[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wybiegły z kuchni i dołączyły do tłumu rozgorączkowanych panien. Susan
stanęła nieco dalej.
Nie masz ochoty startować w tej konkurencji? Spojrzała przez ramię. Za
nią stał wysoki, ciemnowłosy mężczyzna w czarnym smokingu.
Jestem mężatką.
Ale kiedy już załatwisz rozwód...
Chyba nie załatwię.
Czy to oznacza zgodę na mój powrót? Naprawdę dasz mi szansę, Susan?
Hank wstrzymał oddech, czekając na odpowiedz.
Miała ochotę jeszcze się podroczyć, ale dała spokój. Separacja trwała i tak
za długo.
Jeżeli jesteś pewien, że tego pragniesz. Chciał ją chwycić w ramiona,
ale cofnęła się i dodała: To jednorazowa oferta, Hank. Jeśli kiedykolwiek mnie
zawiedziesz, wszystko skończone. Zrozumiałeś?
Zrozumiałem. Objął ją mocno. Nigdy cię nie zawiodę, Susan. Uwierz
mi. Nie mam zamiaru ryzykować, że odejdziesz. Kocham cię, kobieto.
Ja też cię kocham, Hank. I chcę być z tobą odparła, przytulając się do
niego.
Wesołe okrzyki gości przerwały namiętny pocałunek. Spojrzeli w tamtą
stronę. Rudowłosa druhna ściskała w dłoniach bukiet Lary. Podniosła go teraz
wysoko nad głową i pomachała triumfująco.
%7łeby tylko L. J. złapał podwiązkę mruknął Hank.
On ciągle ma ochotę na Kelly?
Jasne. Stara miłość nie rdzewieje. Poza tym najwyższy czas, żeby ktoś
przytarł nosa tej pannie.
Ejże, Hank.
Wiem, wiem. Ty i Lara akceptujecie ją taką, jaka jest. Ale reszta ludzi
uważa, że ktoś powinien ją zmienić. Równie dobrze może to być L. J.
To mało prawdopodobne. Przecież mieszka w innym stanie.
Zobaczysz. Zakochani zawsze znajdą sposób. Spojrzała na swego męża z
niedowierzaniem. Takie słowa w jego ustach?
Zadziwiasz mnie, Hank. Tanner sporo cię nauczył. Hank zmieszał się, bo
zdał sobie sprawę, że jak na byłego napastnika, robi się zbyt sentymentalny.
Susan pocałowała go delikatnie i natychmiast zapomniał, że jako eks-piłkarz
powinien trzymać fason.
Potrafię być równie romantyczny jak Tanner, wiesz?
Czyżby?
Owszem.
Chciałbyś mi to udowodnić?
Czemu nie, pani Metcalf.
Całe szczęście, że wszyscy patrzyli, jak Tanner zdejmuje podwiązkę z nogi
Lary. Kawałek przejrzystej koronki poszybował w stronę kawalerów. L. J. złapał
go w locie bez trudu. Nikt nie śmiał mu przeszkodzić. Teraz, ku ogólnej
wesołości, z podwiązką w dłoni podkradł się do Kelly. Zastygła na chwilę bez
ruchu, ale zaraz rzuciła się do ucieczki. Przystojny blondyn podążył jej śladem.
Państwo młodzi pobiegli do samochodu, korzystając z zamieszania. Ledwie
odczepili balony i wytarli z klamek bitą śmietanę, gdy ich manewr został odkryty.
Nie zdążyli umknąć. Zostali obsypani ryżem od stóp do głów. Wreszcie jakimś
cudem wsiedli do auta. Tanner trącił Larę łokciem. To, co zobaczyli, napawało
optymizmem. Zabawa w swaty nie poszła na marne. Był to najlepszy prezent, jaki
dziś otrzymali. Odjazd nowożeńców oznaczał koniec wesela.
Przyjechałaś volkswagenem?
Nie, zostawiłam go u Jamisonów. Zabrałam się z Larą i Kelly.
Wobec tego wracamy wszyscy razem. Uśmiechnął się, słysząc własne
słowa. Brzmiały cudownie. Wszyscy razem. Jak dawniej. Gdzie Kim i Jake?
Dzieci błyskawicznie się odnalazły. Kim miała uradowaną minę. Rodzice
znów trzymali się za ręce. Jake natomiast nie wyglądał na zachwyconego.
Zbierajmy się do domu zaproponował Hank.
Jedziesz z nami? spytała Kim.
Oczywiście.
Masz zamiar nas podwiezć? Jake chciał dokładnie wyjaśnić sytuację.
Nie, synu. Wracam, żeby z wami znowu zamieszkać.
To prawda, Jake wtrąciła Susan. Mamy zamiar być razem.
Wspaniale! Kim objęła ich oboje. Wiedziałam, że tak będzie.
Wiedziałam i już!
Jake okazał się mniej wylewny. Objął matkę szczupłymi ramionami i
szeptem zapytał:
Jesteś pewna, mamo? Naprawdę tego chcesz?
Jestem pewna, Jake.
A mnie nie uściskasz, synu?
Jake zawahał się i wyciągnął do ojca rękę.
Wystarczy? spytał. Chciałem ci coś powiedzieć dodał. Będę miał
na ciebie oko. Uważaj na to, co robisz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]