[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dłem na zielonym krzesełku ogrodowym w pobliżu podwójnych
drzwi. Biały but leżał obok nich, a ja zastanawiałem się, dla-
czego kobieta go zrzuciła. Zwróciła się w moją stronę; łzy
strumieniem lały jej się po policzkach. Orson zbliżył się i stanął
przy mnie. Ukląkł, przypatrując się lśniącym czubkom swoich
buciorów.
Raptem coś zacisnęło się wokół mojej kostki.
- Wybacz - powiedział - ale po prostu jeszcze ci nie ufam.
- Przykuł moją nogę do łańcucha, przyśrubowanego do podłogi
pod krzesłem.
Podchodząc w stronę kobiety, Orson wsunął moją broń do
przepastnej kieszeni swojego roboczego kombinezonu.
- Dlaczego mi to robisz? - spytała ponownie.
Orson wyciągnął rękę i otarł jej łzy z twarzy. Podążał za nią,
gdy się cofała, pomału owijając łańcuch wokół słupka.
- Jak się nazywasz? - zapytał łagodnie.
- Sh-Shirley - odpowiedziała.
- Shirleyjak?
- Tanner.
Orson przeszedł na drugą stronę pomieszczenia i podniósł
dwa taborety stojące do góry nogami na podłodze. Ustawił je
jeden obok drugiego w zasięgu łańcucha kobiety.
- Proszę - powiedział, podtrzymując ją za rękę powyżej łok-
cia. - Usiądź.
Kiedy zajęli miejsca, zwróceni do siebie, Orson pogłaskał
ją po twarzy. Całe jej ciało dygotało, jakby miała atak hipotermii.
- Shirley, uspokój się, proszę. Wiem, że się boisz, ale musisz
przestać płakać.
60-
- Chcę do domu - odezwała się drżącym i dziecięcym gło-
sem.-Chcę...
- Możesz wrócić do domu, Shirley - odparł Orson. - Ja tylko
pragnę z tobą porozmawiać. To wszystko. Pozwól, że w ramach
prologu do tego, co będziemy robić, zadam ci kilka pytań. Wiesz,
co to „prolog", Shirley?
-Tak.
- To tylko przeczucie, ale kiedy na ciebie patrzę, to widzę ko-
goś, kto nie spędza zbyt wiele czasu z książką. Czy mam rację?
Wzruszyła ramionami.
- Co ostatnio czytałaś?
- Uhm... Pocałunek niebios.
- Czy to romans? - zapytał, a ona przytaknęła. - Och, wybacz,
to się nie liczy. Bo widzisz, romansidła to szajs. Sama pewnie
mogłabyś jakieś napisać. Studiowałaś może przypadkiem?
-Nie.
- Skończyłaś liceum?
-Tak.
- Uff. Przez chwilę mnie wystraszyłaś, Shirley.
- Zabierz mnie z powrotem - błagała. - Chcę do męża.
- Przestań biadolić - warknął. Łzy znowu pociekły po
jej twarzy, lecz Orson nie zwracał na nie uwagi. - Jest tu dziś
z nami mój brat - oznajmił - a to dla ciebie szczęśliwy traf. On
ci zada pięć pytań z dowolnej dziedziny: filozofii, historii, lite-
ratury, geografii, czegokolwiek. Musisz odpowiedzieć popraw-
nie co najmniej na trzy. Zrób to, a zabiorę cię z powrotem do
kręgielni. To dlatego masz zawiązane oczy. Przecież nie mo-
żesz zobaczyć mojej twarzy, skoro zamierzam cię wypuścić,
prawda?
Trwożliwie skinęła głową. Głos Orsona przeszedł w szept,
gdy nachylając się do niej, powiedział jej do ucha na tyle głośno,
żebym i ja mógł usłyszeć:
61-
- Ale jeżeli odpowiesz poprawnie na mniej niż trzy pytania,
zamierzam wyciąć ci serce.
Shirley jęknęła. Niezdarnie zerwawszy się ze stołka, próbo-
wała uciec, lecz łańcuch naprężył się i zwalił ją na podłogę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \