które służyło również za fotelik do samochodu.
R
L
T
Brock zawiózł Lacey i Tuckera do szpitala dziecięcego mieszczącego się
naprzeciwko szpitala pod wezwaniem św. Trójcy. Pielęgniarka segregująca na-
tychmiast wprowadziła ich do jednego z gabinetów zabiegowych i wezwała le-
karza.
- Co dolega temu młodemu człowiekowi? - spytała doktor Barb Wynn,
wchodząc.
Brock pamiętał ją z ubiegłorocznej konferencji na temat medycyny ratunko-
wej w Las Vegas, w której razem uczestniczyli. Ucieszył się na widok znajomej
twarzy.
- Ma obustronne zapalenie ucha - poinformował. - Dostał antybiotyk, ale
niestety wymiotuje. Jest odwodniony. Musi dostać kroplówkę.
- Więc po co pan tu przyjechał, skoro pan już wszystko wie? - sarkastycz-
nym tonem spytała lekarka.
Wzięła Tuckera na ręce i położyła na stole do badań.
- Bo pani jest pediatrą, a ja nie - odparował Brock. - Aha, ma zalegającą
flegmę w płucach. Możliwe, że to coś więcej, a nie tylko infekcja uszu - dodał.
- Uhm - mruknęła doktor Wynn. Osłuchała serce i płuca Tuckera. - Zgad-
zam się z pańską diagnozą, kolego - odezwała się po chwili. - Infekcja prawdo-
podobnie rozwinęła się w coś grozniejszego, zapalenie oskrzeli albo zapalenie
płuc. Zrobimy prześwietlenie i badanie krwi. Wezwę pielęgniarkę i zaraz
podłączymy kroplówkę.
Lacey wydała stłumiony okrzyk, lecz nic nie powiedziała. Brock przedstawił
ją lekarce:
- Lacey jest mamą Tuckera, a ojcem mój brat, Joel. Niestety nie mógł
przyjść.
- Miło mi panią poznać - rzekła lekarka. - Proszę się nie martwić, dobrze
zajmiemy się synkiem. Obiecuję.
R
L
T
Lacey próbowała się uśmiechnąć, lecz nie bardzo jej się to udawało. Kiedy
doktor Wynn wyszła wydać odpowiednie polecenia, Brock starał się uspokoić
dziewczynę. Podejrzewał, że oskarża się, że jest złą matką.
- To nie twoja wina - tłumaczył. - Dzieci chorują. Tucker dostanie kilka
dawek antybiotyku i poczuje się lepiej. Zobaczysz.
- Na pewno masz rację - wyszeptała Lacey.
- Oczywiście. - Zerknął na komórkę, która wibracjami zasygnalizowała
połączenie. - Przepraszam, zaraz wracam.
Otworzył klapkę telefonu i wyszedł do poczekalni.
- Słucham?
- Tu Kingsley. Jestem w domku myśliwskim pańskiego stryja. Dobra
wiadomość brzmi: Joel był tutaj. W kominku popiół jeszcze ciepły, a na
zewnątrz widać ślady butów. Ale jest też zła wiadomość: już się ulotnił.
Ulotnił? Jak to możliwe? Brock obejrzał się na drzwi do pokoju zabiegowe-
go, gdzie zostawił Lacey i Tuckera. Dobiegał go płacz chłopca, któremu pielęg-
niarka właśnie zakładała wenflon do kroplówki.
Joel powinien tu być. Wspierać Lacey i syna.
Gdzie on się, do diabła, podziewa?
W poniedziałek Elana poszła do pracy wcześnie rano, kilka godzin przed
rozpoczęciem dyżuru. Postanowiła poświęcić ten czas na przestudiowanie
materiałów szkoleniowych, które miała opracować. Siedzenie w domu i
rozmyślanie o Brocku doprowadzało ją do szaleństwa.
Mówiąc, że mu przebacza bardziej ze względu na siebie niż na niego,
powiedziała to, co w danej chwili czuła. Ale wypowiedzenie tych słów na głos
R
L
T
jeszcze nie oznaczało uwierzenia w nie głęboko w duszy, tam, gdzie liczyły się
najbardziej.
Chciała zwierzyć się Chloe, ponieważ w przeszłości rozmowa z przybraną
matką zawsze pomagała jej zrozumieć samą siebie, lecz Chloe, mimo że wciąż
była rekonwalescentką, już zaangażowała się w działalność w kościelnej orga-
nizacji charytatywnej i nie zawsze miała dla niej czas.
Na widok przyjaciółki Raine zrobiła wielkie oczy.
- Co tutaj robisz? Ciebie też wezwali wcześniej?
- Nie, pomyślałam, że skończę opracowywać ten moduł edukacyjny na te-
mat postępowania w obliczu klęsk żywiołowych i katastrof, który mam oddać
pod koniec kwartału - wyjaśniła Elana. Rozejrzała się dookoła i niby mimocho-
dem spytała: - Widziałaś Bracka?
- Owszem - odparła Raine i z konspiracyjną miną wciągnęła Elanę do po-
koju socjalnego. - Posłuchaj, nie wiem, jak ci to powiedzieć - zaczęła.
Elana, skonsternowana, uniosła brwi.
- Ale co takiego?
- Brock jest tutaj. W bufecie. - Raine patrzyła na Elanę bardzo poważnym
wzrokiem. - Zobaczyłam go, jak jadłam lunch. Musisz wiedzieć, że nie jest sam.
Jest... - zawiesiła głos - z jakąś kobietą - dokończyła.
Elanie serce przestało bić. Z jakąś kobietą? Zrobiło jej się niedobrze. Z tru-
dem przełknęła ślinę. Odniosła wrażenie, że Brock z nikim się nie spotyka, że w
ogóle zrezygnował z życia prywatnego. Poczuła ukłucie zazdrości.
- Raczej nie spodziewałam się zobaczyć go z kimś w tym typie - ciągnęła
Raine. - Jest dla niego za młoda, poza tym chuda jak patyk, z jasnymi strąkami.
W sumie nawet ładna, jeśli ktoś lubi takie zagubione dziewczątka.
R
L
T
Elana odetchnęła z ulgą. Opis Raine jak ulał pasował do Lacey.
- Mają ze sobą dziecko? Oczy Raine zrobiły się okrągłe.
- O matko, chcesz powiedzieć, że doktor Madison ma dziecko? - zawołała.
- Nie, to synek jego brata - Elana pospieszyła z wyjaśnieniem. - I wydaje mi
się, że ta młoda kobieta to Lacey, dziewczyna Joela. Pamiętasz, w zeszłą sobotę
przyszli do naszej przychodni.
Raine nie wyglądała na przekonaną.
- Nie przypominam sobie, ale mam nadzieję, że mówisz prawdę.
- Prywatne życie Brocka mnie nie interesuje - skłamała Elana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]