[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trudnych chwilach. Nie polował na bezbronną kobietę, jak sugerujesz.
Zaczęli zjeżdżać w dół. Neil zwolnił.
Nie odzywał się do niej. Gabby też zamilkła. Wyglądała przez okno, szukając pociechy
w gwiazdach, które nagle zniknęły. Niebo było czarne, chmury przesłoniły księżyc. Chyba by-
łoby lepiej, gdyby się pokłócili, gdyby Neil wykrzyczał swoją złość. Ale on tego nie zrobił. Nic
nie zrobił, i to ją niepokoiło.
- Nadal chcesz, żebym pracowała w szpitalu do czasu, gdy przyjedzie mój zastępca? -
Już nie pytała, czy chciałby, by została w White Elk na dłużej, bo znała odpowiedź.
- Zrobisz, jak zechcesz.
Lodowata obojętność. Nie znosiła tego. Ale musi się z tym zmierzyć. Ma tu zobowiąza-
nia i je wypełni.
- Wobec tego jeszcze popracuję.
- Dobrze.
- Wyjadę, jak tylko zjawi się mój zastępca.
- Dobrze.
- Przykro mi, że on cię skrzywdził. Nie znałam go od tej strony.
Cisza.
- Gdybym wiedziała... - To co? Co by zmieniła? Gavin stanowił ważną część jej życia.
Dał jej dziecko, i za ten dar zawsze go będzie nosić w swoim sercu. - Przepraszam. Nie tak to
sobie wyobrażałam.
- Potrafisz naprawdę świetnie zakończyć miły wieczór - burknął. Nic więcej nie powie-
dział, aż skręcili na Aspen Loop, gdzie w oddali pomiędzy drzewami widniały czerwone i nie-
bieskie światła karetek. - Cholera - rzekł, naciskając gaz.
- Co się dzieje? - spytała.
- Nic, co by cię dotyczyło - odparł. - Mówię poważnie. Trzymaj się od tego z daleka.
- Możesz mnie powstrzymać? - burknęła.
- Mogę i zrobię to.
- Bo jesteś na mnie zły?
- Masz, cholera, rację. Jestem wściekły. Jeszcze nie wiem, co z tym zrobię. Ale teraz nie
o to chodzi.
- A o co?
- Nosisz w brzuchu mojego bratanka.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Eric Ramsey był już na miejscu, kiedy Neil wysiadł z samochodu. Gabby ruszyła za Ne-
ilem, który energicznie maszerował kamienistą drogą w stronę barierki, gdzie coś się działo.
- Wypadek, dwa samochody - powitał ich Eric.
Neil zdjął marynarkę i wkładał kombinezon, który mu podał jeden z ratowników.
- Jeden samochód to furgonetka - ciągnął Eric. - Małolaty się zabawiały. Dzięki Bogu
moje dziewczynki mają dopiero pięć lat. - Pokręcił głową. - Drugi samochód nie spadł za ba-
rierkę. Pasażerowie, mężczyzna i kobieta, bez widocznych obrażeń.
- Kiedy to się stało? - spytał Neil.
- Pół godziny temu.
- Jakieś oznaki życia z dołu?
- Samochód jest tam. - Eric krzyknął do ochotników, którzy oświetlali miejsce wypadku.
- Poświećcie jak najbliżej. - Potem zwrócił się do Neila. - Jak dotąd nic. Furgonetka zaczepiła o
występ skalny, nie mam pojęcia, czy jest stabilna ani co w niej znajdziemy.
- Ktoś już tam schodzi?
- Jeszcze nie. Najpierw pracowaliśmy tutaj.
- Włożę tylko szelki i za parę minut będę gotowy. - Neil odwrócił się do Gabby. - Nie
będę cię ostrzegał, żebyś zachowała ostrożność, zrobisz, co zechcesz. Ale to może być długa
noc. Uważaj na siebie. - Nie mówił już z taką złością, ale też nie przyjaźnie. Eric zauważył jego
ton i zmarszczył czoło.
- Wszystko gra? - Spojrzał na Neila, potem na Gabby, potem znów na Neila, kiedy nie
dostał odpowiedzi.
- Gra - rzucił Neil.
Eric zrozumiał, że nie należy drążyć tematu i udał się do samochodu ze sprzętem. Neil
poszedł za nim.
- Nie pytaj. - Machnął ręką, nim Eric otworzył usta.
Eric rzucił mu szelki.
- Gdybym wiedział, że wieczór aż tak się nie uda, zadzwoniłbym.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]