[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jak sobie życzysz, kochanie.  Liza nawet nie próbowała jej zatrzymać; za dobrze znała
swoją siostrę.  Ale jeśli zdarzy się coś nowego, natychmiast daj nam znać.
Alex chciał ją odwiezć, lecz nie skorzystała z jego propozycji. Miała ochotę się przejść.
Uwięziony w buszu Stephen musiał przeżyć piekło  upał, pragnienie, natarczywe
owady... A on zupełnie sam, i w dodatku ranny. Nie ją jedną dotknęło nieszczęście, nie ona
jedna jest ofiarą... Zrobiło jej się wstyd, że kiedyś tak się nad sobą użalała. Wprawdzie w jej
przypadku rozbił się samochód, nie samolot, ale przecież doświadczenia są podobne: strach,
ból, bezradność, upokarzające poczucie całkowitej utraty kontroli... Wszystkie te doznania
głęboko wryły jej się w pamięć. Było to koszmarne wspomnienie.
Potem, w szpitalu, było jeszcze gorzej: bezdenna rozpacz i desperacka potrzeba
obwinienia za to kogoś innego... Jak nikt inny rozumiała Stephena i wiedziała, co czuje.
ROZDZIAA PITY
Nazajutrz obudziła się wcześnie. Była niespokojna. Nie mogła ot tak leżeć sobie w łóżku i
zwyczajnie leniuchować, mimo że miała przed sobą wolny dzień. Postanowiła szybko się
ubrać i wyjść na spacer.
Włożyła dżinsy i golf i wyruszyła na pobliską plażę. Spoglądając na piękne morze i
wydmy, doszła do wniosku, że przechadzka była dobrym pomysłem. Wiał lekki wiatr, z
daleka dobiegało ją buczenie przybijających do portu statków. Plaża, którą szła, była inna niż
ta, na której poznała Stephena. Ale i tak wróciły do niej wspomnienia. Przypomniała sobie
pocałunek, rozmowę, wspólnie zjedzony lunch. Przypomniała sobie, co wtedy czuła. Była mu
coś dłużna za to, że w jakimś sensie na nowo ją rozbudził. A tak nieładnie mu odpłaciła...
Wiedziała, że do niego pójdzie, ale obawiała się tego spotkania. Czuła się podle, czuła się
winna, i wcale jej się to nie podobało. Z drugiej strony, była przekonana, że należą mu się
przeprosiny. I była gotowa okazać skruchę  nawet gdyby wciąż był na nią wściekły. Zdawała
sobie też sprawę, że jakaś maleńka jej cząstka naprawdę chce go zobaczyć. Przecież ten
mężczyzna ją pocałował  a ona odwzajemniła jego pocałunek... Zirytowana zawróciła w
stronę domu.
Spacer dobrze wpłynął na jej urodę  miała zaróżowione policzki i błyszczące oczy,
wyglądała młodo i zdrowo. Tylko że akurat teraz wcale nie chciała tak wyglądać. Jej
atrakcyjność i z pozoru dobre samopoczucie mogłyby urazić Stephena... Był dumny ze
swoich sportowych umiejętności i uwielbiał grać w rugby. Co może czuć do kobiety, która go
tego pozbawiła?
Zastanawiała się, jaki strój będzie odpowiedni na odbycie pokuty. Wreszcie zdecydowała
się na prostą szarą spódnicę i czarny sweter. Tak, w tym ubraniu nietrudno jej będzie
przeprosić. Wyglądała w nim jak niepozorna, zahukana myszka.
Spojrzała na zegarek. Wciąż jest za wcześnie, żeby do niego pójść. W końcu jest sobota.
Od Alexa wiedziała, że Stephen nie ma dziś dyżuru, więc chyba zastanie go w domu. Ale też
pewnie chciałby się wyspać albo przynajmniej poleżeć w łóżku. Przypomniała sobie, jak
wtedy w Afryce obudziła go w środku nocy i jak natychmiast przyszedł jej z pomocą...
Złapała się na tym, że celowo odwleka to spotkanie. Wiedziała, że czymkolwiek się ono
zakończy, stosunki między nimi z pewnością ulegną zmianie. Tylko na lepsze czy na gorsze?
Z ciężkim westchnieniem wyszła wreszcie z domu.
Mieszkał niedaleko niej, choć w większym, bardziej luksusowym bloku, w którym
mieszkało też wielu innych lekarzy pracujących w szpitalu Blazes. Aby uniknąć korzystania z
domofonu, dostała się do środka wraz z wracającą właśnie do domu rodziną.
Wjechała windą na trzecie piętro i znalazła właściwe drzwi. Stała pod nimi przez chwilę,
umacniając się w swoim postanowieniu, a potem energicznie zapukała. Przez jakiś czas, który
wydał jej się wiecznością, nikt nie otwierał. Czyżbym na próżno przeszła wszystkie te
katusze? Czyżbym miała nikogo nie zastać?
Nie, ktoś jednak jest w środku. Usłyszała odgłos kroków i drzwi lekko się uchyliły. W
szparze ujrzała... twarz kobiety!
Była zaskoczona i rozczarowana zarazem. Uprzytomniła sobie, że zna tę kobietę z
widzenia. Przypomniała sobie nawet jej nazwisko: Lyn Taylor; była lekarką i często
prowadziła obserwację przypadków, w których nie wystarczały kompetencje pielęgniarek i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \