[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Johnny'ego wzrokiem, chociaż już wiedziała, że jej serce wezmie
górę nad rozumem. Nigdy by się nie domyśliła, że chłopiec ma
dziewięć lat. Westchnęła. Była pewna, że nie zadzwoni po policję.
Pozwólcie, że porozmawiam z nim przez chwilę. Jak się
nazywa?
Ben wzruszył ramionami.
Małe diablę nie raczyło nam nawet tego powiedzieć.
To Jeremy Watkins. Znam jego mamę padła oschła
odpowiedz Johnny'ego.
Ach tak? Rachel spojrzała na niego, podnosząc w górę brwi.
Pamięta pani Glendę, kelnerkę z restauracji Pod Zegarem"?
Och. W jednej sylabie kryło się całe bogactwo podtekstów.
A więc to dlatego Johnny wstawiał się za chłopcem z powodu jego
matki. Z jakiejś przyczyny takie wyjaśnienie wcale nie spodobało
się Rachel. Podobnie zresztą jak i pewność, że Johnny niewątpliwie
musiał skorzystać z zaproszenia kelnerki, skoro znał jej syna.
Pamięć podsunęła jej natrętne wspomnienie przeciągle
wypowiedzianych słów: W końcu upłynęło aż dziesięć lat od
czasu, kiedy miałem przyjemność obcować z kobietą. Może się pani
obawiać, że jestem podniecony". Wyglądało na to, że nie przepuścił
okazji nadrobienia zaległości.
Jego rodzice się rozwodzą. To ciężkie doświadczenie dla
86
chłopca. Nie może mu pani wymyślić łagodniejszej kary?
To oczywiste, że najchętniej patrzyłbyś przez palce na
wszelkie wykroczenia, Harris. Może gdyby ktoś z mniejszą
pobłażliwością reagował na twoje wybryki w dzieciństwie, nie
trafiłbyś za kratki. Szept Bena był przesiąknięty jadem.
A gdyby panu ktoś za młodu przefasonował twarz, to dzisiaj
nie byłby pan takim świętoszkowatym kutasem. Chociaż nie
możemy mieć pewności.
Co ty sobie... Ben zacisnął dłonie w pięści, a twarz
pociemniała mu z wściekłości.
No dalej, Zeigler. W każdej chwili jestem do twojej
dyspozycji. Johnny znowu się uśmiechnął, a w jego jasnych
oczach pojawił się nieprzyjemny błysk.
Rachel nie miała wątpliwości, że wprost się pali do bójki. Ale
Ben, od którego miała prawo oczekiwać większego opanowania,
wcale nie zachowywał się lepiej. Przed atakiem powstrzymywała go
jedynie pewność, że nie ma szans w konfrontacji z młodszym,
wyższym i silniejszym mężczyzną.
Uspokójcie się, do jasnej cholery. Mam już tego dość! Rachel
prawie nigdy nie przeklinała i fakt, że wyprowadzili ją z
równowagi, rozzłościł ją jeszcze bardziej. Nie chcę już słyszeć ani
jednego słowa. Ben, wracaj do sklepu, bardzo proszę! Jestem
przekonana, że Olivii przydałaby się twoja pomoc. A z tobą
porozmawiam pózniej. Spojrzała groznie na Johnny'ego, a wyraz
jej oczu nie wróżył nic dobrego. Najpierw zamierzam zająć się
chłopcem.
Jeśli nie wystąpisz z oskarżeniem przeciwko temu małemu
87
łobuzowi, to rezygnuję z pracy. W głosie Bena wibrowała
wściekłość.
To wspaniale zadrwił cicho Johnny, lecz najwyrazniej Ben
tego nie dosłyszał.
Rachel skarciła go wzrokiem. Postanowiła udobruchać
kierownika sklepu.
Nie bądz śmieszny, Ben. Pracujesz u nas od sześciu lat i nie
zamierzam wyrazić zgody na to, żebyś odszedł. Zastrzegam sobie
jednak prawo do niepowiadamiania policji, jeśli nie będę całkowicie
przekonana, że są ku temu podstawy.
Jeśli nie zawiadomisz policji, to odchodzę powtórzył Ben z
zawziętością. A potem obrócił się na pięcie i wyszedł z biura.
88
sprawy z tego, że wasze postępki są zwykłą kradzieżą. A kradzież
jest przestępstwem. Naraziłeś się na duże kłopoty. Jeśli wezwę
policję, zostaniesz zatrzymany, a twoje dalsze losy zależeć już będą
tylko od sędziów. Zapewniam cię, że nie ma w tym nic zabawnego.
Zamilkła, pozwalając, by słowa zapadły chłopcu głęboko w serce.
Po chwili podjęła wywód. Tym razem nie zatelefonuję na policję,
gdyż uważam, że każdemu należy dać szansę. Ale jeśli jeszcze
kiedykolwiek to zrobisz tu czy w innym sklepie to zle się to dla
ciebie skończy. Zrozumiałeś?
Gdy mówiła, migdałowe oczy podejrzanie zwilgotniały, jak
gdyby pod powiekami czaiły się łzy. Odruchowo pochyliła się nad
chłopcem, chcąc go otoczyć ramieniem. Ale Jeremy ją odepchnął.
Rachel straciła równowagę i upadła.
Jeremy! Johnny upomniał ostro chłopca, zrywając się z
miejsca, by pomóc jej podnieść się z ziemi. Ale Rachel już stanęła
na własnych nogach, myśląc z niechęcią o wysokich obcasach.
Gdyby nie pantofle, pewnie by się nie wywróciła. Poczuła się
głupio.
Wszystko w porządku? Głos Johnny'ego zabrzmiał ciepło, a
dotyk dłoni na jej przedramieniu dodawał otuchy. Gdy Rachel
podniosła wzrok, jego twarz była niepokojąco blisko. Zatroskany
wyraz oczu Johnny'ego całkowicie ją rozbroił. Wspomnienie
niedawnej sprzeczki wciąż sprawiało jej przykrość, ale już nie tak
dotkliwą jak przedtem.
Sądzę, że będę żyła stwierdziła, otrzepując sukienkę.
Pozwoli pani, że ja to zrobię. Z jego twarzy zniknął wyraz
90
zaniepokojenia, ustępując miejsca szatańskiemu uśmiechowi.
Johnny przejechał ręką po jej pośladkach i nie spieszył się z
cofnięciem dłoni.
Przestań! Zdumiona jego poufałością odskoczyła do tyłu jak
oparzona, a jej reprymenda zabrzmiała zaskakująco głośno i
piskliwie. Rachel przestraszyła się nawet, że jej reakcja zaalarmuje
Bena, który za moment wtargnie do gabinetu z odsieczą. Ale na
szczęście się nie zjawił. Pewnie przebywał w odległej części sklepu
i niczego nie słyszał.
Pomagałem tylko otrzepać kurz wyjaśnił niewinnie Johnny,
ale figlarne błyski w jego oczach świadczyły o tym, że się z nią
drażni.
Rachel zaczerwieniła się. Posłała mu druzgocące spojrzenie. Za
każdym razem, gdy cieszyła się, że za arogancką, agresywną i
irytującą pozą dostrzega w nim cechy przyzwoitego człowieka,
natychmiast robił coś takiego, czym ją na nowo do siebie zrażał.
Zaczęła nawet podejrzewać, że zachowuje się tak z premedytacją.
Postanowiła zastanowić się nad tym pózniej. Nieśmiało skierowała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]